Zrozumiem pomoc. Zrozumiem wyskoczenie za mną i przyjście aż tutaj.
Zrozumiem ochrzanienie mnie za to. Ale nigdy, przenigdy nie zrozumiem
jej natury. W jednej chwili pomaga, ratuje. W drugiej zła, wrzeszczy i
pokazuje swoją wielkość, gdy taka nawet nie jest. Ehh... Ciężko jest
jednak zrozumieć co nią kieruje. I jeszcze te spojrzenie, nawet
ładniutka. Stop! Ethian o czym ty myślisz. Niema na to teraz czasu.
Odwróciłem wzrok. W tej chwili było to najlepsze co mogłem zrobić.
-Wiec, że nie zostawię tego bez konsekwencji. - puściła piorunujące spojrzenie, przybliżając trochę twarz.
-Jesteś
za blisko, ucisz się teraz. - starałem się jej sprostować. W ten sposób
narobiliśmy trochę większego hałasu. No nie dało się ukryć, że dwójka
patrolująca teren coś podejrzewa. Stanęli tuż przy moim oknem. Całkiem
blisko nas, ale zarazem na tyle daleko by nas nie spostrzec. Chwilę
stali, świecili latarkami w naszą stronę. Na szczęście nas nie
spostrzegli. Już odchodzili i by uszło nam to na sucho, gdyby nie jeden
mały szczególik. Wredota, która w tej chwili kryła się tu ze mną
kichnęła. -Kto tam jest? - zawołał stojący po lewej facet. Drugi
szykował paralizator i pałkę.
-Wychodź! - powiedział ten drugi.
Normalna
osoba pewnie by wyszła, ale nie ja. Nie podporządkuje się, ani jej, ani
im. Chwyciłem Caroline w pasie i przerzuciłem przez bark. Dobrze, że
była lekka. Zacząłem biec z ów wcześnie wspomnianą Caroline w głąb lasu.
Tak długo, aż będę pewny, że nikogo za nami nie ma.
-Czy ty już do reszty postradałeś zmysły? Puszczaj mnie idioto! - wkurzyła się.
-Zamknij się na ten moment i lepiej patrz, za mnie.
Dziwne, ucichła na moment, ale tylko na moment.
-Możesz obchodzić się ze mną delikatniej.
-Nie
wiem czy widzisz, ale właśnie staram się, byś nie trafiła do izolatki. -
powiedziałem zdyszany. Czas wrócić do treningów. Po chwili biegu
zostałem lekko klepnięty w plecy. Uznałem to za sygnał i zatrzymałem
się. Odstawiłem Carol na ziemie i wyprostowałem się. Poprawiła ubranie,
odgarnęła włosy, założyła ręce pod piersi i spojrzała wzrokiem zabójcy.
Dobra czyli nadal mamy te samą Caroline, szkoda.
-Jesteś kretynem, zidiociałym kretynem. - podeszła i przyłożyła mi z pięści w klatkę.
-Troszkę
słabo z siłą widzę. - skomentowałem cios. Oj chyba ten komentarz ją
jeszcze bardziej podrażnił. Kolejna pięść leciała, tym razem na twarz.
Złapałem jej dłoń swoją i lekko ją zacisnąłem tak by nie mogła cofnąć
ręki.
-Nie tak to się robi. Spróbuj jeszcze raz. - Zachęciłem do większego wyżycia się.
<Caroline?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz