- Ze mnie idioty nie zrobisz, Ariana. – odparłem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Słucham? – zapytała całkiem zdziwiona.
Westchnąłem cicho, opierając się o pobliską ścianę. Stąd miałem idealne miejsce, by bez problemu przeszywać wzrokiem dziewczynę.
- Ewidentnie widzę, że kłamiesz. – powiedziałem poważnie. – Ewidentnie.
- N-nie prawda… - zaprzeczyła cichym głosem, wbijając wzrok w podłogę.
- Łatwo jest rozpoznać oznaki u człowieka, że kłamię.
- Mówię prawdę, Seth. – broniła się dalej, swoimi argumentami. – Wszystko już dobrze.
- Nie jest dobrze. – zaprzeczyłem. – Widzę, że cierpisz. Widzę w jakim stanie jesteś. A kłamiesz, bo przygryzasz wargę. Obserwator ze mnie dobry jest, Ari.
Nie uzyskałem odpowiedzi. Tak po prostu odeszła, zostawiając mnie samego na korytarzu. Odeszła nawet nie spoglądając na mnie. Bez słowa wyjaśnienia. I taka oto pomoc z mojej strony. Czasem jestem żałosny.
'' Oi, nie załamuj się, Seth. '' – głos Azary rozbrzmiał mi w głowie. '' To jej sprawa, co robi ze swoim życiem. ''
'' Masz rację.'' – odparłem, kierując się w stronę swojego pokoju.
Jednak wiedziałem, że jak następnym razem spotkam ją, porządnie z nią pogadam.
< Ariana? Beznadzieja…. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz