Całą noc przewracałam się na boki, przez co rankiem wyglądałam jak siódme
nieszczęście. Standardowo, wzięłam prysznic, ubrałam się a potem starałam się
zamaskować moje podkrążone oczy makijażem, lecz nie udało mi się ukryć tego w
całości. Owinęłam się w koc i spojrzałam na godzinę. Było siedem po dziesiątej.
Otuliłam się miękkim kocem i postanowiłam przejść się do szpitala. Po drodze
nie spotkałam nikogo, dosłownie. Dopiero kiedy byłam na oddziale, minęłam się z
Dylanem. Wymieniliśmy złowrogie spojrzenia i każde poszło w swoją stronę.
Chwilę zastanawiałam się, czy na pewno pociągnąć klamkę. Pewnie nie chce mnie
widzieć po tym, co mu powiedziałam, ale przecież dałam słowo, że dziś go
odwiedzę. Poza tym coś w środku ciągnęło mnie do niego, i to bardzo, bardzo
mocno. Już po chwili stałam po drugiej stronie. Odetchnęłam z ulgą, widząc, że
tlen został od niego odłączony. Dobry znak, to znaczy, że się polepsza. Mimo
tego, że szczęście targało mną całą, wahałam się, czy na pewno do niego
podejść. Coś w nim mnie odrzucało, i to porządnie. Przycupnęłam na krańcu
łóżka, aby zająć jak najmniej miejsca. Nie chciałam odbierać mu przestrzeni,
której i tak miał bardzo mało. Chłopak założył jeden z kosmyków moich włosów za
ucho, po czym usiadł i złożył pocałunek na moich ustach. Od dawna tak
upragniony, nie ważne, że trwał niecałe dwie sekundy, ważne, że był.
Przynajmniej miałam pewność, że jednak coś dla niego znaczę. Zaraz wyszeptał
coś. Dwa ostatnie słowo długo dudniły w mojej głowie. Delikatnie ułożyłam go z
powrotem na poduszkach, przysuwając się tym samym nieco bliżej. Jedną ręką
złapałam jego dłoń, zaś drugą, przeczesałam jego niechlujnie ułożone włosy.
- Też Cię kocham.. – wyszeptałam cicho, po czym złożyłam pocałunek na jego
czole, zaraz jednak dodałam. – Ale teraz musisz odpoczywać. Dużo odpoczywać.
Spróbuj się przespać Josh, posiedzę tutaj.. – mruknęłam otulając się kocem
jeszcze bardziej.
- Nie…nie chcę…spać.. – wyszeptał ledwo słyszalnie. Pogładziłam delikatnie
jego policzek.
- Nigdzie się nie ruszę, obiecuję..
- Póki mogę…będę na Ciebie…patrzeć.. – na te słowa westchnęłam delikatnie.
Nawet nie wiem ile czasu tam siedziałam, ale wiem, że panowała między nami
cisza, zakłócana tylko naszymi oddechami. Nie potrzebowaliśmy rozmowy, nie
teraz. Teraz wystarczało nam tylko i wyłącznie nasze towarzystwo. W końcu udało
mu się zasnąć. Wtedy ucałowałam go w głowę i wyszłam z pomieszczenia. Niech
śpi, potrzebuje tego, z resztą, mnie też powoli wzywał sen. Wychodząc
spojrzałam na zegarek. Piętnasta. Pięć godzin siedziałam na łóżku, i
przyglądałam się mojej miłości. To trochę dziwne, ale pobudza do myślenia.
Powoli powlokłam się do siebie. Po drodze zahaczyłam o stołówkę, wrzuciłam coś
na ząb. Po tym jeszcze bardziej poczułam senność. Kiedy w końcu dotarłam do
pokoju, ległam na materac i wtuliłam się w miękką poduszkę. I znów to samo.
Nieważne jak bardzo byłam padnięta, nie mogłam zasnąć. Dopiero, kiedy księżyc
był wysoko na niebie, zdołałam usnąć. Obudziłam się koło szóstej, nie
pamiętając połowy poprzedniego dnia. Czy aż tak prędko upłynął? Trzy godziny
poświęciłam na kąpiel, myśląc, że trochę mnie to orzeźwi, nic z tych rzeczy,
byłam jeszcze bardziej senna niż wcześniej. Nawet lodowata woda nie pomogła.
Kiedy skończyłam się ubierać poszłam w stronę stołówki. W brzuchu burczało mi
przeraźliwie, ale gdy tylko stanęłam naprzeciw drzwi do kuchni poczułam coś
wewnątrz siebie. Jakaś nieznane uczucie targnęło mną, podpowiadając mi, że
powinnam ruszyć do szpitala i tak też zrobiłam bez zbędnego opieprzania się.
Tak jak sądziłam, Josha nie było już w łóżku, a Pax’a nigdzie nie mogłam
znaleźć. Gdzie on jest? Przez chwile targnęło mną przerażenie ale starałam się
o tym nie myśleć. Ruszyłam prosto do jego pokoju. Nic, pusto, żadnej
odpowiedzi. Gdzie mógł się podziać? Zmieszana zdecydowałam się na powrót do
własnego lokum. Może naprawdę powinnam wziąć jakieś tabletki i po prostu się
położyć? Kiedy minęłam zakręt przytrzymałam się na chwilę. Ktoś stał przed
drzwiami mojego nowego pokoju. Pukał, miał spuszczoną głowę. Od razu poznałam
tego przystojniaka. Cicho zaszłam go od boku, po czym delikatnie ujęłam jego
dłoń, splatając nasze palce.
- Szukasz mnie? – mruknęłam, by po chwili zasłonić uśmiechnięte usta z
powodu ziewania.
Josh? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz