sobota, 28 stycznia 2017

Od Josha C.D. Hailey

Kompletnie nic nie pamiętałem dlaczego byłem w szpitalu. Zero. Moje ostatnie wspomnienie, to jak rozpakowywałem rzeczy w moim pokoju, w nowym ośrodku. Kiedy odzyskałem przytomność szył mnie jakiś facet. Ode mną stał ku mojemu zdziwieniu Dylan. Miałem wrażenie, że milion lat go nie widziałem. Zabolała mnie głowa, słyszałem czyjś głos, piękny głos. Czy ja poczułem motyle w brzuchu? Co tu się do jasnej cholery dzieje?
- Morgenstern? Ty nie jesteś w Londynie? - zapytałem ledwo. Boże, ale strasznie bolały mnie płuca.
- Miller, no co ty? Jaja sobie robisz? - spytał, po chwili spochmurniał. - Co robiłeś rano?
- Rozpakowywałem się, a co mogłem robić, skoro dopiero mnie przenieśli?
- Kurwa! - wrzasnął i zniknął za drzwiami.
- Boli cię coś? - zapytał facet, który mnie zszywał.
- Może to dziwne, ale płuca i głowa mi pęka - skończył mnie zszywać i usiadł na krawędzi łóżka. - Słuchaj chłopaku. Straciłeś pamięć dotyczącą kilku miesięcy z życia...
- Co przepraszam?
- Pamięć... no jesteś tutaj dobre kilka miesięcy. Płuca cię bolą, ponieważ ich stan się diametralnie pogorszył. Masz problem ze wstrzykiwaniem sobie czegoś?
- Nie - w końcu byłem ćpunem, wiem jak to się robi.
- Mhm - mruknął lekarz. - Z tego co wiem, to trzymasz lek w czarnych szkatułkach. To strzykawki ze złotym płucem. Musisz go przyjmować rano i jeśli dostaniesz ataku. Nie biegasz, nie palisz, nie nadwyrężasz płuc. Jasne?

- Tak. A co ja sobie właściwie zrobiłem?
- Spadłeś ze schodów z O'Conner.
- Z kim? - zapytałem. To dziwne uczucie, ale na dźwięk tego imienia moje serce zabiło mocniej.
- Boże, nie pamiętasz jej?
- Nie - odparłem, a on przetarł czoło dłonią.
- Zostaje tylko nadzieja, że odzyskasz pamięć - odparł. - Możesz już iść. Głowa przestanie jutro boleć.
Wstałem i wyszedłem. Przed salą na krzesełkach siedziała jakaś dziewczyna z gipsem na nodze. Widząc mnie wstała i podeszła do mnie. Złapała mnie za przegub, co mnie nieźle zdziwiło.
- Nic ci nie jest?
- Mmmm przepraszam, my się znamy? - kogoś mi przypominała, ale nie wiedziałem kogo. Po chwili zdałem sobie sprawę, że po obudzeniu się, słyszałem jej głos. Po chwili jakiś wewnętrzny głos zaczął we mnie powtarzać Hailey, Hailey...
- Josh... to żart tak? Kolejny żart? - w jej oczach widziałem nadzieję.
- Ja... lekarz, powiedział, że straciłem trochę pamięci, bo przywaliłem podobno głową o podłogę, więc nie sądzę, żeby to był żart - odparłem, po chwili w jej oczach pojawiły się łzy. Jakoś dziwnie nie chciałem, żeby płakała. Miałem ochotę ją przytulić. - Przepraszam...
- Nie masz za co - kompletnie się rozkleiła.
- A czuję się jakbym kogoś zabijał... Jak się nazywasz?
- Ja? Co? Nie ważne... szybkiego powrotu do zdrowia - puściła mnie, ale tym razem ja ją złapałem, za rękę. - O co chodzi?
- Nie wiem - odparłem. - Tylko cholernie nie chcę, żebyś sobie poszła. Może to brzmi dziwnie, ale to silniejsze ode mnie - coś mi się jakby przypomniało, jakiś zamazany obraz, jak siedzę z kimś na schodach. - Chcesz zapalić?
- Ale ty nie możesz...
- Ale ty palisz, prawda? - uśmiechnąłem się.
- Skąd wiesz?
- Nie wiem, jakieś przeczucie, zamazany obraz. Mam też wrażenie, że cię znam, ale kompletnie nie mogę sobie przypomnieć skąd. Oświecisz mnie?


Hailey?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty