środa, 8 lutego 2017

Od Dylana C.D. Ari

- Grzejniczkiem? - zamruczałem jej zmysłowo do ucha.
- Mhm - odparła niepewnie. Uśmiechnąłem się, podniosłem ją, przekręciłem się aby mieć nogi na łóżku i położyłem ją obok. Sam ułożyłem się na boku, podpierając się jedną ręką, a drugą mustając jej brzuch. Mój wzrok łapczywie krążył po jej ciele... szykuje się zarywanie nocy.
- Heej, nie musisz się mnie wstydzić - odparłem najłagodniej jak potrafiłem.
- Ale ja się nie wstydzę.
- Znam cię, czasami mam wrażenie, że lepiej od siebie i widzę - pochyliłem się i pocałowałem ją w obojczyk. - Ale nie masz czego.
- Dylan...
- Tak wiem, cicho bo wszystko spierdolę - delikatnie położyłem się na niej, później docisnąłem ją do łóżka. Podniosłem jej ręce i położyłem jej nad głową. Zjeżdżając po nich w dół, natrafiłem na coś niepokojącego. Zmarszczyłem brwi, oderwałem mój wzrok od jej dużych, pochłaniających mnie oczu i spojrzałem na jej przedramiona, na których widniały bandaże. Długo nie czekając zacząłem je odwijać, ku wyraźnemu przerażeniu Ari. Pod opatrunkami znajdowały się czerwone, długie krechy. Równe, czerwone, zdobiące całe przedramiona. Cały się spiąłem patrząc na nie.
- Co to jest? - szepnąłem.
- A wczoraj wyszłam po Daerona, a że psisko chciało się bawić, to zostałam zmuszona do ratowania się rękoma przed krzakami - odparła. Czy w takim razie nie powinna mieć całych podrapanych dłoni, z drugiej strony to jest możliwe. Nie mogę zakładać, że kłamie. Jednak to było niepokojące.
- Moja mała gapa - delikatnie się uniosłem i zacząłem całować jej rany. Po dłuższej chwili odsunąłem się od niej i usiadłem. Pomogłem jej podnieść się do siadu i zacząłem delikatnie bandażować ręce dziewczyny. Dopiero też zauważyłem, że mój opatrunek gdzieś zniknął. Nawet nie wiem kiedy. Hmmm...
- A te zęby na twojej dłoni co znaczą.
- Mówiłem, chciałem sobie odgryźć palca - cmuknąłem ją w czoło. - Żeby nie było, ja mówię poważnie. Mam taki odruch, jak przypominam sobie pewne sytuacje z mojego życia.
- Opowiesz mi o tym?
- Tak - odparłem. - Ale jeszcze nie teraz. Teraz jest zbyt miło, a to nic miłego - skończyłem bandażować. Moje dłonie w ułamku sekundy powędrowały na jej talię. Położyła się, a mi przypominało wczoraj. Jej ciepło, piękno, palce wbite w moje plecy, cudowną rozkosz, którą mi ofiarowała, ofiarowała mi siebie. Nie chodziło o seks... no dobra właściwie to chodziło o seks, ale nie tylko. Musiała być pewna, oboje musieliśmy być pewni, że tego chcemy, a miniona noc była w pewnym sensie obietnicą, że już przestanę, że oddam jej wszystko, całą duszę, że będę przy niej.
- Ktoś tu się zamyślił? - zaśmiała się. Spojrzałem w jej oczy. - Nie patrz tak.
- Dlaczego? - szepnąłem.
- Bo zaraz utonę w tym błękicie - zgarnęła do tyłu opadające mi na twarz włosy.
- Ja cię z największą chęcią uratuję - wyszczerzyłem się, aby po chwili się pochylić i ją pocałować. Nigdy nie myślałem, że wreszcie do tego dojdzie, że wreszcie zatopię się w jej słodyczy. Oderwałem się od jej ust. - Kocham cię, a w nocy to sobie nie pośpisz, księżniczko - wymruczałem jej do ucha.

Ariana?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty