Otworzyłam drzwi od stołówki z trudem wchodząc do środka, aczkolwiek nie dałam po sobie tego poznać. Jakże ja, Caroline mogłabym mieć jakiś kłopot z takimi durnymi rzeczami?
Położyłam wszystko na stoliku, przy którym siedziała już Charlie z dwoma chłopakami. Jak im? Leo i Sebastian? Jakoś tak, nie przykładałam ostatnio wagi do zapamiętywania imion.
-Czyżbyś postanowiła przenieść cały pokój ze sobą? - usłyszałem głos dziewczyny, która oparła swój podbródek o rękę.
-Nawet jeśli, jakiś problem?- uniosłem brwi, mierząc towarzystwo chłodnym spojrzeniem.
-Kończysz to co miałaś skończyć? - wtrącił się Leo, obdarowując spojrzeniem każdego w pobliżu.
Otworzyłam zeszyt, mrucząc pod nosem zdania, które wydały mi się odpowiednie i szybko zapisałam na osobnej kartce. Powiedziałam coś co miało być odpowiedzią i zagłębiłam się w swoich myślach.
-Samo przyjście do nas możemy zaliczyć jako plus wychodzenia z aspołeczności - Charlie uśmiechnęła się szeroko, a w jej głosie dało się wyczuć sarkazm. Uniosłam na chwilę spojrzenie, by wpatrzyć się w jej oliwkowe oczy, jednak zaraz potem opuściłam je na dół, z powrotem skupiając się na pisanych słowach.
-Nie jestem głodna- zaznaczyłam, zanim ktoś zdążył zapytać- Chociaż mógłby ktoś przynieść mi kawę - uśmiechnęłam się teatralnie szeroko i opuściłam głowę, a moje czarne włosy opadły na ławkę.
Miałam właśnie zapisać ostatnie słowa, gdy nagle do stołówki wbiegła przerażona dziewczyna. Stanęła w miejscu, obracając się wokół własnej osi i nerwowo odgarniając grzywkę ze swojego czoła.
Uniosłam ręce do góry w geście wycofania i kątem oka obserwowałam sytuację. Szkoda tylko, że Leo jako ogromna, wysoka żyrafa zasłaniał mi widok, siedząc. Po chwili do pomieszczenia wparowała ochrona, straż? Kimkolwiek byli, każdy doskonale wiedział, że są od szanownej pani dyrektor. W jednej chwili mężczyzna, który dopiero co przybył do ośrodka upadł na ziemię, a jego mięśnie po chwili rozluźniły się. Dziewczyna natomiast zamierzała uciec ze stołówki. Biedaczka, gdyby tylko była świadoma, że stąd nie da się uciec.
Po chwili wypraszali wszystkich z stołówki.
-Szkoda. Robiło się ciekawie. Zawsze przerwą w najlepszych momentach - zamknęłam z całym impetem zeszyt i wstałam pośpiesznie z miejsca.
-A ty dokąd? - popielatowłosa w ułamku sekundy znalazła się przy mnie.
-Nie bywałam w kinach zbyt często, nie widziałam zbyt dużo filmów w życiu. A to jest ciekawe - ruszyłam w kierunku drzwi, przeciskając się przez tłum. Jak okazało się potem, Charlie była zaraz za mną.
-Jakby jeszcze nas to interesowało... to oczywiste, że wsadzą typka do izolatki...
-Chcę zobaczyć gdzie to jest i dowiedzieć się kim on jest. Facet musi mieć problemy z agresją - parsknęłam pod nosem, uśmiechając się kącikami ust. Idiota.
Zatrzymałyśmy się tuż przed mężczyznami, którzy trzymali chłopaka pod ręce. Jednak nie mogłyśmy iść dalej. Dlaczego? Moje spojrzenie przyciągnął błysk rudych włosów. Po raz pierwszy zobaczyłam postać Margaret na oczy. Dziwne, myślałam, że nie wychyla się dalej niż laboratorium, jej pokój, biuro, być może szpital. Po chwili zniknęła za drzwiami.
-Wiem o czym myślisz - posłałyśmy sobie spojrzenia. Przewróciłam oczami, zawracając do swojego pokoju.
Po jakimś czasie chłopak pojawił się z powrotem. Po raz kolejny udowadniając jakim skończonym kretynem jest.
-Dam dziesięć, że za chwilę może być tu całkiem ciekawie - oparłam się o stół bilardowy, bacznie obserwując sytuację.
-Caroline, daj spokój - Charlie obdarzyła mnie jakże cudownym spojrzeniem.
Westchnęłam, odwracając wzrok w drugą stronę. Po chwili rozległ się huk. Uśmiechnęłam się triumfalnie, widząc jak nowy łapie za koszulkę innego chłopaka. Znając życie, za chwilę zjawią się tu ludzie ośrodka. Mężczyzna wyszedł drzwiami.
Nie czekając na jakąkolwiek reakcję innych zgromadzonych, zniknęłam innym wyjściem. Od razu po opuszczeniu pomieszczenia zauważyłam go idącego korytarzem. Zwolnił, widząc jak stanęłam naprzeciwko niego. Zmarszczył brwi, chowając ręce w kieszenie i wracając do poprzedniego tempa kroku.
-Nie wierzę jakim idiotą trzeba być by znowuż wpakować się na własne życzenie do izolatki - zaśmiałam się, kręcąc niezauważalnie głową.
Zatrzymał się niedaleko. Dało się wyczuć lekkie zdenerwowanie z jego strony. Napiął mięśnie, a ja uniosłam spojrzenie, przyglądając się twarzy mężczyzny. Widocznie chciał coś powiedzieć, lecz nie zdążył, gdyś zamknął oczy i oparł się o ścianę. Zniknął uśmiech, którego zastąpił kamienny wyraz na mojej twarzy. Po chwili przy mnie znalazła się Charlie.
-Tylko nie kłam, że znalazłaś się przy nim przypadkiem - uniosła brwi, posyłając mi stanowcze spojrzenie.
Wzruszyłam ramionami, nie drgając gdy zobaczyłam jak nieznajomy osuwa się po ścianie. Musiał dostać przez ostatnie dni dosyć mocne środki uspakajające. A przynajmniej tak wnioskował przez ostatnie kilka minut.
-Czy chcesz czy nie chcesz pomocy, raczej wolałbyś nie trafić po raz kolejny do izolatki - uklękłam przy nim.
Ethian?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz