niedziela, 29 stycznia 2017

Od Danaya'i

On mnie gonił, uciekałam, aż dobiegłam do muru, próbowałam znaleźć wejście, lecz on był szybszy. Uderzył mnie, złapałam się za policzek.
- Jesteś moją, nie uciekniesz mi mała dziwko. - Powiedział, zaczął mnie dotykać. Odepchnęłam go tak mocno jak tylko mogłam i zaczęłam znowu uciekać, w pewnej chwili skrzydła się pojawiły, a ja się wzniosłam i wleciałam na drugą stronę muru. Szłam było ciemno nie wiem, która nawet godzina. I nagle ciemność, słyszałam głos kobiety...
Ze snu wyrwalo mnie walenie do drzwi. Zwlekłam się z łóżka i podeszłam żeby otworzyć. Za nimi była ta kobieta Margaret Hersey. Wpuściłam ja do pokoju, po co przyszła??
- Danaya nie zbliżaj się do muru, pamiętam tamta dziewczynę. Nadal próbujemy to rozgryźć. - Powiedziała siadając na brzegu łóżka.
Kiwnęłam głową, na znak że rozumiem. Nie chciałam powtórki, to było dawno, a ten sen..jakby to się zdarzyło wczoraj... Nie pamiętam nic z przeszłości. Pojawiają się urywki, ale to nie całość. Jakby jakąś blokada mi to uniemożliwiła..

Ta bardzo miła kobieta, wstała i jakby nigdy nic wyszła z pokoju, lecz jeszcze powiedziała mi o 'badaniach' żebym na nie przyszła. Nie złapałam żadnych reguł, byłam i jestem z tych grzecznych.
Podeszłam do lustra, odwróciłam się plecami, i spojrzałam na tatuaż, mienił się na niebiesko-szkarłatno, wpatrywałam się w niego nawet nie wiem jak długo.
Ocknał mnie budzik, a dokładnie Fromax. Wzięłam prysznic orzeźwiający i przebrałam się w świeże ubrania, nałożyłam jeszcze mocny makijaż i związałam włosy w wysokiego kucyka. Założyłam glany i razem z przytulakiem, wyszłam z pokoju zamykając go. Gdy dotarłam do kuchni wzięłam tylko butelkę wody, wymijając tłum.
Słyszałam jakieś szepty, śmiech... Zerknęłam tylko na jakiegoś chłopaka, który akurat wyglądał znajomo, jakbym już kiedyś go poznała. Czym prędzej pognałam, do dobrze znanego mi pomieszczenia coś na kształt laboratorium.. Ta... Podeszłam ledwo zauważalnie do paru osób, usiadłam na kanapie.
- O już jesteś. - Powiedziała jedna z dwóch Pań.. - Powiedz nam co dziś Ci się śniło. - Powiedziała druga.
Nie specjalnie o tym mówiłam, ale starczyło im tylko tyle. - To był on, znowu mnie gonił... - Powiedziałam ledwo słyszalnie, pominęłam fakt o skrzydłach ale tym lepiej..
Mówili coś tam jeszcze do mnie ale zbytnio nie słuchałam.
***
Dopiero po dwóch godzinach opuściłam tamto pomieszczenie, wzięłam łyka wody. Czułam na sobie jakby ktoś robił we mnie dziurę wzrokiem. Lekko podnioslam głowę, i napotkałam wrok tego kolesia, jakoś nie specjalnie chciałam być zauważona.
Ten osobnik był wysoki i jakoś mógł mieć koło 20-25 lat. Dziwnym trafem kierował się w moją stronę. Miałam zamiar uciec, ale była piękna pogoda, zostałam.
Usiadłam na ławeczce niedaleko wejścia, głaskałam dłonią malucha mojego. A ten toteż osobnik usiadł obok mnie...

Leo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty