Pierwszy dzień, a ja już wpadłam w bagno. Od rana nie
pojmowałam świata, głowę rozsadzał mi tępy ból.
Mój organizm domagał się kofeiny, więc udałam się na stołówkę, żeby jak
najszybciej mu ją dostarczyć. Kiedy już zrobiłam sobie upragnioną kawę i
chciałam udać się z nią do stolika, jak zwykle coś musiało mi się przydarzyć.
Gdy obracałam się na pięcie trafiłam kubkiem prosto w tors jakiegoś gościa.
Brawo Charline! Natychmiast odstawiłam wpół pusty kubek na stolik i spanikowana
spojrzałam na chłopaka. Przepraszałam, nawet dwa razy. Przecież nie zrobiłam
tego specjalnie! On tylko machnął ręką i usiadł wraz ze swoim posiłkiem do
stołu. Było mi tak głupio, a wrogów nie chciałam sobie narobić. Wytłumaczyłam
mu, że zrobiłam to kompletnie nieumyślnie. Uspokoił mnie mówiąc, że nic się nie
stało, i nie mam się czym przejmować. Potem się przedstawił. Wymieniliśmy parę
zdań i każde poszło w swoją stronę.
Po kilku godzinach czułam się już lepiej. Mózg nie wypływał
mi uszami, nie byłam otępiała ani ospała. Po prostu było perfekcyjnie!
Rozpierała mnie energia, ale to bez wątpienia było skutkiem tego, że nie
zażyłam dziś Adderall’u Miałam już dość siedzenia w pokoju, wciągnęłam stare,
nieco już przetarte trampki i wyszłam na korytarz. Draven kurczowo trzymał się
szlufki moich spodni, a że swoje maluch ważył, ściągał mi je z tyłka.
- Puść mały, ściągniesz mi spodnie. –zachichotałam biorąc
pandę w objęcia. Kiedy wlepiła we mnie swoje maślane oczka, złożyłam całusa na
jej nosku. Jedną ręką podciągnęłam
gatki, drugą pod pachą ujęłam misia. Zaraz nogi same zaczęły mnie prowadzić,
nie wiedzieć gdzie i po co.
Potrzebowałam ruchu, rozrywki, dlatego też udałam
się na parter, a potem podążałam w kierunku męskiego skrzydła. W „ pokoju zabaw”
od razu w oczy rzucił mi się niedawno, bo z rana poznany mężczyzna. Wraz z
jakimś innym osobnikiem tej samej płci, pykał w bilard. Szybciutko podeszłam do
chłopaków, z szerokim uśmiechem n ustach.
- Cześć. – stanęłam obok Sebastiana, wyciągając rękę z
zaciśniętą pięścią w jego kierunku. Chłopak przybił żółwika, posyłając mi czuły
uśmiech.
- No witam. – rzekł, opierając kij o swojego buta. Swój
wzrok przeniosłam na drugiego mężczyznę, który aktualnie przymierzał się do
wbicia fioletowej dwunastki.
- Lekko w prawo. – szepnęłam, wyobrażając sobie tor ruchu,
po jakim przeleci bila. Brunet spojrzał na mnie ukradkiem, ale zastosował się
do mojej podpowiedzi. Zaraz połowiczna bila wpadła idealnie do łuzy.
- Polecam się na przyszłość. – zaśmiałam się. Seba uderzył
mnie lekko w ramię, ukazując w ten sposób swoje oburzenie. No co? Chciałam
tylko pomóc ciemnookiemu, który aktualnie był w tyle o dwie bile. Niestety,
kiedy przymierzał się do drugiego uderzenia, kij nieco mu się omsknął a bila,
którą miał na celu, obiła się jedynie o górną bandę. Westchnął z rezygnacją
prostując plecy. Kiedy Sebastian odszedł by wykonać swój ruch, brunet wyciągnął
rękę w moim kierunku. – Leo . – mruknął. Ścisnęłam jego prawicę, posyłając chłopakowi
szczery uśmiech, który na szczęście odwzajemnił. Jak ja lubię gdy ludzie się
uśmiechają.
- Charlie Rose. –
odpowiedziałam szczerząc śnieżnobiałe zębiska.
- Widzę znasz się trochę na uderzaniu kijem w kulki.
- Coś tam potrafię w tej dziedzinie, nie powiem, że nie.
Mogę nawet rzec, że chętnie zagram z przegranym, gdy zakończycie swoją
rozgrywkę. – uśmiechnęłam się odkładając pandę na kanapę. Zwierzę przycupnęło
na górnym oparciu, przypatrując się kolorowym bilom.
- Niech będzie. Nie mamy prawa Ci zabronić. – brunet uniósł
ręce i odszedł z powrotem do stołu by wykonać swój ruch. Przysiadłam na krzesełku i obserwowałam resztę
gry. Końcem końców wygrał Sebastian, wbijając czarną ósemkę.
- To był fart – warknął Leo.
- Chciałbyś. – zaśmiał się drugi z mężczyzn przekazując mi
kij.
- Może się założymy? Przegrany musi… oddawać swoje desery
obiadowe wygranemu przez…tydzień.- wygięłam usta w szatański uśmiech. Brunet
przypatrywał mi się przez chwilę w przymróżonymi oczami, po czym również się
lekko uśmiechnął .
- Mmm podwójna porcja muffinek brzmi kusząco. Stoi. –
zaśmiał się i już po chwili rozpoczęliśmy grę. Alves rozbił bile. Już po
pierwszym ruchu przywłaszczyłam sobie całości. Gra toczyła się koło dwudziestu
minut, najpierw niewinnie, a potem zaczęłam popisywać się swoimi
umiejętnościami. Końcem końców, zostawiłam Alves’a z pięcioma bilami.
- Bardzo się cieszę, że postanowiłeś oddać mi swoje desery
Leo – zachichotałam, kładąc dłoń w miejscu serca. Chłopak również się zaśmiał, odstawiając na
miejsce kije. Sebastian podszedł no nas i objął nas za szyje.
- To jak już się poznaliście, i Rose skopała Ci dupę, no i
ze mną też przegrałeś, może zaproponujesz jakiś film Alves? Bądź życzliwym
przegranym. – zrobił słodkie oczy, co tylko wzbudziło kolejny napływ mojego
śmiechu. Po chwili dodał. - Dumny z Ciebie jestem kruszyno! - posłał mi serdeczny uśmiech, a ja odpowiedziałam tym samym.
- Ma się te ukryte talenty.
- Dużo ich jeszcze masz? - spojrzeli na mnie oboje.
- Trochę. -wyszczerzyłam się.
Sebastian?
Adderall* - lek na ADHD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz