- Nie myśl w ten sposób - też mówiłem szeptem.
- A jak mam myśleć? To prawda Josh.
- Nie, Rubi. Bydło, to osoby, które nas wszystkich tutaj zamknęły, które nie potrafiły zobaczyć w nas ludzi, przestraszyły się nas i uznały za zagrożenie, którego kompletnie nie stanowimy. Z drugiej strony, to tutaj się zakochałem. Jeśli to był jedyny sposób, tak chciał los, żebyśmy się spotkali właśnie tutaj, to śmierć jest niczym. Przestaje istnieć. Ja jej nie widzę, bo liczysz się tylko ty tutaj i teraz, bo doskonale wiem, że mogą mi cię odebrać, więc chcę wykorzystać te chwile, jak najlepiej mogę. A tak niewiele ich mieliśmy. Powinienem być silniejszy…
- Nie mów tak - przerwała mi i pogładziła mój policzek. Wciąż siedziała na moich kolanach, a ja ją obejmowałem i przytulałem do siebie.
- Dobrze. Dla mnie też to wszystko nie jest proste. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak to jest patrzeć w oczy pełne wspomnień, proszące o coś, czego nie rozumiesz i nie możesz spełnić, bo nie pamiętasz. Ale tutaj jestem, cały twój.
- I nigdzie nie pójdziesz - wtuliła twarz w moją szyję.
- Nigdzie. Co to za świat poza twoim pokojem i bez ciebie obok? Pusty, brzydki, smutny. Tylko ty się liczysz, ty mogłabyś zastąpić mi całą ludzkość świata. Jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu i pierwszą, z którą wytrzymałem dłużej niż jeden dzień. Jesteś wyjątkowa, jedyna, kocham cię. Nigdy już nie pozwolę, żebyś uroniła przeze mnie czy kogokolwiek chociaż jedną łzę.
- Nie obiecuj czegoś, czego nie będziesz w stanie spełnić - szepnęła.
- Ale ja chcę podjąć to ryzyko, chcę zmienić wszystko, sprawić, że nie będziesz myślała o nas jak o bydle czekającym na rzeź. Nie zakochałem się w jakimś przyszłym mięsie, tylko w najpiękniejszej, najinteligentniejszej i najbardziej irytującej dziewczynie na świecie - zaśmiała się.
- To z tym irytowaniem mogłeś sobie odpuścić.
- Nie mogłem, albowiem to ważna i podstawowa cecha, która nadaje kobiecie specyficzny charakter, który rzuca takich facetów jak ja na kolana.
- Ja cię rzuciłam na kolana? - zdziwiła się.
- Tam na kolana… to mało powiedziane.
- Coś czuję, że mi słodzisz, żebym nie płakała.
- Wiesz, sądzę, że jesteś zbyt twarda, żeby w tym momencie na nowo się rozpłakać. I za to cię wielbię.
Hailey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz