Gdy chciałem ją załapać za ramiona, ta się cofnęła. Chcę jej to wszystko wyjaśnić, muszę to zrobić, bo inaczej będę u niej skończony.
- Cześć - powiedziała lekko się uśmiechając.
Co mam jej powiedzieć ? Hey, przepraszam, że widziałaś to ale pomóż.. ?
To jest bez sensu, musiałbym z nią porozmawiać na osobności, bo wiem, że zaraz mogę dostać za swoje...
- Hey - powiedziałem uśmiechając się. Chciałem z nią spędzić jak najwięcej czasu ale był jeden problem i on stał może cztery metry za mną. - Co tam ? - zapytałem lekko zaniepokojony.
- Dobrze, ale pozwolisz, że pójdę po śniadanie...
Eh.. jak zawsze pod górkę.
- Alves, co tak długo rozmawiasz z tą damą ? - usłyszałem za sobą głos. - Oj, niech panienka wybaczy, gdzie moje maniery, jestem Alexander, Alex w skrócie.
Serio Schlierenzauer, serio ? Będziesz się podlizywał ?
- Wybacz, ale zabiorę ci mojego kolegę - po tych słowach Alex odprowadził mnie wzrokiem abym poszedł na śniadanie, a ja dziewczynie powiedziałem nieme słowo, które brzmiało "HELP"
Cholerne minuty, sekundy.. mam go dość ! Jest tutaj bardzo krótko a zdążył mnie już kilkadziesiąt razy zdenerwować.
Zjedliśmy w ekspresowym tempie.
- Alex, chcę pobyć sam.. przynajmniej do godziny osiemnastej masz mi dupy nie zawracać, czy to jasne ?
- Dlaczego niby, zawsze lubiłeś spędzać ze mną czas.
Trzymajcie mnie, bo mu jebnę.
Wstałem i zasunąłem za sobą krzesło.
- Daj mi spokój - powiedziałem stanowczo i wyszedłem.
Kierunek... pokój, chcę pobyć sam z Sanczesem i wszystko przemyśleć. Nie mam ochoty na jakiekolwiek spotkania a szczególnie z Alexem.
***
Minęło kilka godzin, na zegarach wybiła godzina piętnasta. Ktoś zapukał do drzwi, gdy je otworzyłem zobaczyłem Schlierenzauer'a.
- Won, nie ma jeszcze osiemnastej.
- Leo, nie przesadzaj, chcę trochę czasu z tobą spędzić.
- Ja nie chce !
Starałem się zamknąć drzwi ale jednak nie dałem rady, wszedł jak do siebie, dodatkowo popychając mnie na łóżko.
- Czego ty chcesz ?!
- Ciebie - powiedział zmysłowo.
- Facet, nie ma mowy, nie kocham cię, mam dość twoich zagrywek, wynoś się stąd !
- Leoś... - powiedział cicho.
Dlaczego ja się wzdrygam na to zdrobnienie ? Dlaczego to wszystko jest tak bardzo pojebane ?!
Tak tylko mówiła do mnie Ari... nie chce czuć obrzydzenia, gdy ktoś wypowie w ten sposób moje imię.
- Alex wypierdalaj stąd !
- Alves, nie licz na to.
- Aż tak pewny siebie jesteś ?
- Owszem, zacznijmy od tego, że będzie ciebie trzeba odseparować od innych ludzi z którymi się zadajesz...
- Chyba śnisz...
- Nie Leoś, nie śnie. To wszystko jest prawdą...
Podszedł do mnie i popatrzył mi w oczy, a następnie zaczął błądzić ręką po moim torsie.. Nienawidzę tego... nie on. Niestety zdjął ze mnie koszulkę.
- Zostaw mnie... - powiedziałem cicho.
- Nie - rzekł mi do ucha.
Ciarki przeszły całe moje ciało.
Nie dam sobą pomiatać i nie będę czyjąś zabawką.
Odepchnąłem go.
- Leonard, co to ma znaczyć ?!
- Masz mnie zostawić.
- Ha.. ta dziwka poprzewracała ci w głowie, jesteś głupi Alves, przez nią za pewne masz te blizny, przez głupią i nic nie wartą dziwkę.
O nie... nikt tak o niej nie ma prawa mówić !
Popchnąłem go na drzwi podduszając go.
- Odwołaj to.
- Nigdy - rzekł i nacisnął na klamkę. Drzwi się otwarły.
- Nie masz żadnego prawa aby tak mówić o Arianie, sam jesteś dziwką i to na dodatek męską ! Nigdy cię nie kochałem więc się odpierdol ode mnie i od niej ! Nie pokocham nikogo innego..
- Jesteście równo pokurwieni...choć, nie.. ona bardziej - powiedział z głupim uśmieszkiem.
Nie wiem jak, nie wiem kiedy ale zgromadziłem w sobie tyle siły aby wywalić mu w zęby. W sumie nie wiem jakim cudem ale mu dwa wybiłem.
- Nie zbliżaj się do tego miejsca, jeszcze raz powiesz coś na Ariane bądź na mnie, to kolejne zęby będą się walać po podłodze.
Moje wkurzenie było widać z każdej strony...
Gdy Alexander wstał na proste nogi i poszedł do siebie ja mogłem odetchnąć z ulgą.
Oparłem się plecami o zimną ścianę po czym zjechałem po niej.
Najgorszy dzień ever.
~ Dobrze zrobiłeś - usłyszałem głos fenka.
Przynajmniej ta bestia wie, że chce chronić jakoś Ari...
~ Leo... chyba miałeś widownie, popatrz w prawo.
Odwróciłem głowę i zobaczyłem Ariane stojącą przed drzwiami prawdopodobnie Dylana. Cały czas miała rękę gotową do pukania do drzwi. Czyli to widziała, nic przed nią nie umknęło.
Patrzyła się w jeden punkt, nie wiem czy to byłem ja czy coś nad moją głową, miała lekko rozchylone usta, jakby chciała coś powiedzieć.
- Ari, przepraszam, że musiałaś to oglądać ale postaw się w mojej sytuacji...
~ Leo, twoje kostki..
Spojrzałem na dłoń, super. Dlaczego ja mam pecha ?! Jestem po prostu chodzącym nieszczęściem !
Wstałem i podszedłem do dziewczyny.
- Powiedź coś.. proszę, ja nie zniosę po raz kolejny tego milczenia... - rzekłem patrząc na nią błagalnym wzrokiem...
< Ari ? 3:37 Piękna godzina dodatkowo bez sensu ...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz