poniedziałek, 20 lutego 2017

Od Leo CD Charlie

- Skarb, nie kobieta. - zaśmiałem się i podszedłem do szafy aby wyciągnąć z niej czyste ubrania. Zaraz po tym zniknąłem za drzwiami łazienki.
Wszedłem pod prysznic i pozwoliłem chłodnym kroplą wody otulić me ciało.
Po wyjściu z kabiny, wytarłem się i ubrałem. A następnie stanąłem przed lustrem patrząc na moją twarz. Przejechałem dłonią po brodzie, ale w końcu stwierdziłem, że się dzisiaj nie gole, więc zrobiłem jeszcze szybką poranną toaletę.
Wróciłem do dziewczyny z uśmiechem.
Zjadłem śniadanie i wypiłem kawę.
- Jak się spało ? - zapytałem unosząc lekko brew.
- Powiedzmy, że dobrze.
- Powiedzmy ?
- Draven mnie wyrwał ze snu, w taki trochę nie fajny sposób.
- Ojoj - zaśmiałem się.
- Głupek - dostałem kuksiańca w bok.
- Pff - poszerzyłem uśmiech na mojej twarzy i przewróciłem dziewczynę na łóżko - nadal będziesz mnie głupkiem nazywać ? - oparłem się na łokciach i patrzyłem na nią.
- Tak frajerze - wyciągnęła w moją stronę język.
- A więc tak pogrywasz ? - na mojej twarzy pojawia się zadziorny uśmieszek, po czym nachlam się i całuję szybko dziewczynę a następnie przygryzam lekko jej wargę.
- Leo ! - krzyknęła przy okazji śmiejąc się.
- No co ? - wyszczerzyłem ząbki i puściłem jej wargę siadając na łóżku jak cywilizowany człowiek - idziemy na spacer ? - uniosłem lekko brew.
- Chodźmy - powiedziała.
Wstałem i podałem jej dłoń aby pomóc jej się podnieść. Dziewczyna stanęła centralnie przede mną. Spojrzałem w jej oliwkowe oczy nadal się uśmiechając. To Charlie na mnie tak działa, przy niej zawsze się uśmiecham... no prawie zawsze.
Podszedłem do szafy i wyciągnąłem dwie bluzy.
dziewczynie podarowałem czarno - niebieską a dla siebie wybrałem czarną z napisem King.
- Zakładaj, bo zmarzniesz - powiedziałem i podałem jej ubranie.


Gdy w końcu wyszliśmy na zewnątrz były może dwa stopnie na minusie.
Szliśmy w głąb lasu. Patrzyliśmy na zmarznięte gałązki drzew i w ogóle na świat pokryty małą warstwą śniegu.
Dotarliśmy do jednego z większych drzew na posesji. Gałęzie wykraczały poza granice muru, to była jedyna droga ucieczki jaką ja mogłem obejść. Nie ma w tym miejscu kamer a mój nadajnik leży gdzieś zniszczony w pokoju. Mimowolnie uśmiechnąłem się na tę myśl.
Dwoma zwinnymi susami wspiąłem się na drzewo.
- Złaź stamtąd baranie, jeszcze tu ochrona przybiegnie, że za bardzo zbliżamy się do granic ! - dziewczyna była lekko zaniepokojona.
- Nie martw się, nikt nie przyjdzie... - rozejrzałem się i gwizdnąłem na palcach.
Po drugiej stronie stał mój brat. Chciałem aby przyniósł mi coś o co go poprosiłem w niedalekiej przeszłości. W sumie prosiłem go o dwie rzeczy.
Podszedłem po gałęzi bliżej, a chłopak podał mi ładnie zapakowane pudełko i kartonik z nowymi strunami do gitary. Moją rzecz schowałem do kieszeni a paczkę chwyciłem w dłoń.
- Dzięki - uśmiechnąłem się i przybiłem z bratem żółwika - nie daj się złapać - dodałem po chwili a ten znikł za drzewami.
- Kto to był ? - zapytała dziewczyna przechylając lekko głowę.
- Taki jeden dureń - powiedziałem szczerząc się.
Przeszliśmy jeszcze spory kawałek, rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim, a gdy zaczęło się robić dość ciemno stwierdziliśmy, że wracamy. Zanim dojdziemy ponownie do akademii będzie pewnie grubo po dwudziestej.
Gdy odprowadziłem dziewczynę do pokoju wręczyłem jej paczkę.
- Na spóźnione urodziny - szepnąłem i pocałowałem ją w usta, po czym się uśmiechnąłem. - Do jutra mordeczko - odwróciłem się i ruszyłem do siebie.

***
Wypoczywałem na szpitalnym łóżku. Pax przepisał mi leki na uspokojenie i przeciwbólowe. Byłem podłączony pod kroplówkę, tyle pamiętam zanim zasnąłem. Otworzyłem oczy i zobaczyłem twarz pewnej dziewczyny.
- No witam śpiącą królewnę. - wyszeptała z bananem na twarzy.
Moja za to twarz wyrażała tylko niezadowolenie i definitywnie zdenerwowanie. Za cholerę nie chciałem tutaj być a jeszcze na dodatek mnie nafaszerowali lekami.
- Nie bocz się, złość piękności szkodzi. - puściła mi oczko. - Warto chociaż było ?  Nie żeby coś, nie trudno było się domyślić i spytać, co się właściwie stało. I tak poza tym wyglądasz okropnie. - westchnęła przeczesując dłonią moje potargane włosy. Dziewczyna cały czas się uśmiechała a ja wyglądałem jak ostatnie nieszczęście. Byłem wściekły na Paxa, że mnie tu zostawił, nie chwila. Nie byłem zły na lekarza, byłem wściekły na praktycznie cały świat !
- Sam już nie wiem czy było warto.. a że wyglądam okropnie, to ja wiem - westchnąłem i usiadłem na łóżku ciężko wzdychając. Po chwili coś mnie szarpnęło w klatce. Jebana rana... Lekko się skrzywiłem, ale od razu pojawił się delikatny uśmiech na mej twarzy - wiesz ja się tyle już złościłem, że mi nie może zaszkodzić bardziej - wyciągnąłem w jej stronę język.
- A może jednak jeszcze ci zaszkodzi - poszerzyła jeszcze uśmiech.
- Nie sądzę - podniosłem zad z łóżka i podszedłem do stolika. Przeszkadzała mi ta kroplówka. Hmm ile razy ja już byłem razy w szpitalu ?
Zakręciłem to kapiące cholerstwo, popatrzyłem gdzie jest korek od wenflonu, a gdy już go dostrzegłem i zabrałem w drugą rękę odkręciłem sobie kabelek i zakręciłem korkiem aby krew nie lała mi się litrami.
- Co ty robisz ? - usłyszałem głos dziewczyny za plecami.
- Nic takiego - uśmiechnąłem się szeroko i podszedłem do niej. Oparłem swoje czoło o jej i lekko ją pocałowałem.
- Jesteś niepoważny - rzekła i spojrzała na mnie.
- No co ty nie powiesz, zawsze taki byłem - wziąłem ją na ręce i posadziłem ją na stoliku.
- Miałeś się oszczędzać - usłyszałem w jej głosie nutkę złości.
- Ostatni raz, przysięgam - mówię cicho i patrzę na nią.
- Zobaczymy ile razy jeszcze będziesz to obiecywał.
- Zero mordeczko, zero. Więcej tego nie powiem, a tak poza tym podoba się prezent ? - zapytałem lekko się uśmiechając i unosząc jedną brew.

Charlie ? ;3
Myślę, że ujdzie :3 Nie bij :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty