- Nie - odparł - Nadal jestem przynajmniej dla Ciebie tym samym Dylanem, który jest w stanie zrobić Ci tu striptiz jak nad Tamizą w naszą ostatnią wspólną zimę.
Oh, pamiętna noc nad Tamizą. Był wtedy Sylwester. Pamiętam, jak skłamałam rodzicom, że przenocuję u przyjaciółki. Tak naprawdę poszliśmy na Tower Bridge, Dyll miał akurat osiemnaście lat i korzystał z tego pełnymi garściami. Ja, rozsądna piętnastolatka, miałam poczucie odpowiedzialności za jego wygłupy po pijaku.
Cóż, zanim zdążyłam się zorientować w sytuacji, Dylan nie miał już kurtki i bluzy. Chciałam go powstrzymać, ale w odpowiedzi dostałam jego koszulką po głowie. Zapewne do tej pory nie wie, że to wtedy po raz pierwszy widziałam chłopaka bez koszulki. Pamiętam, jak się do mnie przytulał...mimo niskiej temperatury biło od niego gorąco. Aaron się w końcu zdenerwował i przyciągnął go za fraki do domu. Stare, dobre czasy... Zawsze miał dość słabe nerwy, wiecznie szukał guza. Mimo tego, co mi zrobił, mam nadzieję, że owego guza nie znalazł. Pamiętam, że cała sprawa się wydało, bo widział mnie ktoś ze znajomych mamy...i od tego czasu na Sylwestra wywożono mnie za miasto, do cioci.
- Wątpię - mruknęłam
- Tak? - zrzucił bluzę i dorwał się do koszulki, która po chwili leżała już na lodzie. - Będziesz miała mnie na sumieniu, ty mała bezduszna istoto, która nie chcesz mi powiedzieć, dlaczego nagle zaczęłaś się wzdrygać na każde moje dotknięcie. Jesteś dla mnie najważniejsza, nie skrzywdzę cię, ty mały wariacie! - zabrał się za rozpinanie paska u spodni
- Właśnie mnie krzywdzisz. Krzywdząc siebie.
- Ojej, jakie to słodkie - jego uśmiech ze słodkiego zmienił się w niemal szatański, ale na szczęście nie zdjął spodni.
W sumie to byłoby dość trudne, biorąc pod uwagę to, że miał na nogach łyżwy.
- Nie pajacuj i się ubieraj debilu - westchnęłam
- To mnie złap - zaśmiał się, odjeżdżając parę metrów dalej.
Oczywiście po przejechaniu jakiś dwóch metrów zrobiłam pokaźny szpagat, taki jak przy pierwszej wizycie nad stawem...
Dylan roześmiał się głośno, rzucając jakieś uwagi na temat baletu i moich brakach w umiejętności jeżdżenia na łyżwach.
Tylko, że tym razem nieco zabolało. Tak to jest, jak się zaniedbuje treningi. Syknęłam głośno.
- W porządku? - przestał się śmiać i zmarszczył brwi, podjeżdżając do mnie.
Wykorzystałam sytuację i złapałam go za ramię. Jego skóra była gorąca, jak pięć lat temu nad Tamizą.
- Mam cię! - spojrzałam mu głęboko w jasnoniebieskie oczy, w których kiedyś tak lubiłam tonąć.
Odwzajemnił spojrzenie, jakby rzucając mi wyzwanie.
Skłam.
To pojawiło się w mojej głowie nagle, zagłuszając wszystkie inne myśli.
Skłam.
Skupiłam całą swoją wolną wolę, usiłując nie przygryźć wargi.
- Dyll, naprawdę nic mi nie jest. Jestem po prostu zmęczona, przytłoczona tym wszystkim...przejdzie mi, jak zawsze. - uśmiechnęłam się
Tak, jak zawsze to ukryjesz głęboko w sobie, zakopiesz...ale pewnego dnia to wszystko wypłynie na powierzchnię i cię przytłoczy. Nie będziesz w stanie oddychać.
Puściłam go, znacząco kiwając głową w stronę porzuconych na lodzie ubrań.
- Ubieraj się, bo oślepnę zaraz
[Dylan?:3]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz