Patrząc w jego piwne oczy, czułam, że się w nich zatracam.
Ujęłam w dłonie twarz mężczyzny, przejeżdżając delikatnie dłonią po jednym z
jego policzków. Dobre pytanie. Czego ja właściwie chcę? Gdzieś w środku czułam,
że potrzebuję go obok, że tylko on wprawia mnie w dziwne uczucie osłupienia,
kiedy na niego patrzę, że tylko na jego widok, całe moje wnętrze zaczyna
ogarniać dziwne ciepło. Mogłabym wgapiać się godzinami w ten zawadiacki
uśmiech, w te oczy. Mózg krzyczał „powiedz to na głos!” lecz serce radziło „
jeszcze zaczekaj.”. Uciekłam na chwilę wzrokiem od jego oczu, by obejrzeć
resztę jego twarzy. Kiedy z powrotem powróciłam do tych głębokich, brunatnych
tęczówek, na moją twarz zawitał lekki uśmiech. Nawet nie jestem do końca pewna
czym został wywołany, po prostu był.Po chwili zawahania zaczęłam mówić,
ówcześnie, układając jedną z rąk na szyi chłopaka.
- Chcę twojego towarzystwa, twoich słów i obecności. Chcę z
Tobą rozmawiać, śmiać się i płakać. Chcę dzielić z Tobą problemy.. – w tej
chwili wzrokiem uciekłam na blizny, znajdujące się na jego rękach. Jednakże
szybko powróciłam do jego oczu. – Chcę budzić się rano widząc Twoją twarz, i
trwać w świadomości, że to ty odgoniłeś wszystkie koszmary. Chcę móc wypłakać
się w Twoje ramię, wiedząc, że postarasz się mnie zrozumieć. Chcę poznać Twoje
marzenia, by pomóc Ci je realizować, jak również odkryć Twoje sekrety, by
dowiedzieć się jakich tematów unikać. Chcę Ciebie…- wyszeptałam, posyłając
mężczyźnie szczery uśmiech. Chwilę jeszcze wpatrywał się w prosto w moje oczy,
lecz po chwili schylił się i złożył całusa na moim czole. Zaraz po tym
usiadł i przetarł twarz dłońmi. Nagle
skierował na mnie pytający wzrok, jakby czegoś wyczekiwał.
- Pewnie. Idź, przemyśl to.. – szepnęłam unosząc kąciki ust.
Alves pokiwał energicznie głową po czym wstał i chowając swojego podopiecznego
wyszedł z pokoju, zabierając ze sobą naczynia. Gdy jego sylwetka zniknęła za
drzwiami odetchnęłam głęboko. Miałam wrażenie, że przez cały ten czas, kiedy
był obok wstrzymywałam oddech jak głupia. Podniosłam się z łóżka i zawlekłam
się do łazienki. Tam czekał na mnie długi gorący prysznic. Po tym przebrałam
się w luźne ubrania, połknęłam zalecaną dawkę leków i ponownie ległam się do
łóżka. Ustawiając protezę obok łóżka, sięgnęłam po leżący na półce telefon. Dziesiąta
trzydzieści. Wcześnie. Wtuliłam się w poduszkę zamykając oczy.
-Draven, zasłoń okno proszę. – wymruczałam okrywając się kocem po same ramiona. Zwierzak
wykonał prośbę po czym ułożył się koło mojej stopy. Jebane leki, dlaczego
działają na mnie w ten sposób? Nie zwróciłam już nawet uwagi na brzęczący obok
telefon, po prostu pozwoliłam samej sobie odpłynąć w ciemność.
Obudziło mnie głośne uderzanie w drzwi. Zerwałam się z łóżka,
jak poparzona i kompletnie zapominając o tym, że jestem bez nogi, runęłam jak
długa na podłogę, robiąc przy tym niemały hałas. W tym momencie drzwi drgnęły,
jakby miały zaraz wypaść z zawiasów. Siedząc na podłodze udało mi się
przekręcić zamek. Drzwi otworzyły się natychmiastowo, a do środka wpadł brunet.
Nie zauważył mnie, siedzącą w poprzek przejścia i potknął się o moją nogę i
gdyby nie kanapa, upadł by prosto twarzą na ziemię. Ponadto sprzedał mi
niezłego kopa w podudzie. Kiedy skierował na mnie wystraszony wzrok uśmiechnęłam
się tylko lekko, masując obolałe miejsce.
- Pali się czy jak? – przymknęłam oko ziewając.
- Dzwoniłem. Z
piętnaście razy. - mruknął spanikowany. Widocznie wystraszył się, kiedy przez osiem godzin nie dawałam znaku życia. Tak, osiem. Zegarek wskazywał szóstą wieczorem.
- Spałam. – wybroniłam się, szczerząc zęby.
Leo? Następne będzie śmieszne hehe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz