środa, 25 stycznia 2017

Od Charlie Rose C.D Sebastiana

Pierwszy dzień, a ja już wpadłam w bagno. Od rana nie pojmowałam świata, głowę rozsadzał mi tępy ból.  Mój organizm domagał się kofeiny, więc udałam się na stołówkę, żeby jak najszybciej mu ją dostarczyć. Kiedy już zrobiłam sobie upragnioną kawę i chciałam udać się z nią do stolika, jak zwykle coś musiało mi się przydarzyć. Gdy obracałam się na pięcie trafiłam kubkiem prosto w tors jakiegoś gościa. Brawo Charline! Natychmiast odstawiłam wpół pusty kubek na stolik i spanikowana spojrzałam na chłopaka. Przepraszałam, nawet dwa razy. Przecież nie zrobiłam tego specjalnie! On tylko machnął ręką i usiadł wraz ze swoim posiłkiem do stołu. Było mi tak głupio, a wrogów nie chciałam sobie narobić. Wytłumaczyłam mu, że zrobiłam to kompletnie nieumyślnie. Uspokoił mnie mówiąc, że nic się nie stało, i nie mam się czym przejmować. Potem się przedstawił. Wymieniliśmy parę zdań i każde poszło w swoją stronę.
Po kilku godzinach czułam się już lepiej. Mózg nie wypływał mi uszami, nie byłam otępiała ani ospała. Po prostu było perfekcyjnie! Rozpierała mnie energia, ale to bez wątpienia było skutkiem tego, że nie zażyłam dziś Adderall’u Miałam już dość siedzenia w pokoju, wciągnęłam stare, nieco już przetarte trampki i wyszłam na korytarz. Draven kurczowo trzymał się szlufki moich spodni, a że swoje maluch ważył, ściągał mi je z tyłka.
- Puść mały, ściągniesz mi spodnie. –zachichotałam biorąc pandę w objęcia. Kiedy wlepiła we mnie swoje maślane oczka, złożyłam całusa na jej nosku.  Jedną ręką podciągnęłam gatki, drugą pod pachą ujęłam misia. Zaraz nogi same zaczęły mnie prowadzić, nie wiedzieć gdzie i po co.
Potrzebowałam ruchu, rozrywki, dlatego też udałam się na parter, a potem podążałam w kierunku męskiego skrzydła. W „ pokoju zabaw” od razu w oczy rzucił mi się niedawno, bo z rana poznany mężczyzna. Wraz z jakimś innym osobnikiem tej samej płci, pykał w bilard. Szybciutko podeszłam do chłopaków, z szerokim uśmiechem n ustach.
- Cześć. – stanęłam obok Sebastiana, wyciągając rękę z zaciśniętą pięścią w jego kierunku. Chłopak przybił żółwika, posyłając mi czuły uśmiech.
- No witam. – rzekł, opierając kij o swojego buta. Swój wzrok przeniosłam na drugiego mężczyznę, który aktualnie przymierzał się do wbicia fioletowej dwunastki.
- Lekko w prawo. – szepnęłam, wyobrażając sobie tor ruchu, po jakim przeleci bila. Brunet spojrzał na mnie ukradkiem, ale zastosował się do mojej podpowiedzi. Zaraz połowiczna bila wpadła idealnie do łuzy.
- Polecam się na przyszłość. – zaśmiałam się. Seba uderzył mnie lekko w ramię, ukazując w ten sposób swoje oburzenie. No co? Chciałam tylko pomóc ciemnookiemu, który aktualnie był w tyle o dwie bile. Niestety, kiedy przymierzał się do drugiego uderzenia, kij nieco mu się omsknął a bila, którą miał na celu, obiła się jedynie o górną bandę. Westchnął z rezygnacją prostując plecy. Kiedy Sebastian odszedł by wykonać swój ruch, brunet wyciągnął rękę w moim kierunku. – Leo . – mruknął. Ścisnęłam jego prawicę, posyłając chłopakowi szczery uśmiech, który na szczęście odwzajemnił. Jak ja lubię gdy ludzie się uśmiechają.
 - Charlie Rose. – odpowiedziałam szczerząc śnieżnobiałe zębiska.
- Widzę znasz się trochę na uderzaniu kijem w kulki.
- Coś tam potrafię w tej dziedzinie, nie powiem, że nie. Mogę nawet rzec, że chętnie zagram z przegranym, gdy zakończycie swoją rozgrywkę. – uśmiechnęłam się odkładając pandę na kanapę. Zwierzę przycupnęło na górnym oparciu, przypatrując się kolorowym bilom.
- Niech będzie. Nie mamy prawa Ci zabronić. – brunet uniósł ręce i odszedł z powrotem do stołu by wykonać swój ruch.  Przysiadłam na krzesełku i obserwowałam resztę gry. Końcem końców wygrał Sebastian, wbijając czarną ósemkę.
- To był fart – warknął Leo.
- Chciałbyś. – zaśmiał się drugi z mężczyzn przekazując mi kij.
- Może się założymy? Przegrany musi… oddawać swoje desery obiadowe wygranemu przez…tydzień.- wygięłam usta w szatański uśmiech. Brunet przypatrywał mi się przez chwilę w przymróżonymi oczami, po czym również się lekko uśmiechnął .
- Mmm podwójna porcja muffinek brzmi kusząco. Stoi. – zaśmiał się i już po chwili rozpoczęliśmy grę. Alves rozbił bile. Już po pierwszym ruchu przywłaszczyłam sobie całości. Gra toczyła się koło dwudziestu minut, najpierw niewinnie, a potem zaczęłam popisywać się swoimi umiejętnościami. Końcem końców, zostawiłam Alves’a z pięcioma bilami.
- Bardzo się cieszę, że postanowiłeś oddać mi swoje desery Leo – zachichotałam, kładąc dłoń w miejscu serca.  Chłopak również się zaśmiał, odstawiając na miejsce kije. Sebastian podszedł no nas i objął nas za szyje.

- To jak już się poznaliście, i Rose skopała Ci dupę, no i ze mną też przegrałeś, może zaproponujesz jakiś film Alves? Bądź życzliwym przegranym. – zrobił słodkie oczy, co tylko wzbudziło kolejny napływ mojego śmiechu. Po chwili dodał. - Dumny z Ciebie jestem kruszyno! - posłał mi serdeczny uśmiech, a ja odpowiedziałam tym samym. 
- Ma się te ukryte talenty. 
- Dużo ich jeszcze masz? - spojrzeli na mnie oboje.
- Trochę. -wyszczerzyłam się.

Sebastian? 

Adderall* - lek na ADHD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty