Wyjęłam z plecaka gazy, jedwabną taśmę i środek odkażający.
Ostatnio coraz częściej mam okazję używać takich rzeczy, ale czy to dobrze?
Przeniosłam wzrok na mężczyznę, który postanowił przycupnąć na ziemi. Przecież
nie będę robić tego na klęczkach, no bez przesady. Z westchnieniem przeszłam
przez łóżko na drugi koniec pokoju, by podsunąć księżniczce krzesło pod sam
nos. Spojrzał na mnie spod byka, na co tylko wywróciłam oczami. Faceci. W
jednej chwili na moją twarz wstąpił sztuczny, przesadnio szeroki uśmiech.
Skierowałam swoje dłonie w kierunku krzesła, zginając się nieco w pół.
- Czy zechce panienka posadzić swój szlachetny tyłek na
tronie? – spytałam trzepocząc rzęsami. Uniósł brwi, zadzierając swoje kąciki
ust nieco w górę. Po chwili stanął na równe nogi.
- Pozwoli księżniczka, przodem do oparcia. – rzekłam słodko,
na co chłopak cicho parsknął. Wykonał moją prośbę, oparł ręce i brodę na
oparciu.
- Jesteś niemożliwa. – sapnął, choć w jego słowach wyczułam
nutkę rozbawienia. O to mi chodziło. Przeszłam za jego plecy i zaczęłam oglądać
rany.
- Ciekawie to nie wygląda księżniczko. – skrzywiłam się,
dotykając palcem jednej z większych ran. Gdy chłopak syknął podkurczyłam
momentalnie ręce w łokciach, jakby dotyk sparzył moje palce.
- Wybacz. Dobra to zaczynam, będzie boleć, staraj się nie
mazgaić, a dla umilenia chwili zacznij opowiadać to co miałeś mi zdradzić. –
wydukałam na jednym wdechu. Szybko przemyłam dłonie i przystąpiłam do pracy. Jako
pierwszy w ruch poszedł środek dezynfekujący, rozlałam go na plecach chłopaka,
przez co momentalnie wyprostował plecy, cicho sycząc. Zmarszczyłam brwi
niezadowolona. Taki wielki a tak słabo znosi malusie pieczenie. Położyłam
dłonie na jego ramionach i nieco przycisnęłam, sprawiając, że z powrotem się
zgarbił.
- I tak masz siedzieć.- warknęłam stanowczo, na co mężczyzna
odpowiedział cichym burknięciem. Po krótkim zawahaniu zaczął opowiadać
pasjonującą historię jak to postanowił sobie niczym roszpunka spierdolić z
wieży przez okno. Tak naprawdę to tylko udawałam, że go słucham. Pochłonęłam
się do końca robotą, chcąc zrobić to co należy jak najdokładniej. Po przemyciu
ran nałożyłam gazy, aż w końcu przyszedł czas na klejenie. Tak się akurat
złożyło, że skończyłam idealnie w czas, kiedy on rozpoczął finalną część
historii. Pozbierałam wszystkie pozostawione śmieci, kiwając co jakiś czas
głową na znak, że „słucham”. Gdy skończył obejrzał się przez ramię.
- I jak sytuacja?- spytał już widocznie znużony.
- Chwilka jeszcze. – mruknęłam w skupieniu, przyklejając do
jego ciała ostatnie kawałki taśmy. Nie
zdążyłam odstąpić go na krok, wstał, a wielki był jak góra. Przeleciałam wzrokiem
po jego posturze, wykrzywiając twarz.
- Ale z Ciebie goryl. – zaśmiałam się, rzucając mu w ręce
plecak. – Poza tym, to Proszę. – posłałam mu, tym razem ten szczery uśmiech.
- Dziękuję. – skinął głową. Przeciągnęłam się, mój organizm
wciąż domagał się snu.
- Wiesz co? Ja się zmywam, jakby coś powiedz królewnie, że
poszłam do siebie. – skinęłam do niego podchodząc do drzwi. No tak, tylko ja
miałam klucz. Sięgnęłam do kieszeni i już po chwili z triumfalną miną
otworzyłam przejście.
- To cześć! –rzuciłam na odchodne, opuszczając
pomieszczenie.
Et?
Bawcie się dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz