Plułam sobie w brodę za to, jak go potraktowałam wczoraj. Chciałam jak najszybciej wyjść, żeby znowu nie zrobić czegoś, czego później bym żałowała. Cholera, przecież to ja nalegałam...i dlaczego teraz to on miał cierpieć? Martwiłam się, że to on mnie wykorzysta, a na razie jest odwrotnie. Tam, na tej ławce...to było niesamowite. Jakbym w jednej chwili znalazła sens swojego życia. Mogłabym bez końca całować te słodkie usta...mimo, że to nie był mój pierwszy pocałunek, to zdecydowanie najlepszy. Ale zawsze musiał mi się włączyć ten system obronny...strach przed odrzuceniem tak silny, że sama odrzucałam ludzi. Kiedy to się w końcu we mnie przełamie? Może nigdy. Bo przyjdzie mi sczeznąć w tej dziurze. Czy to będzie jutro na rozłączeniu, czy za dziesięć lat na zapalenie płuc...to już nie miało dla mnie znaczenia. Mam u boku kogoś, kogo kocham ponad życie...i mogłabym zginąć nawet teraz.
Ale nie chciałabym zginąć ze wstydu w tym momencie, ponieważ ktoś, kto by mnie znalazł, zobaczyłby mnie ubraną jedynie w koszulkę. Zwinnie przemykałam po korytarzu, co trochę psuło człapanie Daerona. Otworzyłam drzwi do swojego pokoju i odetchnęłam z ulgą, wszystko wyglądało tak, jak przed moim niespodziewanym wyjściem. Błyskawicznie wskoczyłam pod prysznic...postanowiłam też umyć włosy, co w moim przypadku było już czymś wielkim. Nienawidziłam myć włosów. Chyba szatan we mnie wstąpił. Po kąpieli otworzyłam szafę, po dosłownie sekundzie od jej otworzenia przywaliła mnie sterta ubrań. Jakimś cudem wygrzebałam jednak w miarę nowe dżinsy oraz czarną koszulkę z Nirvaną.
- Co sądzisz? - pokazałam dogowi ubrania
Ten tylko z niesmakiem pokręcił głową.
~ Zaraz...czy ty się stroisz? - zapytał nagle
Zarumieniłam się, by po chwili przyjąć obronną postawę.
- Nie powinno cię to obchodzić
Pies zachichotał tylko, a raczej po swojemu zaszczekał, i podszedł do szafy. Grzebał łapą chwilę w tej stercie, aż wydobył na światło dzienne granatową sukienkę do kolan.
~ Jeszcze do tego czarne zakolanówki i będzie bomba
Mój daemon miał większe pojęcie na temat mody ode mnie. Super. Wywróciłam tylko oczami, złapałam za zakolanówki i poszłam do łazienki się przebrać. Gdy wyszłam i okręciłam się w niej, ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie czuję się wcale tak źle. A po spojrzeniu Daeorona wywnioskowałam, że wyglądam zjawiskowo. Tak ubrana ruszyłam z uśmiechem na ustach z powrotem do Dylana.
***
Drzwi były otwarte, a z pokoju wydobywał się dźwięk gitary i ciepły, czysty głos, który mógł należeć tylko do jednej osoby. Z lekkim wahaniem weszłam do środka.
- Nie wiedziałam, że śpiewasz - powiedziałam, by z przerażeniem stwierdzić, że drży mi głos
Cholera. Myślałam, że to wszystko nas zbliży, ale ja tylko jeszcze bardziej się wstydzę.
- Nie śpiewam, bo nie potrafię. Choć, pograsz ze mną.
- Nie mam chyba talentu - zaśmiałam się
- Nie istnieje coś takiego jak talent
- Ah tak? - udałam obrażoną
Wywrócił tylko oczami i podsunął się, robiąc mi miejsce na łóżku. Przez chwilę usiłowałam się przełamać, biłam się z myślami i...w końcu cmoknęłam go w policzek. Brawo, idiotko.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział, przyglądając mi się dłuższą chwilę
Oh, świetnie, że zauważyłeś. Poczułam, jak się rumienię.
- Jakieś plany na dzisiaj? - uśmiechnęłam się.
[Dyll?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz