wtorek, 24 stycznia 2017

Od Ariany CD Leo

Wzięłam głęboki wdech. Czas na chwilę szczerości.
- Leo, tu nie o to chodzi. To nie jest wybór między Tobą, a Dylanem. Ja nigdy nie zamierzałam z nim być. Ja go...nie kocham - ostatnie słowa wypowiedziałam z trudem, jakby paliły moje struny głosowe.
Spojrzał na mnie i otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale nie dałam mu zacząć.
- Tu chodzi tylko i wyłącznie o mnie. Nie chcę cię ranić, bo mi na tobie zależy...ale przecież nam nie wyszło. Dobrze wiesz, co się stało...i to nie może się powtórzyć.
- Nie powtórzy się - przerwał mi.
Spojrzałam na niego, ponieważ do tej pory nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Wypełniały je ból i nadzieja. Poczułam jeszcze większy ból w klatce piersiowej. Nie. W sercu.
- Nie powtórzy się, bo nie będę się do ciebie zbliżać...- powiedziałam cicho
Wiedziałam, że nawet jeśli zostaniemy w przyjaznych stosunkach, nie powstrzymamy się. Ale z drugiej strony...można spróbować. Chociaż będzie to może nie tyle ryzykowane, co bolesne. Dla nas obojga.
- Ari - mogłam przysiąc, że jego oczy zrobiły się szklane
- To ze mną jest coś nie tak. Ludziom naokoło mnie zawsze dzieje się krzywda. I...ja...nie potrafię wyrażać takich uczuć, jak miłość. Po prostu nie potrafię.
Zacisnął wargi. Patrząc na te wargi uświadomiłam sobie, że wciąż czułam słodki smak jego ust. Ale bardziej, niż jego, pragnęłam jego bezpieczeństwa. Nie mogę być całe życie taką egoistką. I musiałam się sama przed sobą przyznać, że coś z każdym dniem coraz bardziej tłumiło moje uczucia wobec niego. Skarciłam się w myślach. Nie da się z dnia na dzień w kimś odkochać. Ale jeśli rzeczywiście tak jest, to jestem większym bezuczuciowym potworem, niż myślałam.
W każdym razie coś...zmienia mnie.
Cały czas staliśmy w milczeniu, dało się wyczuć spore napięcie. Nagle złapałam go za dłonie, przyjemne ciepło ogrzało moje zmarznięte palce.
- Proszę, nie rób sobie nic. Nie przeżyłabym tego. Po prostu...żyj.
Puściłam go i odwróciłam się, robią parę kroków. Przez chwilę miałam nadzieję, że poczuję jego ramiona wokół swoich. Że mnie zatrzyma. Nic takiego się jednak nie stało.
- Kocham cię - szepnęłam cicho, ledwo sama siebie słysząc, i skręciłam w korytarz.
W połowie drogi jednak spontanicznie wróciłam się biegiem i rzuciłam chłopakowi na szyję, moje nogi unosiły się nad ziemią. Potraktowałam go zbyt ostro. Wdychałam jego przyjemny, świeży zapach. Położyłam mu zimną dłoń na karku i przymknęłam oczy. Poczułam, że jest cały sztywny, ręce wciąż opadały mu luźno po bokach.
- Tylko mnie nie puść, bo się połamię - zaśmiałam się

[Leoś?;_; Brak weny]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty