wtorek, 31 stycznia 2017

Od Josha C.D. Hailey

Jak ja czasami nienawidzę Morgensterna. Od kilku dni zauważyłem, że jego cudowna skłonność to wybuchów się strasznie nasiliła, przez co nie obyło się między nami bez kłótni. Kilka ciężkich słów, wyjście i tak irytująca cisza. Dokładnie wiedziałem, co się dzieje z Dyllem po naszych kłótniach - jest niebezpieczny jak cholera. Dobra trzy godziny, czas iść go ogarnąć, bo jeszcze komuś coś zrobi. Właśnie wypadłem z pokoju, żeby do niego pójść, kiedy drzwi napotkały opór, po chwili usłyszałem cichy jęk i jak ktoś upada. Kurwa, serio. Brawo Joshua. Postanowiłem pomóc ofierze mojej głupoty, jak się okazało Hailey. Siedziała na podłodze, delikatnie przystawiając dłonie do nosa i krzywiąc się.
- Hailey? Przepraszam - podszedłem do niej i kucnąłem przed nią. - Wiesz złość, głupota, przypadek i tak się kończy.
- Nic się nie stało.
- Czyli normalnie masz taki czerwony nos? - wymusiłem z siebie uśmiech. Nie było mi do śmiechu. Przecież mogłem jej zrobić krzywdę. Boli mnie czasami ta moja impulsywność. - Chodź spróbujemy coś z tym zrobić.
- Nie trzeba.
- Ale ja nie pytałem czy trzeba - nie zniechęciło mnie jej zdziwione spojrzenie, jedną rekę dziewczyny założyłem sobie na szyję, a sam objąłem ją pod ramionami i delikatnie podniosłem, trzymając ją blisko siebie. Przeszliśmy do pokoju i posadziłem ją na łóżku. Podszedłem do okna, które otworzyłem, zgarnąłem trochę śniegu z parapetu i ulepiłem z niego kulkę. Wróciłem do Hail i usiadłem obok. - Musisz przyłożyć.
- Żeby mi ręce zamarzły? - zaśmiała się, ale i tak sam najdelikatniej jak potrafiłem przytknąłem śnieg do jej nosa. Przez krótką chwilę miałem wrażenie, że zrobiło jej się głupio.
- Musisz dostać chyba ochronę osobistą czy coś - zmieniłem temat.
- Wystarczy, że taki jeden nie będzie się do mnie zbliżał. Rozumiesz, upadł na mnie, zrzucił ze schodów, nogę połamał i możliwe że nos… Auć - delikatnie przejechałem dłonią po jej nosie.
- To jakiś straszny idiota i sadysta musi być.... a nos nie jest złamany. Wiem co mówię.
- Ty powiedziałeś, że idiota.
- Ale nie zaprzeczyłaś.
- Gdybym tak myślała, to bym mu to powiedziała, a nie chowała się po pokojach wybawicieli od niego  - odparła i wyraźnie czekała na odbicie piłeczki, ale to nie nastąpiło. Po prostu siedziałem i się na nią gapiłem. Po moim wyjściu, tam na korytarzu, powiedziała, że byłem jak chłopakiem. Zastanawiało mnie jak to właściwie możliwe, przecież ja nawet nie potrafię przywiązać się tak całkiem do Dylana, a jednak ona miała w sobie to coś. Coś nieokreślonego, co przyciągało mnie jak magnez. Dodatkowo była bardzo ładna, nawet z tym czerwonym nosem. Mógłbym utonąć w zieleni jej oczu i miałem na to niespotykaną u mnie wcześniej ochotę. Zastanawiało mnie też jak wiele straciłem. Czy długo byliśmy razem? Na jakiej zasadzie się to opierało? Nie… to nie mogła być umowa jak kiedyś, bo miałem do niej dziwny szacunek. Nie chciałem jej rozczarować, ale sądząc po serii naszych wypadków, które spowodowałem najprawdopodobniej niechcący, słabo mi to wychodziło. Nigdy zresztą specjalnie się nie starałem w kontaktach międzyludzkich, bo zastępowały mi to narkotyki. - No co? O czym tak myślisz?
- Myślę o tym ile mi umknęło…
- Trochę tego było.
- Opowiesz mi? - zaprzeczyła, a ja westchnąłem. - Dlaczego?
- Bo jeśli wróci ci pamięć to będziesz to pamięć, a jeśli nie wróci to tak będzie prościej.
- Nie myślisz tak - odparłem stanowczo, ale nie agresywnie. - Chcesz, ale wiesz, że to nie prawda.
- Widać tak miało być - odparła wstając.
- To jest średnio zadowalająca mnie odpowiedź.
- Mało mi nosa nie złamałeś i jeszcze oczekiwania jakieś? - skrzyżowała ramiona.
- Dam ci radę. Spójrz na mnie, nie chodzę pod czyimiś drzwiami i mam cały nos…
- Żegnam - ruszyła do drzwi, ale szybko wstałem i po dwóch krokach zgrodziłem jej drogę.
- Oj nie gniewaj się, jestem gotów na kolanach błagać o litość.
- Dylan pewnie też zaraz wróci…
- Tak, wyczuwa cię jak pies gończy, ale widzisz delikatnie się poróżniliśmy w kwestii jego spraw sercowych… podobno ma serce... - dodałem piszej, jednak zaraz powróciłem do normalnego tonu - więc szybko nie wróci. Zresztą nie mogę być od niego uzależnionym jeśli ma mi ta pamięć wrócić.
- Dlaczego właściwie chcesz odzyskać te wspomnienia?
- Żeby zrozumieć jak to możliwe, że patrzysz na takie zero jak ja, takim wzrokiem.
- Jakim? - zmarszczyła brwi.
- Z nadzieją, której to ja zawsze szukałem. Jakbym tylko ja mógł sprawić, że nie rozsypiesz się w kawałki. To dla mnie coś tak nowego i niezrozumiałego, że nie mogę normalnie funkcjonować, bo myślę o twoich oczach. Zresztą pięknych, ale pewnie każdy ci to mówi...
- No tak się składa, że nikt.
- Widzę sami idioci w tym ośrodku, żadnego faceta - zaczęła się śmiać.

Hailey?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty