niedziela, 12 lutego 2017

Od Caroline cd. Ethiana

Wyciągnęłam rękę w stronę łóżka. Jaszczurka zeszła na białą pościel. Związałam wilgotne włosy w kucyk, siadając na fotel i założyłam na stopy białe skarpetki. Wzruszyłam ramionami, wyraźnie bez większego zainteresowania.
-Cóż... śniadanie, kawa, pewnie jakaś książka... A mam wielce coś do robienia? - posłałam chłopakowi spojrzenie, opuszczając je natychmiast na buty, sznurując je.
Pokiwał głową, nie wpadłszy na wielki pomysł.
-Szczerze mówiąc to jesteś wolny - wstałam, zawieszając na palcu wskazującym skórzaną kurtkę, totalnie nieodpowiednią na tą porę roku i przerzuciłam sobie ją przez ramię. Schowałam lewą dłoń do kieszeni i uniosłam do góry głowę w kierunku twarzy chłopaka - Pozwalam ci wyjść i daję święty spokój - ruchem głowy przywołałam Shivenara, który wybiegł przez otwarte drzwi.
-Do zobaczenia? - podniósł brwi, zabierając swoje rzeczy i ruszając za mną.
-Może - przechyliłam głowę, posyłając towarzyszowi uśmiech - Mam nadzieję, że lekcja grzeczności wobec mnie pozostanie w tej główce na zawsze - nie przyzwyczaiłam się do zwykłego pożegnania, a złośliwości nigdy nie odpuszczałam.
Przez twarz Ethiana przebiegło delikatne rozbawienie. Oczywiście nie pozostał mi dłużny i wraz z machnięciem ręki, odgryzł się tym samym.
Każde z nas rozeszło się w swoją stronę wraz z daemonami. Cieszyłam się na myśl o chwili relaksu przy parującej latte i przyjemnym śniadanku. Miałam też chwilę wolnego dla mojego długopisu i zeszyciku. Jednak wszystkie myśli uciekły wraz z pojawieniem się przede mną kilku strażników. Jasna cholera.
Spojrzałam na nich, ukrywając niepewność i zaskoczenie. Moja twarz przybrała poważny wyraz. Cofnęłam się parę kroków w tył. Moja ręka zahaczyła o aksamitne futro tygrysa, który nerwowo mruknął pod nosem.
-Mamy pewną sprawę - niski głos stojącego niedaleko mnie mężczyzny tylko nasilił falę gorąca, które mnie oblało. Zaczęłam powoli domyślać się o co chodzi.
-Wczoraj wieczór. Zobaczyliśmy otwarte okno.
-Było duszno. Chyba mogłam przewietrzyć trochę pokój? - skrzyżowałam ręce na piersi, kurczowo trzymając kurtkę.
-Jasne - strażnik, kimkolwiek był, podszedł bliżej, zamykając mi tym samym drogę ucieczki. Jakbym tylko jeszcze mogła gdzie uciec. Gwałtownym ruchem chwycił mnie za nadgarstek. Na moje nieszczęście założyłam brudnobiałą bluzkę z krótkim rękawem. Z siłą przyciągnął ją ku sobie, wskazując na otarcia wzdłuż zewnętrznej części ręki. Podniosłam na niego swoje oczy. W pewnej chwili jego spojrzenie spotkało się z moim - To nie wskazuje na zwykły upadek - puścił moją dłoń, którą natychmiastowo przyciągnęłam do siebie. W jednej chwili znalazł się przy mnie, chwytając pod rękę. Zrezygnowałam z wyrywania się gdy zauważyłam iż sięgam mu ledwie do szyi - Lepiej uspokój swojego daemona, bo nie jestem w humorze - szepnął.
-Boisz się, że odgryzie ci pół tyłka? - uśmiechnęłam się arogancko - Puki nie zechce to tego nie zrobi - z trudem szłam obok mężczyzn- A powinien - dodałam po chwili, czując jak ucisk na ręce się wzmacnia.
Gdy byliśmy niedaleko izolatki, kątem oka zobaczyłam sylwetkę Ethiana. Wiedziałam, że nocne ucieczki nie skończą się dla nas obu dobrze. Jeżeli oni mają pewność, że to my to pewnie nie skończy się tylko na izolatce. Za opuszczanie pokoju w godzinach policyjnych groziła kara cielesna. Miałam być rozważna, a puki co jak zwykle pakuje się w kłopoty.
Nie mogłam się skupić na myślach przez spoczywającą na mojej ręce dłoni strażnika. W dodatku byłam głodna, a to sprawiało, że jestem jeszcze bardziej drażliwa niż zazwyczaj. Zobaczyłam przed sobą wejście do dziwnego pomieszczenia. Wciągnęłam łapczywie powietrze do płuc, jakby ono miało mi w czymkolwiek pomóc.

Ethian?
Chyba jest ok :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty