- Nie musisz udawać, że mnie nie znasz...po prostu zachowujmy się jak wcześniej
- Zdajesz sobie sprawę, że wymagasz niemożliwego? - wymruczał mi zmysłowo do ucha, pod wpływem tego mruczenia zrobiło mi się gorąco
- Ogólnie...przystopujmy. Dla mnie to też za wcześnie - odciągnęłam jego twarz od swojej szyi, ciągnąc delikatnie za włosy.
Zrobił naburmuszoną minę i odwrócił się do mnie plecami. Tym razem jednak nie budował wokół siebie muru, jego foch miał raczej charakter...rezygnacji.
- Dylan - westchnęłam - Już się nie fochaj, moja księżniczko
Odwrócił się tak gwałtownie, że mało nie spadłam z łóżka.
- Jak mnie właśnie nazwałaś?
- Księżniczką? - uśmiechnęłam się złośliwie, ciesząc się, że wpadł w moje sidła.
Dla Dylla musiała to być wielka ujma na honorze, ponieważ ścisnął mnie za boki. Poczułam, jak łapie mnie za wystające kości biodrowe.
- Zabieraj łapy - krzyknęłam, ponieważ to nie było zbyt przyjemne
- Zobaczymy, czy będziesz chciała, żebym zabrał łapy w nocy - zaśmiał się złowieszczo.
Dobrze wiedziałam, że ma rację.
- Skąd wiesz, że będą chciała zostać? - skrzyżowałam ręce na piersiach
- Nie zamierzam cię wypuszczać.
Na te słowa wstał, przekręcił kluczyk w drzwiach i schował go do tylnej kieszeni dżinsów.
Przyglądałam się temu wszystkiego z otwartymi ustami. Szaleniec.
- Teraz mogę swobodnie iść się wykapać - powiedział i zadowolony z siebie zniknął za drzwiami w łazience. - Nie chcesz może iść ze mną?
Posłałam mu tylko mordercze spojrzenie, po chwili roześmialiśmy się oboje. Nigdy nie potrafiłam się na niego gniewać.
Wyszedł po dziesięciu minutach, ubrany jedynie w bokserki i biały podkoszulek, spod którego wyraźnie odznaczał się jego sześciopak. Wyglądał tak cholernie seksownie. Wyszczerzył się do mnie, wyraźnie zadowolony z tego, że nadal leżałam grzecznie na łóżku. Rzucił mi zwykłą, czarna koszulkę, w bluzie bym się ugotowała w nocy. Ku jego rozczarowaniu zniknęłam w łazience, gdzie nałożyłam na siebie za duże ubranie - tak samo jak bluza, sięgało mi do połowy ud. Wyszłam z pomieszczenia, Dyll siedział na końcu łóżka. Wokół rozbrzmiewał mój ulubiony zespół - happysad. Oh, po takim szmacie czasu wciąż pamiętał. Tanecznym krokiem podeszłam do niego i złapałam za dłoń, zmuszając do wstania i podążania za mną. Zaśmiał się i dał zaciągnąć na środek pokoju. Muzyka była akurat spokojna, leciało Tak się boję...to było adekwatne do tego, co akurat czuję. Zarzuciłam mu ręce na szyję, on objął mnie swoimi w pasie i zaczęliśmy się powoli kołysać. Oparłam czoło o jego prawe ramię i przymknęłam oczy.
[Dyll? Brak weny ;w;]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz