Uśmiech momentalnie zmył się z mojej facjaty. Kiedy tak
leżałam i gapiłam się w blady sufit coś mną targnęło. Strach zalał całe moje
wnętrze, a po chwili szarpnęła mną drgawka. Josh wzdrygnął się, podnosząc się
do siadu, od razu wbijając we mnie badawcze spojrzenie.
- Co się dzieje?- sapnął pochylając się delikatnie nad moją
twarzą. Czułam, że blednę, a ponadto zaczynało robić mi się zimno. Chłopak
odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy, po czym złapał moja ramiona i podciągnął
ręce do ciała. Siadając spuściłam wzrok, dlaczego nie potrafiłam na Niego teraz
spojrzeć? Instynktownie odwróciłam głowę w stronę ściany, chcąc ukryć przed
Joshuą spływające po moich policzkach łzy. Co się ze mną dzieje? Przecież ja
nie płaczę do cholery. Kiedy pociągnęłam nosem chłopak momentalnie odwrócił
moją twarz dłonią w swoim kierunku, tym samym przysuwając się bliżej.
- Co się dzieje? – powtórzył z jeszcze większą troską, sadzając mnie na swoich
kolanach. W jednej chwili przylgnęłam do jego klatki piersiowej, przyciskając
jego ciało do swego własnego. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam tego teraz jak
niczego innego na świecie. Przytul mnie, powiedz, że mnie potrzebujesz, że mnie
kochasz, że jestem tą jedyną. Jestem taka samolubna. Zacisnęłam palce na jego
plecach, rzewnie wylewając łzy. Starał
się mnie uspokoić, szeptał, trzymał mnie w swoich objęciach. Z każdą minutą łez
wyciekało coraz mniej, aż w końcu, po dość długim okresie czasu odetchnęłam
głęboko. Przyłożyłam wargi do jego obojczyka.
- Zostań ze mną…- wyszeptałam. Ścisnął mnie mocniej, zostawiając
na moim czole pocałunek.
- Jestem taka rozdarta…
Za dużo się ostatnio wydarzyło… Wyjazd, rozłączenie, amnezja. Tak bardzo
bałam się, że Cię straciłam, wiesz? Chyba nie dałabym rady dalej, za każdym
razem odczuwając tą różnicę, jak to było z Tobą a jak jest samotnie. Zbyt wiele
wspomnień kumulowało się w mojej głowie. Kiedy spytałeś tam na korytarzu czy
się znamy, myślałam, że upadnę pod ścianę. Gdyby jeszcze raz się to stało,
poddałabym się… - wyszeptałam, kreśląc na jego klatce piersiowej okręgi palcem.
- Szkoda, że i tak czekamy tutaj na śmierć, niczym bydło… -
wyszeptałam.
Josh?
Totalne gówno, wiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz