-Jesteśmy kwita. - wydusiłem wracając do jedzenia.
-Kwita? A czy ja prosiłam Cię o pomoc? - ze zdenerwowania przechyliła głowę. Emocje we mnie wzbierały. Zaciskałem jedną z pięści, chciałem to przemilczeć, zdusić gniew. Mój wzrok powędrował z powrotem na talerz, chciałem kontynuować posiłek i potem się wynieść do siebie. Może by się to udało z kimś innym, ale nie z nią.
-Jakoś sobie nie przyp...- nie zdążyła nawet dokończyć. Emocje wylały się ze mnie jak z przewróconego dzbana, nie mogłem powstrzymać potoku słów.
-A ja Cię wtedy prosiłem? Kazałem Ci zabierać się do pokoju? Może jeszcze kazałem Ci wszędzie za mną łazić? Raczej nie, nie przypominam sobie. - emocje wzięły górę. nie musiałem się teraz powstrzymywać. -Sama mówiłaś, że mam u Ciebie dług, więc go spłaciłem, uratowałem Ci tyłek, tak jak ty mi.
-Nie kazałam Ci tego robić! - wstała z miejsca, z impetem uderzając dłońmi o blat stołu.
-Bo co? Bo rozkaz księżniczki jest potrzebny? - uniosłem głowę i spojrzałem na nią.
-Nie jestem żadną księżniczką do jasnej cholery! - warknęła, pochylając się nieco w moim kierunku i ponawiając uderzenie w blat, tym razem uczyniła to z zaciśniętymi pięściami, robiąc tym samym jeszcze więcej hałasu. I po co to.
-Więc przestań się tak zachowywać! - Głośny odgłos klaśnięcia przerwał dyskusję, a raczej zrobiła to dziewczyna, wymierzając mi porządny, siarczysty policzek. Pod wpływem jej uderzenia, moja głowa samoistnie przechyliła się nieco na lewą stronę. Jeszcze przez chwilę czułem jej dłoń na pulsującym bólem policzku. Ona zaś spuściła głowę, wlepiając swój wzrok w podłogę, tym samym sprawiając, że opadające ku dołowi, kosmyki czarnych włosów przysłoniły jej twarz . W momencie gdy zabierała rękę, wstałem. Podszedłem do niej. Moje zdenerwowanie sięgnęło zenitu. Podniosła głowę i spojrzała na mnie.
-Tak bardzo chcesz, to Ci coś pokażę. - odwróciłem się i szybkim ruchem ściągnąłem koszulkę. Jej oczom ukazały się świeże blizny i rany po wymierzonej karze.
-Już wiesz czemu? Myślisz, że to łatwe, że to jak ukłucie igiełką? Na pierwszy rzut oka widać, że tego nie przechodziłaś. - spojrzałem przez ramię i ruszyłem do drzwi. Otworzyłem je, lecz coś w środku nakazało mi przystanąć w progu. Kątem oka zauważyłem, że wszystkie pary oczu znajdujące się na stołówce skierowały się w moim kierunku.
-A wy wracać do jedzenia, już po wszystkim... pieprzone gapie... - wyszedłem, trzaskając drzwiami. Przez chwilę zastanawiałem się, czy przypadkiem nie wypadły z zawiasów, jednakże w moim zamiarze nie leżało oglądanie się za siebie. Wskaźnik wkurwu pewnie przebił już skale kilkukrotnie. W pokoju siedzieć na pewno nie będę. Ubrałem z powrotem koszulkę. Zahaczyłem o lokum tylko po to, by zabrać kurtkę. Wszedłem i wyszedłem. Czułem, że potrzebuję świeżego powietrza, ciszy, spokoju, tylko to mogło mnie teraz uspokoić, a przynajmniej pomóc w obniżeniu ciśnienia, które rozsadzało całe moje wnętrze. Wiem, że zajmie to spory kawał czasu i nie jestem tutaj sam, ale przysięgam, jeśli kogoś napotkam, nie ręczę za siebie.
Caroline?
~Szefo jest najlepszym poprawiaczem Ever - Rosemary.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz