niedziela, 22 stycznia 2017

Od Caroline do Charline

Do mojego nosa dobiegł gryzący, ostry zapach perfum. Wtuliłam głowę bardziej w poduszkę, marszcząc brwi i usilnie szukając świeżego powietrza. Nie zdało się na nic odwrócenie na przeciwny bok czy nawet schowanie się całej pod kołdrę. Po chwili poczułam jak ogromny ciężar wskakuje na mnie i podgryza pościel.
-Shivi...- jęknęłam, próbując zwalić kota z moich nóg. Nic z tego. Nie odzywając się ułożył głowę i wbił pazury- Wredna mendo, złaź stąd!- odkryłam się, czując trud w otwarciu powiek.
-Ładnie to tak się do mnie odzywać?- warknął, wyciągając łapy do przodu.
-Przestanę, jak tylko mnie wkurzysz bardziej- posłałam mu chłodne spojrzenie.
Dlaczego on musi być tak podobny do mnie? Doskonale wiedziałam, że nie zejdzie puki ja nie wstanę. Miałam świadomość mojej przegranej wobec Daemon`a. Skuliłam się, jeszcze na chwilę zatapiając twarz w miękką poduszkę.
Po chwili wstałam, przecierając swoje oczy dłonią. Mój wzrok padł na zbity flakonik. To wystarczyła aby mnie do końca wybudzić.
-Czemu to zrobiłeś?- zwróciłam się do kota pretensjonalnie, kucając przy szkle.
-Nie płacze się nad rozlanym mlekiem - przewrócił się na grzbiet, rozwalając przy tym jeszcze bardziej kołdrę.
Przewróciłam oczami, zbierając pozostałości flakonika. Chyba konieczne będzie otworzenie okna i wywietrzenie. Podejrzewam, że to czuć nawet z korytarza. Spojrzałam na zegarek, dokładnie obliczając sobie czas, w którym musiałam się zmieścić. Szybka kąpiel, ubrania... f*ck i tak nie zdążę.
-Mówiłem- Shivenar zszedł z łóżka. Ominął mnie dostojnym krokiem i usiadł przy drzwiach, dając mi znać, że wypadałoby wychodzić.
-Daj mi pięć, dziesięć minut. Tyle jeszcze mam- nie czekając na odpowiedź, zamknęłam się w łazience.
Czułam się jakbym na sobą miała wiszący nóż, który za chwilę ma spaść. W duszy musiałam przyznać rację kotowi. Mogłabym wcześniej wstać. Jak tylko byłabym w stanie pójść spać i spokojnie zamknąć oczy, bez obawy. Nękały mnie koszmary, a najgorszy był fakt, że większość z nich rodziła się pod postacią tego co widziałam na własne oczy. Żałowałam, że nie znalazłam się pod opieką kogoś innego. Andrew był moim wybawieniem i zarazem największym przekleństwem. Kochał i nienawidził. Troszczył, ale wymagał. Jedynym plusem, który mogę zauważyć w tamtej sytuacji to Damien. Powinnam dziękować Bogu za to, że był i jest. Jakbym tylko wierzyła w coś tak nadprzyrodzonego.
Wyszłam spod prysznica, chwytając w ręce ręcznik i wycierając ciało z kropel wody. Spojrzałam w lustro, mając wrażenie, że się polepszyło. Jednak im dłużej mój wzrok zatrzymywał się na mnie samej, tym bardziej moje oblicze się zmieniało. Odwróciłam wzrok.
-Carol!- usłyszałam zza drzwi.
Wypadłam niczym poparzona zza białych drzwi i w pośpiechu nałożyłam pierwsze lepsze jeansy na nogi i jakąś bluzkę przy okazji robiąc milion rzeczy wokół.
-Spadamy, marudo- wskazałam ruchem głowy wyjście i otworzyłam drzwi, zza którymi ktoś musiał przechodzić i jak się domyśliłam dostał z nich z całej MOJEJ siły.
-Dlatego nie chodzi się bezpośrednio przed wejściem do czyjegoś pokoju- spojrzałam na nieznajomą. Nastała chwila ciszy, podczas której poczułam się dosyć niezręcznie. Chciałam odejść, posyłając ostateczne spojrzenie, jednak Shivenar mnie powstrzymał. Westchnęłam.
-Wybacz, zabieganie- powiedziałam, odwracając się powoli w stronę dziewczyny.

Charline?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty