piątek, 27 stycznia 2017

Od Hailey C.D Josha

Te uczucie, głęboko zakopane pod kurzem narastających doświadczeń. Wewnętrzny ogień i podniecenie.  Pragniesz więcej, ale nie odważysz się tego powiedzieć, boisz się konsekwencji.
Zdarzenia z ranka wciąż kumulowały się w mojej głowie i nijak nie potrafiłam się ich pozbyć. Jego błądzące, gorące wargi w kontakcie z moją skórą, ciepłe dłonie. Dopiero kontakt z kwaśnym sokiem cytryny zesłał na mnie racjonalne myślenie. Pożerając kawałek po kawałku wykrzywiałam twarz w grymasie, co spowodowało wywołanie napadu śmiechu i Rey’a.
- Fuj! – wzdrygnęłam się, trzęsąc głową na boki. Ohydztwo. Potrząsnęłam chaotycznie rękoma jakby wierząc, że pomoże to zniwelować smak kwasu.
- Wyglądasz uroczo, kiedy tak wymachujesz rękoma – zaśmiał się chłopak, podchodząc bliżej mojej osoby. Poprawiłam się w siadzie, wsuwając się nieco dalej na blat stołu.
- Usta mnie teraz pieką – zmarszczyłam brwi chcąc ukazać swoje niezadowolenie. Chłopak ponownie się uśmiechnął, po czym złożył na moich wargach delikatnego całusa.
- Teraz już nie pieką. – stwierdziłam, kiedy chłopak odsunął swoją facjatę. Posłałam mu szczery uśmiech, kiedy przeczesywał dłonią moje włosy, tym samym odgarniając je z twarzy.
- Mam głupi pomysł. – wyszczerzył się, odwracając się plecami w moim kierunku. Lekko  ugiął nogi i wychylił ręce.
- Mam ci wleźć na barana? – zachichotałam unosząc brwi w niedowierzaniu.
- Korzystaj dopóki się nie rozmyślę. – odparł stanowczo. Bez słowa wdrapałam się na jego plecy oplatając ręce wokół jego szyi. Chłopak złapał mnie nad kolanami i lekko podrzucił.
- To gdzie idziemy? – spytał, kierując się do wyjścia ze stołówki.
- Na koniec świata i jeszcze dalej! – krzyknęłam, wyciągając do przodu prawą rękę. Chłopak po krótkiej chwili marszu zaczął kręcić się wokół własnej osi i głośno się śmiać. Kurczowo złapałam się jego barków, starając się nie zlecieć. Wciąż posuwaliśmy się do przodu, kręcąc się jak jacyś idioci. Po kilku minutach zaczęło robić mi się niedobrze. Zacisnęłam palce na ramionach chłopaka, mocno zamykając powieki.
- Starczy, starczy! – pisnęłam. Nagle, ni stąd ni zowąd chłopak stracił równowagę.

 Kurde, dlaczego to zawsze się dzieje, kiedy ktoś postanowi mnie nosić? W jednej chwili poczułam w plecach ból, zaraz po tym ucierpiała moja klatka piersiowa, nogi i głowa. Dopiero po chwili zorientowałam się, że przekoziołkowaliśmy schody.  Wylądowałam na plecach, lecz przez chwilę nie mogłam niczego dostrzec. Zamroczyło mnie i to porządnie. Kiedy udało mi się podnieść do siadu, zauważyłam, że Rey leży jak kłoda na ziemi.  Kurwa, kurwa! Starałam się podnieść, ale jedna z moich nóg skutecznie mi to uniemożliwiała. Ból, który rozchodził się po całym moim ciele, odganiał wszystkie myśli i zamierzenia. Nagle ktoś zszedł ze schodów. Wciąż nie do końca kontaktowałam, więc ciężko było mi rozpoznać tożsamość jegomościa. Na pewno był wysoki i miał ciemne włosy. Minął mnie, po czym klęknął obok Reya i szturchnął go parę razy. Po chwili dźwignął go do góry i zaczął prowadzić wzdłuż korytarza. Zniknął z nim tak szybko jak się pojawił. Chociaż tyle. Z trudem wstałam i zaczęłam podążać ich śladem. Mi zajęło to o wiele więcej czasu. Podpierałam się o każdą ścianę, robiłam przystanki by odetchnąć. Po niecałej godzinie dotarłam do szpitala, gdzie jeden z pielęgniarzy od razu mnie zabrał. Uśpili mnie, a gdy się obudziłam, na mojej nodze spostrzegłam wielki kawał gipsu, który ciągnął się od stopy, pod samo kolano. Szczerze powiedziawszy spodziewałam się tego. Już po upadku to wiedziałam, zbyt dobrze znałam ten ból. Mój wzrok spoczął na kulach, które stały obok łóżka. Prędkiem je złapałam i zaraz byłam już na korytarzu. Mijałam kolejno salki, w poszukiwaniu znanej twarzy. W końcu znalazłam. Chłopak siedział na łóżku, zaś Pax pochylał się nad nim, zszywając wyraźnie przerwany łuk brwiowy. Po dłuższym przyglądaniu się nie spostrzegłam żadnych gorszych obrażeń. No to pięknie…
Oparłam się o ścianę i czekałam aż wyjdzie. Mam nadzieję, że poza tym jest cały.

Josh?Ałć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty