Chwilę wpatrywałam się w Sebastiana, marszcząc brwi w
złości. Dlaczego wybrał akurat tę część wyzwania? Kiedy wlepił we mnie swój
pytający wzrok, energicznie pokręciłam głową. Szybko założyłam na głowę kaptur
i ściągnęłam sznureczki, ukrywając tym samym całą swoją twarz.
- O Nie, Na to nie licz. Rób z siebie barana i ściągaj
ciuchy. Ja nie patrzę. – mruknęłam. Długo nie wytrzymałam z tym kapturem na
głowie, po czasie zaczęło brakować mi tlenu, przez co byłam zmuszona do
ściągnięcia okrycia. Kiedy skierowałam swój wzrok na Sebastiana, siedział już w
samych bokserkach, z miną naburmuszonego dziecka. Z trudem powstrzymałam falę
śmiechu. Dziwnym trafem, przegrałam ostatnią rundę, za co zostałam obdarzona
niewykonalnym zadaniem.
- Zrób z pięć pompek. Jak nie zrobisz, zostaniesz
przechrzczona mianem laleczki, nie umiejącej sobie poradzić dziewczynki. –
warknął Alex, wyginając usta w sprytnym uśmiechu. Posłałam w jego kierunku
złowrogie spojrzenie, wyjmując w tym samym czasie ogipsowaną rękę z kieszeni.
- Mam złamaną rękę baranie. Nie mogę zrobić pompek.
- Więc będziesz lalunią, ojej. – udał przejęcie, po czym
głupkowato się zaśmiał. Kiedy to zrobił został obdarzony przez moich przyjaciół
zspojrzeniami, które mogły wskazywać tylko jedno – „ masz przejebane” .
- Wolę być lalunią niż szczerbatym pieskiem. – Uśmiechnęłam się
sztucznie po czym wyprostowałam nogi. – Koniec gry, więc może znajdźcie sobie
jakieś inne zajęcie. – rzuciłam do chłopców, którzy zaszczycali nas swoją
obecnością kilka ostatnich godzin. Schlierenzauer warknął coś pod nosem po czym wstał i biorąc za
fraki swojego kumpla wyszedł. Leo i Sebastian obdarowali mnie zdziwionymi
spojrzeniami.
- No co? –
zmarszczyłam brwi, po czym zaczęłam zbierać karty do kupy.
- Szczerbaty
piesek, huh? – zaczął Sebastian, po chwili wciągnął na tyłek spodnie.
- Nie miał
górnej dwójki i trójki oraz dolnej jedynki, nie gadajcie, że nie widzieliście.
Ktoś mu niezły cios zasadził – parsknęłam śmiechem odnosząc karty na swoje
miejsce. Gdy wróciłam chłopcy zaproponowali film. Cóż, ostatnio było w miarę
sympatycznie, więc zgodziłam się, proponując swoje lokum. W pokoju miałam
zrobiony prowizoryczny rzutnik, który mógł pokazać na ścianie obraz
wielokrotnie większy. Przemierzając korytarz, ponownie trafiliśmy na tego
barana Alexandra. Bez słowa złapał Liona za nadgarstek, po czym zaczął go
ciągnąć w przeciwnym kierunku.
- Ej koleś,
ogarnij się ok? Jak na razie sprawiasz tylko kłopoty i wkurwiasz wszystkich
dookoła. – rzuciłam, kiedy mężczyzna zaczął ciągnąć bruneta. Na moje słowa
odwrócił się, po czym stanął naprzeciwko. Był wyższy, co zmusiło mnie do
zadarcia głowy w górę. Patrzyłam mu w oczy, we własnych mając złość.
- A ty co?
Obrońca praw zwierząt? – prychnął by po chwili odepchnąć mnie w kierunku
ściany. Wyciągnęłam ręce z kieszeni, by złapać równowagę. Niestety wylądowałam
na tyłku. Długo sobie nie posiedziałam, gdyż Sebastian podniósł mnie za paszki
na równe nogi. Kiedy zdałam sobie sprawę
co właśnie się stało, poczułam nagłą chęć wybicia mu kolejnych zębów.
- Raczej
przyjaciółka - warknęłam podchodząc
bliżej mężczyzny. W jednej chwili podniosłam ręcę, a kiedy otworzył usta by coś
powiedzieć wymierzyłam w jego brodę lewy prosty. Gdy po chwili dołączyłam do
tego prawy prosty uderzając prosto w jego podbródek chłopak zachwiał się, w
tamtej chwili wymierzyłam mu też ostrego kopa przez co był zmuszony do
cofnięcia się o parę kroków. Moje ciosy musiały być wymierzone w górę, co nieco
komplikowało sprawę. Poza tym lewa ręka, na której znajdował się gips, zaczęła
srogo napierdalać. Rozproszyło mnie to.
Zacisnęłam prawą rękę na gipsie, jakbym wierzyłam, że to w czymś pomoże.
Syknęłam zaciskając mocniej powieki. Kurwa, co mnie podkusiło żeby mu
przywalić? A no tak, popchnął mnie. Nagle na moją twarz również zawitał ból.
Poczułam się, jakby ktoś sprzedał mi cios jakimś ciężkim przedmiotem,
obstawiałabym młotek, gdybym nie była pewna, że to właśnie pięść Schlierenzauera
zawitała na mojej twarzy. Wleciałam na ścianę za sobą, przystawiając prawą rękę
do nosa. Zamroczyło mnie i to porządnie. Mimo, że mężczyzna nie trafił prosto w
nos, czułam jak po moich wargach ścieka krew. Przez chwilę usłyszałam za sobą
śmiech, lecz nagle ucichł, jakby ktoś zatkał mu gębę. W jednej chwili poczułam
na ramionach czyjeś dłonie, odwróciłam się gwałtownie, gotowa do ciosu, lecz
osoba, która mnie zaskoczyła nie okazała się być wrogiem. To był Sebastian,
spojrzał na mnie, po czym chwycił za podbródek i odwrócił moją głowę w ten
sposób, że część która ucierpiała była
skierowana w jego stronę. Cicho zacmokał.
- Będzie
siniak.. – szepnął po czym zabrał rękę. Siniak czy nie, ważne, że tamten mnie
popamięta. Moich przyjaciół się tak nie traktuje, o nie nie. Dopiero teraz
zorientowałam się, że ów wrogi osobnik leży na ziemi, a mnie ktoś ciągnie w
kompletnie przeciwnym kierunku. Teraz moi przyjaciele postanowili ciągać mnie.
Świetnie. W mgnieniu oka znaleźliśmy się w skrzydle. Pax nastawił mi nos i dał
mrożonkę, zaś dla Leo opatrzył zdarte kłykcie. A więc to on posłał go na glebę.
Chyba naprawdę się nie lubią. Kiedy wyszliśmy, chłopcy chwilę ze sobą szeptali,
wymieniając wymowne spojrzenia. Nagle ich oczy utkwiły we mnie.
- Mieliśmy
iść oglądać film… - mruknęłam. Czułam pojawiającego się na lewej stronie
twarzy, fioletowego sińca. Po chwili wahania wszyscy troje ruszyliśmy w stronę
mojego pokoju. Na miejscu załączyłam film, umieszczając telefon w rzutniku. Nie
wiem czemu, ale panowała jakaś napięta atmosfera. Czułam, że się na mnie gapią
i w końcu nie wytrzymałam. Zatrzymałam nagranie i siadając naprzeciw chłopców
spytałam.
- Co z wami?
– warknęłam oburzona, wycierając stróżkę krwi, która wyciekła z mojego nosa.
Leo? Wymianka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz