- A wiesz jak to w życiu. Szlajałem się to tu to tam, bez celu.
- Coś kręcisz - przymrużyła oczy.
- Naprawdę nic konkretnego. Jeszcze bardziej się zbutnowałem, na posterunku to codziennie prawie byłem, chodziłem dalej na koncerty na pogo… żyłem. Myślałem często o tobie aż pogodziłem się z tym, że musiałem coś zrobić, że przestałaś się odzywać. Zdarzało mi się, że miałem dość tej niewiedzy i szedłem pod twój dom, chciałem wejść, ale zawsze zatrzymywałem się na rogu przed twoją ulicą. Stałem tam trochę i wracałem do siebie. Bo nie wiedziałem co zrobić. Bałem się, że jeśli do ciebie przyjdę to jeszcze bardziej cię skrzywdzę. A później wyszedłem na prostą - uśmiechnąłem się.
- Miałeś kogoś?
- Cóż… tak.
- Aha - odparła i odsunęła się delikatnie. - Ładna.
- Na nieładną bym nie spojrzał.
- Super - mruknęła.
- A co myślałaś? Jestem tylko chłopakiem.
- A podobno mnie zawsze kochałeś.
- To nie miało nic wspólnego z naszą obecną sytuacją.
- Tylko ty tak myślisz! - wstała i szybko ruszyła do ośrodka.
- Zaczekaj!
- Wal się - wbiegłem przed nią.
- A ty co? Nie jesteś lepsza. Chowamy się przed Leo a nie… - urwałem.
- No przed kim?!
- Przed Caroline. Szczęśliwa? - tym razem to ja obróciłem się na pięcie i zostawiłem ją w tym cholernym lesie. Nie jestem kurde mnichem, zresztą zniknęła z mojego życia. Nigdy niczego mi nie wyjaśniła. Miałem czekać całe życie na wspomnienie? Kiedy wyszedłem z lasu zobaczyłem kilkanaście metrów ode mnie śliczną dziewczynę, miała spojrzenie mordercy. Skręciłem w przeciwną stronę.
- Długo będziesz mnie unikał Dylan? - zatrzymałem się na dźwięk mojego imienia. Po kilku sekundach stała obok. - Uciekał jak dziecko?
- Tak długo jak to będzie możliwe. Caroline, to zamknięty rozdział.
- Właśnie widzę - obejrzałem się za nami stała Ari. - Do zobaczenia przystojniaku.
- Oby nie - warknąłem a ona się tylko zaśmiała i ruszyła do ośrodka. Spojrzałem na Arianę.
Ari? Sorki brak pomysłu :C
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz