Delikatnie kołysaliśmy się w rytm z Ari. Oparła się delikatnie o mnie, żeby nie dawać mi niczego do rozumienia, nic nie mówiliśmy. Właściwie to nie musieliśmy. Miałem tylko nadzieję, że ona podobnie jak ja będzie czekać na dzień, kiedy wszystko się ułoży... nagle dotarła do mnie myśl, że może nigdy się nie ułoży. Takie już moje szczęście, sprawy nie wyjaśnione, sprawy nie ułożone, wszędzie trupy marzeń i pragnień. W domu dziecka nie było mi jakoś źle, ale to nigdy nie to samo co rodzina, podobnie było tam przenieśli mnie to małżeństwa, które Ari znała jako moich rodziców. Tylko Josh wiedział kim są, właściwie nawet nie wiem skąd się tego dowiedział... ale to Josh, on zawsze wszystkiego się dowie. Właśnie.... o kurwa.
- Ari?
- Nic nie mów - odparła.
- Ariś, ale Josh.
- Co Josh? - nagle odsunęła się ode mnie. - Boże... Josh! No tak przecież ten idiota, po minucie wszystko zrozumie i zobaczy.
- Okey, złapię go jutro rano i powiem, że jak puści parę z gęby, to będą mu ją drutować.
- Dyll...
- Spoko - zaśmiałem się. - To Jossy, nic mu nie zrobię. Nie przejmuj się, wszystko załatwię - przyciągnąłem ją delikatnie do siebie, ponownie tańczyliśmy, do spokojniej muzyki. To ulubiony zespół Ari, więc cicho śpiewała, znając doskonale słowa piosenek. Po pewny czasie jednak przestała, mocniej wtuliła się we mnie. Podniosłem ją delikatnie i położyłem na łóżku. Przez uchylone okno wleciała Alarimia. Spojrzała na dziewczynę, kiwnęła do mnie.
~ Bądź odpowiedzialny Dylan.
~ Zawsze jestem - przekazałem.
~ Tak, tak... miłej nocy.
~ Wzajemnie, ptaszeczku - wyszczerzyłem się.
~ Dzieciak - przekazała i wyleciała.
Położyłem się na łóżku na boku, aby móc się jej przyglądać. Nie chciałem nic robić. W końcu jest moja... chyba... właściwie, to nawet jeśli nie jest to ja jestem jej, a zrobienie jej krzywdy, to bestialstwo. Zbyt dobrze znam jej historię. Zbyt wiele o niej wiem... A raczej zbyt długo na nią czekałem, na jej spojrzenie, na jej miłość, żeby teraz to spieprzyć. Delikatnie pogładziłem jej włosy, ocknęła się.
- Tylko tyle?
- A mogę liczyć na coś więcej?
- Nie.
- No właśnie, więc co ja tu się będę męczył. Jeszcze będziesz o mnie błagać - wyszczerzyłem się.
- Nie sądzę.
- Czyżby - zamruczałem a ona się wzdrygnęła. - No spójrz mi w oczy i powiedz, że mam sobie pójść i nawet nie myśleć o tym, żeby cię w tym momencie pocałować - nadal mruczałem.
Ari? U mnie też słabo z weną...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz