niedziela, 8 stycznia 2017

Od Savary C.D. Jimina

~Savara, ogarnij się! – po raz kolejny, Azrael tego dnia dawał mi swoje wykłady
- Japa… Azrael. – odparłam ponownie, chowając twarz w ramionach.
~ Co Ci jest? Czuje, że coś jest nie tak. – dziabnął mnie w ucho, by zwrócić na siebie moją uwagę.
- Wyrzuty sumienia. – odparłam.
~ A ty jeszcze o tym myślisz. Dziewczyno zapomnij o nim!
To nie jest takie łatwe, Azraelu. Więcej nie odezwałam się do zwierzaka. Ponownie wzrokiem zawędrowałam na kartkę, na której bodajże był napisany tekst piosenki. Tekst miał łatwy przekaz. Ten kto ją napisał, naprawdę ma do tego głowę.
Westchnęłam ciężko. Dlaczego życie musi znienacka człowiekowi stawiać problemy. Bez uprzedzenia, by utrudnić życie. Ponownie straciłam bliską mi osobę. Ponownie zostałam sama. Z jeszcze większym bólem w sercu. Nawet gdybym go przeprosiła, poszła do niego… Nie miałabym pewności, czy dalej chce mnie widzieć. Widziałam już kilka razy, w jaki sposób na mnie patrzy. Zniszczyłam serce tak wspaniałemu człowiekowi. Cholera. 
Był jaki był, ale nie miałam prawa go oceniać. Powinnam z nim wtedy porozmawiać, a nie wydzierać się jak ostatnia idiotka. 
~ Savara, co planujesz? 
Spojrzałam na zegarek, który stał na szafce nocnej. Dopiero po osiemnastej, więc jeszcze mnóstwo jest czasu do ciszy nocnej. Nie miałam zamiaru ponownie ryzykować. 
~ Savara?! 
- Zobaczysz. – odparłam, ubierając na nogi buty. – I tak musisz ze mną iść, a wyjścia nie masz. 
By dotrzeć do mojego miejsca docelowego, nie musiałam na szczęście opuszczać budynku. Szybko znalazłam się w znanym mi skrzydle. Gdy stanęłam pod drzwiami, siła jakby wyparowała z mojego ciała. Straciłam tą pewność siebie i obojętność. Zamiast tych cech, zagościła niepewność. Niepewność i bojaźń przed tym, ze tu mogę wszystko stracić.
Westchnęłam cicho, by się uspokoić. Serce prawie przebijało się przez żebra, gdy zapukałam kilka razy w powierzchnię drzwi. Przełknęłam ślinę. 
Po kilku minutach, drzwi się otworzyły. Stanął w nich dobrze znany mi azjata. Jego mina wyrażała wszystko. Nie mając odwagi, wbiłam wzrok w podłogę, a pojedyncze kosmyki włosów, które wyszły z warkocza, opadły lekko na moją twarz.
- Jimin… - zaczęłam niepewnie. – Wiem, że nie chcesz mnie widzieć, po tym wszystkim co powiedziałam i co zrobiłam… - westchnęłam cicho, by przełknąć łzy. – Wiem, że pewnie mnie wyśmiejesz… Zrozumiem to i wiem, że nie chcesz mnie widzieć… Ale proszę Cię o wybaczenie… Sumienie nie pozwala zapomnieć. Proszę, wybacz mi… a potem już zostawię Cię w spokoju. Wtedy już nigdy nie będę Ci zawadzała i zatruwała Ci życia.
Spojrzałam na niego. Prosto na jego twarz. Wytarłam łzy ręką.
- Zniknę z Twojego życia. Będzie ono takie, jak przed tym jak mnie poznałeś…

< Jimin? Czy to już prawdziwy koniec? Teraz i tu, masz wybór… >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty