piątek, 27 stycznia 2017

Od Charlie Rose C.D Sebastiana

Podciągnęłam się na silnej dłoni mężczyzny i już po chwili stałam na prostych nogach. Brunet uśmiechnął się lekko, po czym podał pomocną dłoń mężczyźnie. Stanęłam w bezruchu, aby przypadkiem kolejny raz nie wywinąć orła. Kiedy Sebastian był już na nogach spojrzał na mnie troskliwym wzrokiem po czym zapytał.
- Wszystko w porządku?
- Tak, nic mi nie jest. – potarłam zmarznięte dłonie, by po chwili podnieść je na wysokość twarzy i ogrzać je oddechem. Chłopaki wymienili wymowne spojrzenia, po czym obaj skierowali swoje oczy na mnie.
- Co? – spytałam podnosząc brew. Hej, przecież nic się nie stało!
- Masz..robi Ci się.. – zaczął Leo gestykulując coś przy swojej twarzy, usilnie próbując mi tym coś przekazać. Zmarszczyłam nieco czoło i potarłam dłonią policzek, na który wskazywał mężczyzna. Dotknięcie wywołało lekki ból a pod opuszkami palców poczułam lekką opuchliznę.
- Siniak? – otworzyłam oczy nieco szerzej.
- Taki..trochę..mały.. – zaczął Sebastian wyraźnie się grymasząc.
- Fioletowy. Jak śliwa. – dokończył za niego przyjaciel, poprzedzając swą wypowiedź skinieniem głowy po czym ręce schował do kieszeni. Dobra tam! To tylko siniak, ludzie, zaraz zejdzie.
- Może już… - zaczął ponownie Seba, lecz ja, mała siwuska postanowiłam przeszkodzić mu w wypowiadaniu zdania. Mocno uderzyłam go w pierś krzycząc „berek” i już po chwili oddaliłam się od chłopaków na dobre kilka metrów. Tym razem nie patrzyłam pod nogi, jak również nie oglądałam się za siebie. Chciałam ich trochę oszukać i schowałam się za drzewem, tuż obok brzegu. Nasłuchiwałam. Chłopaki przez dłuższy czas ganiali się na lodowisku, lecz z czasem wszystko ucichło. Zaciekawiona wyjrzałam za drzewo. Pustka. Zmarszczyłam brwi i starałam się odnaleźć znajome mi sylwetki. Nagle, jeden z mężczyzn złapał mnie za biodra i głośno krzyknął, po czym zaczął się gromko śmiać.
- Miało być w berka, nie w chowanego. – parsknął rozbawiony Alves, zabierając ręce z mojego ciała. Na jego reakcję sama zareagowałam śmiechem, pomimo tego, że przed sekundą przeraził mnie do szpiku kości.
- Chodź, teraz bez oszustw. – zaśmiał się ponownie brunet, i z powrotem wślizgnął się na lodową taflę. Poszłam w jego ślad, chodź trochę niepewnie. Nagle za ramię tknął mnie drugi z mężczyzn i zaczął uciekać.
- Berek! – krzyknął. No i obaj się rozjechali. Starałam się za nimi nadgonić, lecz kiedy zbliżałam się do granotowookiego omsknęła mi się noga i runęłam jak długa na lód. Rozległ się głuchy dźwięk ciężkiego uderzenia metalem o twarde podłoże. Jeszcze jakieś dwa metry podjechałam na brzuchu, zanim moje ciało kompletnie się zatrzymało.
- Żyjesz?!.. – usłyszałam nad sobą znany głos. W odpowiedzi uniosłam tylko kciuk w górę, ale w głębi duszy byłam pewna, że właśnie coś sobie złamałam, i jest to najprawdopodobniej ręka, aktualnie przygnieciona ciężarem całego mojego ciała. Cicho jęknęłam, kiedy chłopcy podnosili mnie do pionu.
- Mówiłam, że nie umiem jeździć… - mruknęłam, wycierając z policzka samotną łzę. Czułam, że moja lewa ręka wygięła się w nienaturalny sposób. Z boku usłyszałam tylko pisk Dravena.

Seba? No i kolejna połamana. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty