czwartek, 23 lutego 2017

Od Caroline cd. Ethiana

Wróciłam do pokoju wraz z tygrysem u boku. Nie miałam totalnie weny na wymyślenie jakiegoś dobrego argumentu aby wykręcić się z tłumaczeń. Być może się "pogodziliśmy", ale nie oznacza to, że będę mu się spowiadała. Niby mogłabym nie przyjść, ale co by dała ucieczka? Potrafiłabym go skutecznie ignorować, ale myśl, że byłabym skazana na pogardliwe spojrzenia za każdym razem gdy go tylko zobaczę powodowało u mnie nie małe poczucie zmęczenia. I tak na prawdę byłam padnięta i nie do życia.
Upadłam na łóżko, przytulając się do poduszki i mamrocząc coś pod nosem. Shivenar wskoczył zaraz za mną, układając się na swoim stałym miejscu niczym czuły kochanek. Zamknęłam oczy.

-Nic mi się nie chce - jęknęłam- Miałam dzisiaj wpaść do Charline - przypomniałam sobie, marszcząc brwi. Oblała mnie fala gorąca na myśl, że wyleciała mi ta sprawa całkowicie z głowy. W pewnej chwili uniosłam gwałtownie głowę, przybierając bardziej entuzjastyczny wyraz twarzy - Mam! - krzyknęłam, siadając w siadzie skrzyżnym i rzucając w zwierzę poduszką. Mruknął niezadowolony, uderzając ogonem o pościel - Zabiorę ją jutro ze sobą. Ona pomoże mi wymyślić dobry powód - uśmiechnęłam się zadowolona, pierwszy raz od jakiegoś czasu.
Tygrys spojrzał na mnie jak na idiotkę. Zmierzyłam go spojrzeniem, choć wiedziałam, że zrealizuje mój plan, który musi się powieść. Nie ma innego wyjścia.
~I niby się zgodzi? ~ jego ton był pogardliwy.
~Musi...? ~ wzruszyłam ramionami, po czym położyłam się na plecy i zamknęłam oczy ~ Dobranoc Shivi.
Usłyszałam tylko ciche mruknięcie i zasnęłam.

Z samego rana poszłam do łazienki, czując się nieprzyjemnie w tych samych rzeczach co wczoraj. O dziwo wyglądałam nie najgorzej. Wyspana, wypoczęta... coś nowego. Powinni być ze mnie dumni. Choć tej nocy znowuż męczył mnie koszmar. Wypadłam z łazienki w samym ręczniku, szukając w szafie ubrań odpowiednich do mojego dzisiejszego nastroju. A przynajmniej puki wyjdę z pokoju. Nie wiadomo co mnie dzisiaj czeka.
-Nic, cholera nie ma - warknęłam, co chwila poprawiając sobie opadające włosy na oczy. Wyciągnęłam pierwsze lepsze rzeczy i zaraz po ubraniu się, wyruszyłam w stronę stołówki. Muszę przekonać Charlie by ze mną dzisiaj poszła. Mam nadzieję, że Leo nie obrazi się gdy ukradnę jego dziewczynę.
Siedzieli tam gdzie zwykle, toteż nie sprawiło mi większego problemu w odszukaniu parki. Podeszłam do popielatowłosej, która uśmiechnęła się na mój widok. Nie wiem czemu mi to przyszło do głowy, ale byłam ciekawa co teraz myśli.
-Hej - przysiadłam się, bez zbędnych pytań. Wiedziałam, że i tak mi pozwolą.
-Cześć - odpowiedziała dwójka, nieco... zaskoczona?
-Masz dobry humor... - dziewczyna zmarszczyła brwi, ukrywając w sobie pewnego rodzaju zmęczenie.
-Można go tak nazwać na upartego. Ale do rzeczy... - oparłam ręce o blat stołu i przeniosłam wzrok na Charlie- Dzisiaj wieczorem potrzebuję cię jak nigdy. Leo, kradnę ci ją, nie obraź się - posłałam mu szybki uśmiech z mrugnięciem oczu.
-A właściwie to po co? - spytała, upijając łyk kawy.
-Sprawa. Dosyć ważna dla mnie - musisz uratować mój tyłek, Charlie. Nie odmawiaj - i... dlatego musisz ze mną iść - ugryzłam kawałek kanapki.
Śniadanie minęło w spokoju. Tak jak reszta dnia. Rutynowo i nudno, spędzona na bieganiu i czytaniu książek. Czasem miałam ochotę zrobić coś co by urozmaiciło mi ten zmarnowany czas, ale moja kreatywność odznacza się ostatnio brakiem trzeźwego myślenia i głupotą. Puki co, lepiej siedzieć w miejscu i się ni wychylać.
Zegar wskazywał na za piętnaście siedemnasta, a w drzwiach ukazała się postać Charline z rękoma podpartymi pod boki.
-To o co chodzi? - złapałam ja za rękę i zaciągnęłam ku wyjścia.
Gdy wyszłyśmy, dopiero zaczęłam mówić.
-Musisz mi pomóc wymyślić coś dzięki czemu mogę wykręcić się z tłumaczeń przed Ethianem. Zresztą mogę mu powiedzieć, że nie będę nic mówiła, ale... nie wiem. Ostatnio dziwnie się zachowuje i przestaje racjonalnie myśleć - stanęłam w miejscu, łapiąc się za głowę. Kątem oka zobaczyłam sylwetkę mężczyzny, który na mnie czekał. Kurde, że postanowił stać się nagle dżentelmenem i przyjść wcześniej.
-Nigdy nie proszę o pomoc, ale teraz jest ona potrzebna - chłopak nas zauważył.

Charlie? Ethian?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty