wtorek, 7 lutego 2017

Od Dylana C.D. Ariany

- Idź do niej, to ją kochasz. To ja jestem twoją siostrą - powiedziała to. Powiedziała, a ja miałem ochotę wstać i się zadźgać. Kiedy wyszła, położyłem się na plecach i zacząłem gapić się w sufit. Dlaczego na dźwięk słowa siostra w jej ustach, aż mnie mdli?
Nie Dylan, nie zaczynajmy tego od początku.
- Może jednak by się przydało co? - to głupie kruczysko zawsze się znajdzie w takich sytuacjach.
- Co by się przydało?
- Pomyśleć - odparła.
- Cholera jasna. Przecież myślę cały czas!
- Tylko tak logicznie.
- W sensie? - podniosłem się do siadu.
- Usłyszałam kiedyś, jak twój najlepszy przyjaciel mówił swojej siostrze oto takie logiczne słowa. Cytuję: "Jeśli myślisz, że kochasz ich obu, to wybierz tego drugiego, bo jeśli ten pierwszy miał być tym jedynym, to drugi by się nie pojawił". Myśl Dylan, myśl - po tych słowach wzbiła się w powietrze. Ta, dzięki.
Walnąłem się na plecy. Z jednej strony to prawda, gdybym kochał Caroline i nie widział poza nią świata, to nie myślałbym, że była nieszczęśliwa, tylko starałbym się jak tylko mogę. Dręczyło mnie zawsze coś w tym związku. Ona była jak siostra. A z siostrą się nie sypia. Czułem się bardziej jak w kazirodczym związku, niż w takim normalnym. O Arianę zawsze byłem zazdrosny, starałem się, byłem gotowy być całe życie jej bratem, byle tylko być przy niej. Móc do niej przyjść o każdej porze... wciąż pamiętam drogę do jej pokoju. Kochałem zasypiać przy niej, wpatrując się w jej oczy. Miałem ochotę zabić każdego, kto ją zranił. Teraz sam to robię. Dlaczego? Bo boję się, że coś zepsuję? Podobno miłość to dość stałe uczucie. Niszczę to z jednego, doskonale mi znanego powodu, wtedy jasno to sobie powiedziałem, z zazdrości. Krew mnie zalewała na myśl o tym, że może się martwić o kogoś innego, o innego chłopaka. Nienawidzę starać się o kogoś. Sama myśl o tym mnie odpycha. Przecież jeśli ktoś cię kocha, to nie musisz go zatrzymywać. Chyba że jesteś takim debilem jak ja. A jebać! Wstałem, założyłem buty i wylazłem na korytarz. Sto dwadzieścia trzy kroki. Od kiedy ja to wiem? Po kilku krokach chciałem się wrócić, bo w tej koszulce cały dygotałem. Jednak wiedziałem, że jeśli się wrócę, to już nie wyjdę z tego pokoju. Po drodze przeżyłem załamanie, euforię, rozpacz, kilkanaście razy chciałem zawrócić. W końcu złapałem za klamkę, po chwili trzasnąłem drzwiami, moje trzy kroki wystarczyły aby przejść pół pokoju. Dziewczyna nawet nie zdążyła się odwrócić, zrobiłem to ja łapiąc ją za biodra, odwracają i przyciskając ją do siebie, w ułamku sekundy moja jedna ręka znalazła się na jej plecach, drugą podniosłem jej twarz, pochyliłem się i ją pocałowałem. Na początku delikatnie, później coraz mocniej, z większą pasją, namiętnie, lekko ugryzłem jej wargę, po chwili oderwałem się od tej słodyczy, oblizałem usta. Patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem, nie wiedziałem co może oznaczać i tego się bałem.
- Taka jedna głupiutka istotka kazała mi iść do dziewczyny, którą kocham. No to jestem - odgarnąłem jej z twarzy niesforny kosmyk włosów. - Może księciem z bajki nie jestem, ale dla ciebie mogę się postarać nim być... być trochę normalniejszym, mniej agresywnym i brutalnym... bo to ciebie chciałbym mieć na zawsze obok siebie, bo to ciebie kocham w ten sposób... Ariano.

Ari? Czy ja wyczuwam szok?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty