No co za baran. Sam prosi o manto, nazywając mnie skrzatem.
Przecież wcale nie jestem niska! Jak na kobietę to zaliczam się do tych
średnich! Ponownie nabrałam w ręce śniegu po czym mocno wtarłam go w twarz
chłopaka. Kręcił głową na wszystkie strony, kiedy pochylałam się nad nim biorąc
w dłonie kolejną porcję puchu.
- Nie jestem skrzatem! – zachichotałam i już podnosiłam dłoń
by wsmarować w jego twarz śnieg, lecz on był szybszy. Złapał mnie za nadgarstki
i przygwoździł do ziemi. Szybko zasłoniłam twarz dłońmi, sama na siebie zsyłając
zimno.
- Tylko nie w twarz! Nie wolno bo mam śliwę!- krzyknęłam
rozsuwając dwa palce by móc cokolwiek zobaczyć. Nagle poczułam kurewskie zimno
na całym brzuchu, poderwałam się szybko na nogi, a już po chwili zaczęłam
skakać.
- Ty waflu! – zaśmiałam się, starając wytrzepać cały śnieg z
pod bluzy.
- Waflu? – zachichotał mężczyzna wstając z ziemi. Otrzepał
śnieg z wierzchu swojego ubrania, po czym wlepił we mnie swój wzrok.
- Do stanika mi wpadło. – skrzywiłam się, czując śnieg tam,
gdzie nie powinno go być. Chłopak zaśmiał się jeszcze raz, kiedy to wykonywałam
chaotyczne ruchy rękoma, coby pozbyć się resztek śniegu.
- Wracamy? Nos Ci się już robi czerwony. – kiwnął głową w
stronę z której przyszliśmy. Przytaknęłam i dogoniłam go kilkoma sporymi
susami. Drogę powrotną przeszliśmy gadając o moich nie-umiejętnościach w
jeździe na rowerze, rolkach czy łyżwach, chłopak wyśmiał mnie, za co oczywiście
wylądował w zaspie. Kiedy byliśmy już pod drzwiami pokoju, grzecznie zapytałam
czy nie zechciałby wejść. Długo nie musiałam go namawiać. W środku rozwaliliśmy
się na łóżku, wyciągając z pudełka jakąś starą planszówkę. Gra była przednia,
bo wygrałam dwa razy. Tym razem obeszło się bez żadnych zakładów. W trakcie
trzeciej rundy byłam bardzo senna i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.
Obudził mnie hałas. Donośne charczenie wydobywało się z rogu
pokoju. Potwór jaki czy co? Nieco spanikowana chwyciłam poduszkę i podsuwając
się do krańca łóżka, przygotowałam się do rzutu. To nie był żaden potwór tylko
Leo, chrapał na kanapie tak głośno, że mnie obudził. Zamachnęłam się i rzuciłam
poduszką prosto w jego twarz. Obudził się w jednej chwili i zdezorientowany
odrzucił ją z takim samym impetem. Obrywając w facjatę upadłam plecami w plusz
materaca.
- To bolało. – mruknęłam łapiąc się za nos. Poczułam jak
lewa strona twarzy zaczyna mi pulsować. Niby poduszka, a sprawiła mi sporo
bólu. Nagle podskoczyłam lekko na materacu. Leo walnął się na wyro tuż obok,
tym samym wyrzucając mój ciężar nieco w górę.
- I co, zadowolony jesteś?!.- warknęłam z udawanym wyrzutem.
Gwałtownie podniosłam się do siadu, prostując w tym samym momencie plecy. Wciąż
dłonią zakrywałam nos. Chłopak usiadł tak samo szybko, patrząc na mnie z
przejęciem.
- Widzisz co zrobiłeś?!- podniosłam głos, posyłając mu
gniewne spojrzenie.
- Pokaż. – mruknął marszcząc brwi i próbując zabrać moją
rękę. W jednej chwili wybiłam się nogami z materaca cały swój ciężar
przerzuciłam na mężczyzna. Nie minęła sekunda a oboje leżeliśmy na ziemi
pokładając się ze śmiechu. To nic, że z półki obok pospadały nam na głowy
telefony, liczy się zabawa. Położyłam głowę na jego torsie, próbując
powstrzymać śmiech.
- Jesteś stuknięta. – zaśmiał się, podnosząc się na
łokciach.
- I Vice versa. – posłałam mu szczery uśmiech.- A tak poza tym chrapiesz jak jakiś traktor!
- Porównałaś mnie do traktora? – przetarł twarz dłonią,
starając się stłumić śmiech.
- Do niczego innego się nie da!- parsknęłam śmiechem podnosząc
się do siadu.
Leoś? :33
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz