Gdy się przebudziłam było po trzynastej, jakoś zbytnio nie chciało mi się wstawać. - Zróbmy sobie dzień lenia - rzekł Fromax. Wziełam go na łóżko i ponownie zasnełam.
Tym razem przebudziłam się o dwudziestej drugiej. Usiadłam, wzięłam szkicownik z półki i zaczęłam rysować Fromax'a, potem Leo i każdą napotkana osobę oraz te które widziałam. Szło mi tak dobrze, że nie zorientowałam się, która jest godzina.
Odłożyłam szkicownik i poszłam spać, nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok. Aż jakoś koło drugiej zasnełam.
Był to lekki sen.
Wstałam, wypoczęta. Wzięłam potrzebne ubrania do łazienki, szybki prysznic.
Gdy już byłam gotowa, włosy ułożyłam tak, żeby móc nałożyć kaptur. Na szczęście duże bluzy mają duże kaptury. Fromax'a wzięłam do kieszeni, maluch się wciąż mieści.
Pomalowałam się bardzo mocno. Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze i wyszłam zakluczajac pokój.
Poszłam do kuchni, no trzeba coś zjeść.
Stanęłam i zerknełam na bok, Leo stał.
- Hej. - Rzuciłam, wzięłam sobie to co zawsze czyli sałatkę, herbatę, do tego dwa jabłka i na koniec parę naleśników z nutella. Gdy już miałam wszystko dostałam od jednej z pań, jogurty dwa truskawkowe.
Powiedziałam, krótkie ciche dziękuję, ona się uśmiechnęła. Poszłam usiąść w rogu jakoś nie specjalnie, chce mieć dziś towarzystwo. Choć mogłam iść do pokoju. - Przecież i tak spędzimy cały dzień i kolejne dni w pokoju. - Rzekł Fromax
- A co nie lubisz? - Szepnęłam do niego, i zabrałam się za naleśniki, dawałam trochę Fro.
- Nie to, że nie lubię. Ale chciałbym żebyś sobie nie przypominała już nic, to może zostańmy. - Nie powiedziałam już nic, karmiałam go i sama jadłam, popijając herbatą.
Gdy już opedzlowałam naleśniki, zabrałam się za sałatkę, i właśnie ktoś się dosiadł. Podniosłam na nich wzrok zirytowana.
Siedzieli tu dwójka chłopaków i dwie dziewczyny, z czego to stół dla trzech osób... Aha...
- Hej, ja jestem Hailey, a to mój chłopak Josh. - Powiedziała dziewczyna o czarnych włosach, siedząc pewnie na kolanach Josha..
- A ja jestem Nanette, a ten obok to Kristian. - Powiedzieli, przeleciałam po nich oczami i wróciłam do jedzenia. Kompletnie ich ignorując.
Sałatka już zjedzenia, herbata wypita.
- Czemu się nie przedstawisz? - Powiedziała jak mniemam Nanette
- No to jak masz na imię? - Spytał Josh.
Wkurzyli mnie. - Po chuja, się dosiadaliście, nie zauważyliście, że wolę być sama. Macie jakąś papke zamiast mózgu, więc wypad leszcze. Debile. - To ostatnie powiedziałam głośniej, że parę osób się odwróciło.
Wzięłam dwa jogurty i dwa jabłka do kieszeni i już szłam do wyjścia. Lecz no oczywiście..
Stanęli obok mnie ci dwa i te dwie lalki.
- Wypad. Słyszycie czy jesteście jacyś niedorozwinięci. Więc na drugi raz się od jebcie. - poszłam do siebie, miałam wyjebane na takich debili. No pięknie zepsuli mi dzień. Poszłam do swojego pokoju, Zamknęłam drzwi położyłam wszystko na łóżku, zaczęłam rzucać czym popadnie. Na szczęście miałam worek w rogu pokoju. I zaczęłam w niego walić aż w końcu wszystko ulecialo. Włączyłam głośno muzykę, i zdjełam bluzę, poszłam do łazienki i ściełam lekko końcówki włosów. Ten traf, rozjaśniłam sobie tak do połowy, że były platynowe. Rownieź rozjaśniłam połowę włosów przy głowie na lewej stronie i nałożyłam fiolet. - No i pięknie. Fromax i jak? - Podeszłam do niego, objadał się już jabłkiem. - Jest czadowo. - Uśmiechmelam się.
Podeszłam do szafy i zaczęłam przeglądać szafę, co w niej mam. Obcinałam zmiemiałam i teraz jest odlot.
Założyłam poszarpane legginsy lekko, na to top sięgający do połowy brzucha, oraz parę bransoletek i pierścionków. Teraz glany i rozpinana bluzę, też o wiele za duża. Miałam bardzo mocny makijaż i kaptur na głowie. - Niedługo wrócę. - Mój mały, się zgodził. Mamy silna więź i nic się nie stanie jak go zostawię na trochę.
Wyszłam z pokoju, koło godziny trzynastej. Zamknęłam jak zawsze pokój i pokierowałam się na dół. Jak parę oczu się patrzyło na mnie to mój uśmieszek się pojawił.
Minęłam Leo i Charli, trzymali się za ręce. Leo chyba mnie zauważył chciał chyba coś powiedzieć, ale chyba jakby się pomylił i poszedł.
***
Po zrobieniu paru spraw, z dumą i lekka kpina, poszłam do Daemona Margaret. I powiedziałam chwilę z nim. Powiedział mi co nie co, i poszłam do pań w kuchni. Pogadałam dały mi to co chciałam i poszłam do takiej osoby. Po wszystkim stykneło ze cztery godziny kierowałam się na górę. Ale te pędzle co rano spotkałam zastąpili mi drogę.
- Więc może teraz nam powiesz. - Jeden z nich ściągał mi kaptur, a ja już szatańsko się uśmiechałam. Haha i co teraz. Ich wyrazy twarzy były bezcenne.
- Ups, osoby pomyliliście, biedactwa. - Z bara dałam dziewczynom. I napotkałam Leo na korytarzu. Ten zerknął na mnie. - I jak tam z Charli. Uważaj na idiotów pełno ich tu. - Weszłam do pokoju zanim on mógł coś powiedzieć. Położyłam rzeczy na łóżku, zdjełam buty i bluzę.
Fro, spał sobie był trochę większy. To dobrze, że rośnie. Zasłoniłam okno i Zapaliłam lampkę, która zabrałam. Upsik.
Włączyłam sobie laptopa i przeglądałam różne strony internetowe. Bo w końcu miałam czas i internet.
Leo? :33
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz