środa, 8 lutego 2017

Od Sophie C.D Kristiana

Na widok postępowania gołębicy, Orin spojrzał na mnie wymownie zerkając również na sałatkę. Na wolną drugą stronę paczki z jedzeniem przerzuciłam sałatkę z kapusty której było najwięcej i gdy tylko miała większe pole do zajęcia powierzchni, jelonek zajrzał zza mojego ramienia by zaraz spokojnie zaczął jeść surówkę. Ostatnio tylko takie by jadł, uroczy. Podczas posiłku niewiele rozmawialiśmy, chyba głód dawał o sobie znać a jedzenie nie było najgorsze. Jedynie jedzenie mięsa przychodziło mi z trudem czując bliską obecność jelonka. Nawet jeśli to rozumiał to źle się z tym czułam.
Po posiłku gdy zaczęliśmy sprzątać po sobie, Orin ułożył się w rogu stołu a Amasanii zajęła dogodną pozycję na nim. Nie wiadomo kiedy oboje zasnęli w takich pozycjach. Kiedy zauważyłam ich, nie mogłam oderwać od nich wzroku. Kolega również się zatrzymał i podążył za nimi spojrzeniem.
-Widać od razu przypadli sobie do gustu- stwierdził wesoło.
-Aż dziwne- mruknęłam.
-Czemu?
-Orin do tej pory tylko mi dawał się dotknąć, też unika jak ognia cudzego dotyku. A z nią? Trafił swój na swego, aż miło się patrzy.
-Może po prostu Amasanii oswoiła go? Że dał się jej do siebie zbliżyć.
-Najwyraźniej- uśmiechnęłam się leciutko.
-Wiesz, myślę, że ty też dałabyś radę zaakceptować czyjąś bliskość. Kroczkami ale tak.
Spojrzałam na niego pytająco. Czy to by oznaczało koniec leku? Nieśmiały promyk nadziei zaświecił się we mnie, może w oczach był widoczny.

<Kristian?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty