sobota, 14 stycznia 2017

Od Logana C.D. Nanette

Uśmiechnąłem się pod nosem, parząc na dziewczynę dość kpiącym wzrokiem. Jej zadziorność mi imponowała, mimo iż śmieszyły mnie jej plamy na kolanach, których nabawiła się przeciskając się do drzwi budynku.
- Tylko to, że jesteś Kruszynką z charakterem - stwierdziłem pewnie.
Nagle jakby znikąd pojawiła się obok mnie Khali, do czego zdążyłem się już przyzwyczaić i prychnęła, nie zaszczycając Nanette ani jednym spojrzeniem.
- Byle nie kolejną twoją obsesją - usłyszałem w myślach gniewny głos Khali.
- Umiem o siebie zadbać - odpowiedziałem jej, kładąc dłoń na jej głowie, by ją pogłaskać, ale lampart tylko prychnął, strącając moją rękę i odchodząc znów gdzieś w mrok.
Nie przejąłem się tym, wiedząc, że Khali zawsze jest gdzieś w pobliżu. Zdążyłem się już przyzwyczaić do humorków lamparta - w końcu jestem taki sam.
Przywołałem na twarz szeroki uśmiech, wskazując na drzwi.
- Panie przodem? - zapytałem rozbawiony.
Nanette roześmiała się, wchodząc do budynku.
- Tak się zachowuje człowiek nieznający się na konwenansach? - zakpiła.
- Może i jestem beznadziejny, ale ciągle jest dla mnie nadzieja - zauważyłem, nie ukrywając szerokiego uśmiechu, który był dla mnie rzadkością. Tak jak i moje spontaniczne zachowanie. Nie mogłem jednak nic poradzić na to, że Nanette przypominała mi   j ą . Jak to trafnie określiła Khali,  m o j ą   o b s e s j ę.
- Czy jedno nie wyklucza drugiego? - zapytała brunetka, przechylając głowę na bok.
- Cicho, zła kobieto - przewróciłem oczami, grając niezadowolonego. - Właśnie zepsułaś moją idealną wymówkę na... Wszystko.

(Nann? :D )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty