Gdy wyszłam z łazienki, jako tako ogarnięta i przebrana w ciuchy Hailey, zauważyłam bawiące się daemon'y. Daeron rzadko kiedy komuś okazywał swoje zainteresowanie, ale miał nosa do tych dobrych.
Byłam ogółem lekko zdziwiona, że dziewczyna niemal z radością przyjęła do wiadomości to, że spędzę u niej noc. Taka dobra z niej aktorka, czy mnie serio polubiła? W sumie na pewno nie czytałaby na siłę ze mną tych komiksów.
- Pościeliłam Ci łóżko. – zarzuciła kciuk za siebie, wskazując na pościel w zielone dinozaury. Była cudowna! Zachichotałam, po czym rzuciłam się na miękką kołdrę. Posłała mi ponownie uśmiech, po czym weszła do łazienki.
W tym czasie ja wgramoliłam się pod cieplusią kołderkę i przymrużyłam z rozkoszą oczy.
- Fajniusia, co? - usłyszałam nagle nad sobą
Oh, czyżbym trochę przysnęła? Spojrzałam na nią sennym wzrokiem.
- O nie, już chcesz spać? Chyba żartujesz - zaśmiała się - Ja tu miałam nadzieję na pogaduchy do rana
Nie odpowiadając jej, wstałam z łóżka i skierowałam swoje kroki do łazienki. Odkręciłam zlew, naczerpałam wody do dłoni i oblałam sobie nią twarz. Woda ściekła mi po szyi, aż na podłogę. Szybko wytarłam mokre miejsce skarpetką.
- Mogę wiedzieć, co robisz? - usłyszałam rozbawiony ton dziewczyny
Podniosłam głowę i w odbiciu lustra ujrzałam najpierw siebie, a później Hailey opierającą się o framugę białych drzwi. Szczegół był tylko taki, że ja wyglądałam jak mokry szczur.
- Chciałaś pogadać - wyszczerzyłam się do niej
***
- Naprawdę nie wiem, co mam robić, Hay... - westchnęłam, idąc ramię w ramię obok przyjaciółki po korytarzu
Dni mijały nieubłaganie, a wydarzyło się tak wiele....
Tak, znowu. Tym razem Leo zdążył umrzeć i zmartwychwstać. Dosłownie.
A ja kiedyś myślałam, że mam zwykłe życie...co było absurdem, przecież mam swoją Mroczną Materię. Ale mimo wszystko nawet to wydawało mi się normalne.
Miałam problem natury...sercowej. I tylko Hailey mogłam powiedzieć, co mi leży na tym nieszczęsnym sercu. Odkąd miałam komu się wygadać, czułam się odciążona z tego wszystkiego. I co dwie głowy, to nie jedna.
Wspólnie przekroczyłyśmy próg drzwi do biblioteki, a za nami nasze daemon'y. Dziewczyna rozejrzała się, zanim mi odpowiedziała. Nie ma tutaj żywej duszy...a raczej ani jednej połowy, ani drugiej.
- Nie kochasz go już? - zapytała prostu z mostu
Poczułam się tak, jakbym dostała w liścia w twarz.
- Oczywiście, że kocham, tylko...
- Nie chcesz, by historia się znowu powtórzyła. Obwiniasz się o jego poprzednią "śmierć". - dokończył, jakby czytała mi w myślach
Spuściłam głowę, przygryzając dolną wargę. To wszystko było takie skomplikowane.
Opadłam ciężko na najbliższą sofę, odchylając głowę do tyłu na oparciu. Ostatnio tylko w bibliotece czułam się komfortowo.
- Ja po prostu chcę, żeby był szczęśliwy...beze mnie. Może nawet być z tą całą Selene - wypowiedziałam jej imię, jakbym wypluwała truciznę
Hailey roześmiała się głośno.
- Żartujesz? Przez tą laskę mam zmasakrowany ryj, siedziałam w izolatce i wypchnęłam chłopaka przez okno. I nie zapominajmy, że to inwalida w kwestii związków. Pusta lalunia i tyle, do pięt nam nie dorasta
- Sugerujesz coś? - podniosłam głowę i spojrzałam na nią, unosząc jedną brew - Byłabyś odpowiedniejszą partnerką dla Leo?
- Co ty, nikt by nie chciał Jezusa, który był przez jakiś czas trupem
Parsknęłam śmiechem. Jak zwykle poprawiła mi humor.
[Hailey? Taki trochę brak pomysłu, wal swój xd]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz