środa, 1 lutego 2017

Od Charlie C.D Leo.

No co za baran. Sam prosi o manto, nazywając mnie skrzatem. Przecież wcale nie jestem niska! Jak na kobietę to zaliczam się do tych średnich! Ponownie nabrałam w ręce śniegu po czym mocno wtarłam go w twarz chłopaka. Kręcił głową na wszystkie strony, kiedy pochylałam się nad nim biorąc w dłonie kolejną porcję puchu.
- Nie jestem skrzatem! – zachichotałam i już podnosiłam dłoń by wsmarować w jego twarz śnieg, lecz on był szybszy. Złapał mnie za nadgarstki i przygwoździł do ziemi. Szybko zasłoniłam twarz dłońmi, sama na siebie zsyłając zimno.
- Tylko nie w twarz! Nie wolno bo mam śliwę!- krzyknęłam rozsuwając dwa palce by móc cokolwiek zobaczyć. Nagle poczułam kurewskie zimno na całym brzuchu, poderwałam się szybko na nogi, a już po chwili zaczęłam skakać.
- Ty waflu! – zaśmiałam się, starając wytrzepać cały śnieg z pod bluzy.
- Waflu? – zachichotał mężczyzna wstając z ziemi. Otrzepał śnieg z wierzchu swojego ubrania, po czym wlepił we mnie swój wzrok.
- Do stanika mi wpadło. – skrzywiłam się, czując śnieg tam, gdzie nie powinno go być. Chłopak zaśmiał się jeszcze raz, kiedy to wykonywałam chaotyczne ruchy rękoma, coby pozbyć się resztek śniegu.
- Wracamy? Nos Ci się już robi czerwony. – kiwnął głową w stronę z której przyszliśmy. Przytaknęłam i dogoniłam go kilkoma sporymi susami. Drogę powrotną przeszliśmy gadając o moich nie-umiejętnościach w jeździe na rowerze, rolkach czy łyżwach, chłopak wyśmiał mnie, za co oczywiście wylądował w zaspie. Kiedy byliśmy już pod drzwiami pokoju, grzecznie zapytałam czy nie zechciałby wejść. Długo nie musiałam go namawiać. W środku rozwaliliśmy się na łóżku, wyciągając z pudełka jakąś starą planszówkę. Gra była przednia, bo wygrałam dwa razy. Tym razem obeszło się bez żadnych zakładów. W trakcie trzeciej rundy byłam bardzo senna i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.
Obudził mnie hałas. Donośne charczenie wydobywało się z rogu pokoju. Potwór jaki czy co? Nieco spanikowana chwyciłam poduszkę i podsuwając się do krańca łóżka, przygotowałam się do rzutu. To nie był żaden potwór tylko Leo, chrapał na kanapie tak głośno, że mnie obudził. Zamachnęłam się i rzuciłam poduszką prosto w jego twarz. Obudził się w jednej chwili i zdezorientowany odrzucił ją z takim samym impetem. Obrywając w facjatę upadłam plecami w plusz materaca.
- To bolało. – mruknęłam łapiąc się za nos. Poczułam jak lewa strona twarzy zaczyna mi pulsować. Niby poduszka, a sprawiła mi sporo bólu. Nagle podskoczyłam lekko na materacu. Leo walnął się na wyro tuż obok, tym samym wyrzucając mój ciężar nieco w górę.
- I co, zadowolony jesteś?!.- warknęłam z udawanym wyrzutem. Gwałtownie podniosłam się do siadu, prostując w tym samym momencie plecy. Wciąż dłonią zakrywałam nos. Chłopak usiadł tak samo szybko, patrząc na mnie z przejęciem.
- Widzisz co zrobiłeś?!- podniosłam głos, posyłając mu gniewne spojrzenie.
- Pokaż. – mruknął marszcząc brwi i próbując zabrać moją rękę. W jednej chwili wybiłam się nogami z materaca cały swój ciężar przerzuciłam na mężczyzna. Nie minęła sekunda a oboje leżeliśmy na ziemi pokładając się ze śmiechu. To nic, że z półki obok pospadały nam na głowy telefony, liczy się zabawa. Położyłam głowę na jego torsie, próbując powstrzymać śmiech.
- Jesteś stuknięta. – zaśmiał się, podnosząc się na łokciach.
- I Vice versa. – posłałam mu szczery uśmiech.-  A tak poza tym chrapiesz jak jakiś traktor!
- Porównałaś mnie do traktora? – przetarł twarz dłonią, starając się stłumić śmiech.
- Do niczego innego się nie da!- parsknęłam śmiechem podnosząc się do siadu.

Leoś? :33

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty