sobota, 11 lutego 2017

Od Leo CD Charlie

Gdy dziewczyna na mnie spojrzała, wiedziałem, że sobie nagrabiłem. Chociażby tym, że wyszedłem od jakiejś dziewczyny o szóstej nad ranem.
Rose zniknęła za drzwiani pokoju.
Leo będziesz idiotą jak jej nie wyjaśnisz tego na spokojnie.. teraz albo nigdy.
Wszedłem, a razczej wbiegłem wręcz do jej pokoju. Chciałem to wszystko wyjaśnić.
Charlie podeszła do mnie i uniosła brwi.
Nie minęła chwila a dotknęła mocniej mojej rany. Ból był cholerny. Syknąłem zaciskając mocniej powieki.
- Dzięki Leo, że powiedziałeś o wylądowaniu w izolatce. O czekaj, chyba zapomniałeś wspomnieć o tak ważnej rzeczy jak pęknięcie szwów - gdy z jej ust padły te słowa już wtedy nie wiedziałem co odpowiedzieć ale po chwili dodała.
- A tam, skąd wychodziłeś to koleżanka tak ? - dziewczyna podeszła do okna patrząc w jeden punkt.
- Charlie, ja… - zacząłem ale szczerze nie wiedziałem jak mam ująć to wszystko w słowa. Gubiłem się w tym.
- Nie podejrzewam cię o nic Leo, nie twierdzę też, że tak po prostu dla kaprysu się mną tylko pocieszyłeś, bo to tak nie działa. Ale kurwa… dlaczego tak wszystko na raz ? I cholera kocham cię wiesz ? Rozumiesz frajerze ? - jej piękne oliwkowe oczy powędrowały na mnie. -  Ale co mam myśleć o tym co właśnie widziałam. - Rose usiadła na skraju łóżka i splotła palce swych dłoni. Pewnie ją teraz to wszystko przytłacza. Usiadłem na roku, westchnąłem i otarłem twarz rękoma.
- Nie jestem zła. - rzekła. - Po prostu opowiedz. Mieliśmy sobie pomagać, i mówić sobie o wszystkim, to chyba dobry moment na pierwszą poważniejszą rozmowę. 
- Charlie, do izolatki trafiłem przez własną głupotę. Wyszedłem od Ari o pierwszej i chciałem iść do pokoju. Niestety ostatnio mam pecha. Widzieli mnie i chcieli mnie złapać.. postawiłem się im i zwiałem ale na końcu już nie miałem jak... trafiłem do izolatki ale przed tym czekała mnie kara cielesna. Co do szwów, to było przez nich. Oberwałem w to miejsce.
- Chwila co, jaka kara cielesna ?
- Później ci to wyjaśnie. Wracając do wyjścia dzisiaj, to jest dziewczyna, którą znam jeden dzień. Chciała abym został... wręcz błagała.
Więc zostałem na kanapie. Przysięgam. Nie jestem na tyle głupi aby cię w ten sposób zranić. Nie skacze z kwiatka na kwiatek...
Też cię kocham i tego nic nie zmieni, rozumiesz ? - gdy wypowiedziałem ostatnie zdanie spojrzałem na Charlie. Dziewczyna siedziała cały czas w tej samej pozycji.
- Mogłeś chocaż dać znać. Masz przecież komórke...mogłeś napisać, że nie przyjdziesz. Nie czekałabym wtedy na ciebie tyle czasu. Wykorzystałabym go jakoś bardziej stosownie. Wiesz ile razy korciło mnie aby wejść bez pukania do twojego pokoju ?
- Charlie. Obiecuje, że będziesz wiedziała o wszystkim..i nie dowiesz się tego od jakiś ludzi.
Usiadłem bliżej dziewczyny i przytuliłem ją.
- Jeszcze raz cię przepraszam - powiedziałem cicho.
- O co chodziło o tej karze cielesnej ?
- Nic takiego, nic mi nie jest.
- Pewny jesteś ?
- Tak.
- Jakoś nie jesten pewna tego co mówisz.
- Nie chce cię martwić po prostu...
- Eh, Leo... - westchnęła, a po chwili dodała. - u kogo byłeś w nocy ?
- Dziewczyna nazywa się Danaya i wydaje jej się, że ktoś po nią przyjdzie i ma skrzydła.
- Co prosze ?
- Zareagowałem w podobny sposób.
- Wyjdź, chcę pobyć sama.. - powiedziała cicho.
- Rozumiem, do zobaczenia - powiedziałem po czym pocałowałem ją w policzek i wyszedłem z pokoju kierując się do siebie.
Chcała to wszystko przemyśleć. Oczywiście dam jej na to czas. Nie mam co naciskać. Zachowałem się jak totalny dupek to teraz muszę za to pocierpieć.
Zniknął ten uśmiech z twarzy Rose... i ja do tego się przyczyniłem.
Wszedłem do pokoju gdzie podszedłem do szafy i wyciągnąłem świeże ubrania.
Następnie udałem się pod prysznic.
Zdjąłem opatrunek a przed moimi oczyma pokazał się siny plac ze szwami.
Jebana ochrona... dlaczego akurat musieli mi przywalić w to miejsce...
Chłodna woda otuliła moje ciało. Tego mi brakowało. Muszę ochłoną, chcę aby wszystkie złe myśli i głupie pomysły po prostu zniknęły.
Po dwudziestu minutach wyszedłem spod prysznica. Ubrałem się i stanąłem przed lustrem.
- Jestem idiotą... - powiedziałem do siebie.
~ Zgodzę się.
- Sanczes, nie pomagasz.
~ Sorry, bro.
Pokręciłem tylko głową po czym wyszedłem z pomieszczenia, a następnie położyłem się na łóżku. Podłączyłem słuchawki do telefonu i włączyłem muzykę.
Nawet nie wiem kiedy ale zasnąłem.
Obudziło mnie pukanie do drzwi.
Usiadłem na meblu i przetarłem twarz dłońmi. Kogo tu niesie..
- Chwila... - powiedziałem wystarczająco głośno aby osoba stojąca za drzwiami usłyszała.
Minute po tym otworzyłem drzwi. Stała tam Charlie.
Uchyliłem drzwi bradziej i zaprosiłem ją do środka...

<Charlie?> Nie wyszło jak miało :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty