Otworzyłam oczy, czując w skroniach bolesne pulsowanie. Chciałam wybadać dłońmi teren, ale kiedy wewnętrzna część moich rąk dotknęła pościeli, poczułam kolejną falę bólu. Najdelikatniej jak mogłam dźwignęłam się łokciami do siadu i rozejrzałam po pokoju. Wszystko było przed tym, jak w mojej świadomości wykwitła czarna dziura. Nie pamiętałam niczego po tym, jak otworzyłam drzwi...ale coś mi podpowiada, że stał tam Leo. Ponieważ aktualnie siedzi na mojej sofie, intensywnie świdrując mnie wzrokiem. Spojrzałam na swoje zabandażowane nadgarstki i poczułam ukłucie wstydu. Z drugiej strony świadomości cichy głosik podpowiadał mi jednak, że lepiej byłoby naciąć mocniej. Daeron spojrzał na mnie z uczuciem, podnosząc łeb.
- Co się stało? Leo, co tu robisz?
- Zemdlałaś - powiedział
Zmarszczyłam brwi, usiłując sobie przypomnieć, czy faktycznie coś takiego miało miejsce. Pustka.
- Tylko ja padłam w drzwiach...chyba
- Zaniosłem cię do Paxa.. a później tutaj, bo znając ciebie nie będziesz chciała zostać w szpitalu.. a poza tym dlaczego się cięłaś ? - zmierzył mnie wzrokiem jeszcze ostrzej, o ile to było możliwe
- Obchodzi cię to? - szepnęłam ledwo słyszalnie, jakby do siebie
- Oczywiście, że tak - powiedział pozornie obojętnie, ale wyczuwałam w jego głosie znajome drżenie
- Przepraszam,
- Nie mnie musisz przeprosić. Na szczęście Pax powiedział, że nie będziesz miała blizn.
W przeciwieństwie do Ciebie, Leo?, powiedziałam w myślach
- Ale nie wydaje ci się czasem, że to jedyne wyjście? Nie mówię już o tym, że straciłam wszystkich, na których mi zależało...tak się po prostu nie da żyć. Tu. - moje oczy wypełniły się niewidocznymi w półmroku łzami.
- Zranił cię? - powiedział z dosłyszalną nutą złości
- To i tak moja wina, kocham was obu. Nie potrafię niczego z tym zrobić. Leo, ja od początku cię kochałam jak brata i przepraszam, że rozpaliłam w tobie tą płonną nadzieję...
- Nie dałem ci wyboru - mruknął
- Oboje to spieprzyliśmy. Rozejm? - uśmiechnęłam się
Usiadł obok mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu. On jedyny mnie teraz rozumie. Przez chwilę miałam ochotę go przytulić, ale w mojej głowie zapaliła się ostrzegawcza lampka, że mnie odtrąci. Nie przeżyłabym tego.
- Idź już, chyba jest dość późno. Wiesz, jak bym się czuła, gdybyś trafił przeze mnie do izolatki? - zaśmiałam się
Ty masz do kogo.
Tak naprawdę desperacko pragnęłam, żeby został chociażby na tej cholernej kanapie. Bałam się, że znowu coś mnie opęta i zrobię sobie krzywdę. Będę tego żałować, potem zrobię to znów. Błędne koło. Może to trochę egoistyczne, ale nie chce zostawać dzisiaj sama.
[Leoś?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz