piątek, 10 lutego 2017

Od Dylana C.D. Ariany

Ari położyła, moją głowę na swojej piersi, tak że słyszałem bicie jej serca. Złapało mnie to za serce, ponieważ często tak leżała na mnie Caroline, ale z drugiej strony powróciło do mnie niewyraźne wspomnienie… jak wróciłem z wojskowej szkoły, do której mnie przenieśli na siłę, ona czekała na mnie na dworcu. Najpierw mało mi żeber nie połamała ściskając, później zabrała do siebie, dała jedzenie, ubranie, bo trochę rzeczy u niej miałem, pozwoliła się ogarnąć, zaprowadziła do łóżka. To był taki jeden raz od dobrych kilku lat. Nie powiedziałem nic od wyjazdu z Fortu William, dopiero po jakiejś godzinie trwania w takiej pozycji odezwałem się. Moje serce zaczynało bić jej rytmem.
- Co robisz? - zaśmiałem się - Coś mi to przypomina.
- Hę?
- Czasem mi tak robiłaś, kiedy coś mi się stało. Mówiłaś wtedy, że magiczna moc mnie uzdrawia i faktycznie czułem się lepiej. Później przestałaś to robić, bo taki gest mógł znaczyć za wiele...ale ja pamiętam.
- Mówiłam, że zawsze cię kochałam. Ta magiczna moc to miłość - pogłaskała mnie po włosach.
Mocniej wtuliłem się w jej brzuch, obejmując ją w pasie. To takie cudowne uczucie pozwalające mi choć na chwilę oderwać się od otaczających mnie problemów. To ja zawsze starałem się być dla niej oparciem, ale czasem sam potrzebowałem jakiegoś stałego punktu, punktu zaczepienia. Ona nim była. Ona w tych najgorszych chwilach szukała mnie po całym Londynie, czekała przed szkołą, wyciągała z barów, kazała cieplej się ubierać, nazywała idiotą, kiedy robiłem coś skrajnie nieodpowiedzialnego. Zawsze mnie kochała, a ja kochałem ją. Dlaczego musieliśmy się spotkać i wreszcie poznać, akurat tutaj? Nie wiem. Jednak było warto, dla tych kilku chwil szczęścia, chwil, kiedy my oboje też czujemy, też kochamy.
- Ja też cię kochałem - odparłem po chwili.
- Wiem Dyll… wiem - uniosłem głowę i spojrzałem za okno. Świeciło słońce, nie padał śnieg, ale czułem, że jest mróz.
- Może się przejdziemy?
- A ty przypadkiem nie nie lubisz zimna?
- Ja? Nienawidzę - zaśmiałem się. - Ale jest ładnie i nie będziemy gnić w łóżku, zdążymy się jeszcze wyleżeć. No chodź.
- Ale chłodno, głodno i do domu daleko - zrobiła minkę zbitego psa.
- No dobra idziemy zjeść, ja cię ogrzeję, a dom jest tam gdzie jest miłość, księżniczko. Więc idziemy - odepchnęła mnie i zakopała się pod kołdrą.
- Nie idę!
- Mam cię stamtąd wyciągnąć? Naprawdę tego chcesz? - zapytałem śmiejąc się.
- Chcę.
- Dobrze - z drugiej strony, włożyłem pod kołdrę ręce, objąłem ją w pasie i razem z jej okryciem ją podniosłem. Po chwili upuściła swoją ochronę przed zimnem, przerzuciłem ją sobie przez ramię i zaniosłem do łazienki. Po chwili wróciłem do pokoju i podszedłem do jej szafy, zabrałem z jej jeansy i ciepły sweter i rzuciłem Ari. - Ubieraj się.
- Za ciepło tutaj na ten sweter - po chwili rzuciłem jej bluzkę z długim rękawem.
- To zakładaj to, a jak będziemy wychodzić to zamienisz bluzkę na sweter.
- Na wszystko masz odpowiedź? - zaśmiała się.
- Prawie - odparłem zbierając moje rzeczy i ubierając się. - Widzimy się u mnie słońce.


Ari?
Dobrego pomysłu jakby brak?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty