Moje oczy powędrowały na dziewczynę. Ta dotknęła mojej klatki piersiowej i rzekła, żebym położył się z nią w łóżku. Przepraszam, co ?
Ja w łóżku z obcą mi osobą ?
Zmarszczyłem brwi.
Uległem po jej błaganiu.
Usiadłem na meblu a po chwili dołączyła do mnie Danaya.
Wskazała na opatrunek i zapytała co mi się stało.
Pragnęła wielu informacji. Tych pytań było wręcz za dużo.
Położyłem się wygodnie i po upływie kilku minut Danaya położyła głowę na mój bark i się przytuliła.
- Czego poszedłeś na kanapę, czemu nie do mnie ? - to pytanie było znaczące i wybrałem je aby odpowiedzieć.
- Mam dziewczynę - rzekłem stanowczo.
Day zmarszczyła brwi.
- Dlaczego zostałeś ? - tak brzmiało kolejne z pytań.
- Nie chciałaś zostać sama, bałaś się. Stwierdziłem, że ewentualnie zostanę.
- Czy ty nie kochasz jej, że tu zostałeś ?
Chwila... co ?! Jak może pytać o takie rzeczy.
- Kocham i pewnie nie wie co się dzieje. Zazwyczaj całe dnie spędzam z nią - zerknąłem na dziewczynę. - Teraz do spania. - powiedziałem to tak, że sam byłem zdziwiony swoim tonem był stanowczy i dość ostry.
Leżałem na boku i myślałem nad tym wszystkim. Po co jej te wszystkie informacje. Nie podam jej ich gdyż są one zarezerwowane dla nielicznej grupki osób.
Sen jakoś nie chciał nadejść. Zaczynam zastanawiać się czy umiem zasnąć bez Charlie przy boku...
~ Kanapa...
Sanczes bardzo dobrze mi doradził.
Day śpi więc po cichu udałem się na sofę aby tam się położyć.
Wstałem przed szóstą. Dziewczyna jeszcze spała a ja ubrałem koszulkę i zaczekałem do szóstej.
O tej godzinie wyszedłem z pokoju i delikatnie zamknąłem drzwi.
Po chwili zobaczyłem siwowłosą dziewczynę z oliwkowymi oczami. To była Charlie.. nie miała już ręki w gipsie.
Zniknęła za drzwiami a ja poszedłem jej wszystko wyjaśnić.
Trwało to długo i nie chiałem jej zostawiać więc samotnie opuściłem pokój dopiero rano na następny dzień, aby coś zjeść i przy okazji przynieś śniadanie Charlie.
Ale gdy stanąłem przy blacie pojawiła się obok mnie Danaya.
< Danaya ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz