Szłam szybko korytarzem w stronę stołówki, dzisiaj wyjątkowo byłam sama...gdyby złapał mnie po drodze Leo, nie miałabym szans ucieczki. Jak na nieszczęście, akurat stał przed drzwiami...jednak nie sam. Odetchnęłam z ulgą, tylko szaleniec zaczepiałby mnie przy ludziach. Chociaż, w sumie to postanowiłam, że będę mu mówić "cześć" i tak dalej. Bo udawanie, że go nie znam, to już trochę dziecinada. Towarzyszył mu wysoki chłopak. Dokładniej rzecz biorąc cholernie wysoki, bo Leo sięgał mu ledwo do ucha. Miał włosy koloru ciemnego blondu, a gdy na mnie spojrzał, poczułam się, jakbym była naga. Czasem tak ktoś spogląda na drugą osobę jakby...chciał pozbawić ją duszy. Tak się właśnie czułam.
Coś mnie w tym chłopaku niepokoi i to bardzo. W dodatku ogólnie...wygląda trochę niepokojąco. Nie, żebym miała coś do niezbyt urodziwych ludzi, ale on jest po prostu straszny.
Nagle owy tajemniczy koleś popchnął Leo na ścianę, wsunął mu dłoń pod koszulkę i zaczął jeździć nią po jego nagim torsie. Stałam jak wryta, usiłując zrozumieć cokolwiek z tej sceny.
W totalne osłupienie wprawił mnie jednak pocałunek, którym obdarzył Leo. Następnie pochylił się nad nim i poruszył wargami, stałam jednak zbyt daleko, by dosłyszeć, co mówi.
Nagle Leo wyrwał się z uścisku tego drugiego...nic nie rozumiałam.
Oprzytomniałam dopiero, kiedy podbiegł do mnie i usiłował złapać za ramiona. Zrobiłam krok w tył
- Ari...
No co mam ci powiedzieć, Leo? Szczęścia na nowej drodze życia? I że tylko czuję sie trochę zażenowana, że tak szybko się pocieszyłeś? W dodatku chłopakiem?
Nie powiedziałam tego jednak.
- Cześć - uśmiechnęłam się lekko
[Leo? Sorki, że takie trochę o niczym xD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz