niedziela, 12 lutego 2017

Od Dylana C.D. Leo

Wstałem, aby po chwili rzucić się na Leo i zacząć go dusić.
- Jeśli mnie kochasz to go puść - to był szept Ari. Krew pulsowała mi w uszach, całe ciało drżało z bólu, jakim cudem to usłyszałem? Nie wiem, ale niemal automatycznie zostałem uwolniony jakby z transu, rozluźniłem uścisk na jego szyi, położyłem się w bezpiecznej odległości od niego.
- Kurwa mać! - wydarłem się, a po chwili odwróciłem twarz w stronę leżącego obok chłopaka i oplułem go krwią, która zbierała się w moich ustach.
- Ty pierdolony chuju - chciał mnie walnąć, ale odbiłem jego rękę.
- Spierdalaj z tą łapą - kopnąłem go. Zacząłem dłońmi badać obrażenia na mojej twarzy. - Co ty myślisz debilu, że ja uczuć nie mam i niczego nie żałuję? No dobra z tymi uczuciami to może przesada, ale kurwa żałuję, jasne?!
- Czego żałujesz?
- Uważaj bo ci powiem - na szczęście nic złamanego, tylko ten nieszczęsny ząb.
- Zabiję cię Morgenstern.
- Ale się boję - prychnąłem.
- Możecie wreszcie przestać? - przed nami stała Ariana. Co ona właściwie z nim teraz robiła?
- Nie - odparłem twardo.

- Zamknij się! - wydarł się do mnie i kopnął. Też bolał go każdy ruch.
- Jakbyśmy mogli, to byśmy skończyli, logiczne - powiedziałem ponownie do dziewczyny. Opuściła głowę. Będziesz tego żałował Morgenstern. Spojrzałem na Leo. Sprany ryj, ale plama na żebrach była podejrzana. Podczołgałem się do niego, a kiedy chciałem pociągnąć mu koszulkę, złapał mnie za szyję.
- Ogarnij się idioto - wyrwałem się z niego uścisku.
- Tylko mnie tknij!
- Bo się przestraszę - prychnąłem i podciągnąłem koszulkę chłopaka. Szwy. Cholera. Delikatnie ich dotknąłem, zbadałem. Całe, ale trochę luźne. Rozejdą się przy najmniejszym wysiłku. - Tutaj też masz kurwa szwy?!
- Pierdol się!
- No debil no. Idziemy do Pax'a.
- Nigdzie nie idę!
- Posłuchaj mnie idioto. To ona tutaj została. Całkowicie świadoma mojej agresji i świrów. Wydzierałem się na nią, popchnąłem kilka razy, będzie miała cholera jasna przeze mnie guza... ale to rzeczy, których żałuję najbardziej w życiu. No może poza pobiciem, po którym trafiłem do tej jebanej szkoły wojskowej.
- Karna szkoła? - zdziwił się.
- Jakiś problem?!
- Tak kurwa!
- Zamknij się - odparłem. Klnęknąłem. Złapałem go za przegub, zarzuciłem sobie jego rękę za szyję, a swoją drugą rękę wsunąłem pod jego ramiona. Wstaliśmy. - Szczęśliwa?
- Nie - odparła łamiącym się głosem.
- Czemu? Powinnaś, w końcu pobiło się o ciebie dwóch facetów - dostałem haka pod żebra. - Spierdalaj Leoś. Bo zaciągnę cię do pokoju Alex'a i tam zostawię.
- Spróbuj tylko, to wyskoczę przed okno - zacząłem się śmiać. - No idź.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić - zaczęliśmy iść a on się zaśmiał.
- Debil.
- Idiota.
- Nienawidzę was - odparła Ari podchodzą do drzwi, w mgnieniu oka zostawiłem Leo przy ścianie i zagrodziłem jej drogę.
- Ty nigdzie nie idziesz - to było stwierdzenie. Łagodne stwierdzenie.
- Jak mogłeś mi to zrobić?
- Miałem stać jak ten zbity pies i nic nie zrobić? - podszedłem do niej i delikatnie przesunąłem dłońmi od jej ramion, aż wziąłem ją za dłonie. - Przepraszam. Słyszysz? Ale jak jeszcze raz powiesz mi, że mnie nienawidzisz to nie tylko jego blizny będziesz miała na sumieniu.
- Groźba?
- Nie. Desperacja. A jeśli nie chcesz mnie widzieć, to chociaż pomóż mi go zaciągnąć do tego szpitala bo mu szwy zaraz pójdą - odparłem zostawiając ją i wracając do Alvesa.
- Wzruszające.
- Uważaj, bo cię tutaj zostawię i się kurwa wykrwawiaj.
Leo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty