Chciałam z nim jeszcze porozmawiać, poprzyglądać się mu,
przecież nie widzieliśmy się tak długo, ale sen mnie przezwyciężył. Odpłynęłam,
nie pamiętam o czym śniłam, ale gdy otworzyłam oczy wciąż leżał obok mnie.
Odetchnęłam głęboko, zaciągając się zapachem jego perfum. Zamruczałam cicho, smerając nosem jego
policzek.
- No witam śpiącą królewnę. – rzekł pieszczotliwie,
przytulając mnie do siebie nieco bardziej. Miałam wrażenie, że w jego objęciach
nic mi nie grozi. Schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi cicho mrucząc.
- Już myślałam, że to sen… Która godzina tak właściwie? –
spytałam, powoli podnosząc się do siadu.
- Po dziewiętnastej.. – mruknął, zakładając ręce za głowę. Na
tę odpowiedź zmarszczyłam nieco nos w
grymasie.
- A ty wciąż tu siedzisz i..?
- Czekałem aż się obudzisz. – wstał na równe nogi, po czym
wyciągnął w moją stronę ręce. Złapałam je i już po chwili staliśmy twarzą w
twarz… no prawie, bo chłopak był wyższy. Uśmiechnęłam się do niego, po czym
zawróciłam się na pięcie i wstąpiłam do łazienki. Obmyłam twarz zimną wodą i
zarz przetarłam ją niebieskim ręcznikiem. Po chwili poczułam uścisk na
nadgarstku, Josh siłą wyciągnął mnie z łazienki. To nie było szarpnięcie, tylko
coś w stylu „ no chodź”. Zrobiłam pytającą minę, spoglądając na Millera.
- Zamknij oczy.
- Po co? – spytałam, unosząc lekko brew.
- Proszę.. – wymruczał prosto do mojego ucha. Przeszły mnie ciarki, ale wykonałam jego prośbę.
Od razu poczułam, jak moje nogi odrywają się od ziemi. Obejmował mnie bardzo
mocno, jakby bał się, że ucieknę.
- Gdzie idziemy?
- Niespodzianka. – szepnął. Czułam każdy jego krok. W końcu,
po paru minutach posadził mnie gdzieś.
- Jeszcze nie otwieraj. – zagroził. Miałam wrażenie, że
zaraz wybuchnę śmiechem. Co on kombinował? Nagle do moich nozdrzy wdarł się
wspaniały zapach, oregano, ser..? Usłyszałam także dźwięk wydawany tylko i
wyłącznie przez zapalniczkę.
- Co ty robisz? – zapytałam śmiejąc się.
- Jeszcze tylko chwilunia.
- Okey, okey. – zaśmiałam się ponownie, zmieniając pozycję
na siad skrzyżny.
- Dobra, możesz otworzyć. – szepnął. Otworzyłam oczy i
rozejrzałam się szybko. Siedzieliśmy na stołówce, sami. Na blacie stały
zapalone świece zapachowe, tuż obok kieliszki, oraz talerze, obficie wypełnione
spaghetti. Na moją twarz spłynął uśmiech. To było takie urocze.
- Romantyk z Ciebie. – zachichotałam, wlepiając w chłopaka
swój wzrok. On również posłał mi uśmiech
po czym odkorkował butelkę czerwonego, półwytrawnego i rozlał do kieliszków.
- Z jakiej to okazji? – spytałam biorąc w dłoń kieliszek, by
nacieszyć nozdrza wspaniałą wonią szkarłatnej cieczy.
- Czy musi być jakaś okazja? Chcę spędzić z Tobą czas, to
wszystko. – posłał mi szczery uśmiech.
- Skąd wytrzasnąłeś wino? – zapytałam biorąc się za swoją
porcję kolacji.
- Przemyciłem – zachichotał biorąc się za swój talerz.
Zjedliśmy spokojnie, potem rozmawialiśmy o wszystkim i niczym. Jedna lampka,
potem druga, po trzeciej zaczęliśmy się śmiać ze wszystkiego. Potem przyszedł
czas na wyjawianie tajemnic, oraz wspominanie przeszłości. On opowiadał o
swojej bliźniaczce – June, ja skarżyłam się na wiecznie niezadowolonego i
niekochającego brata – Chase’a. Gdy zaczęło robić się smętnie, Josh nagle
wstał, wyjął z kieszeni telefon po czym załączył wolną balladę. Muzyka zaczęło
wypływać z urządzenia i rozchodzić się po pomieszczeniu. Chłopak stanął
naprzeciw mnie wyciągając ręce, zaraz staliśmy parę kroków dalej, przytuleni
kołysaliśmy się delikatnie na boki.
- Może pójdziemy już do pokoju? Zaraz zaczyna się godzina
policyjna.. – mruknęłam. Chłopak skinął głową, odstawił naczynia na zmywak, po
czym chwyciwszy telefon i butelkę z resztką wina, pokierował mnie do wyjścia. Nie
ukrywam, że trochę kręciło mi się już w głowie. Na miejscu usiadłam na materacu.
Nie wiem dlaczego naszła mnie nagła ochota na śmianie się. Parsknęłam cicho,
kiedy Josh próbował ściągnąć mi trampki.
- Zostaaw.- zachichotałam, chwytając butelkę, która stała
obok kucającego Josha. Wypiłam resztkę alkoholu po czym odstawiłam pustą butlę
na podłogę.
- Mam jeszcze dwie butelki w szafie.- zaczęłam melodyjnym
głosem, próbując podnieść się na nogi, które niestety zostały już pozbawione
obuwia.
- Starczy Ci już wina kochanie. – sapnął, nieco się
grymasząc.
- No chodź, napij się ze mną. – rzekłam wyciągając z szafy
butelki, o których wspominałam. Długo nie musiałam przekonywać chłopaka. Po
kilkunastu „proszę” oraz po zrobieniu wielkich oczu zdołałam go złamać. Znów
zaczęliśmy rozmawiać. Potem tańczyć, śpiewać.
A następnie, cóż…. Nie pamiętam! Urwał mi się film! Brawo Hailey! Nigdy
nie miałam głowy do picia. Co mnie tak na to wzięło? Chciałam się „popisać”? A
może oderwać się od rzeczywistości? Nie wiem.
Obudziłam się koło ósmej. Tępy ból rozsadzał całą moją
czaszkę. Z trudem podniosłam się do siadu. Każdy, choćby najmniejszy ruch
sprawiał wrażenie, jakbym dostawała po głowie tępym narzędziem. Spojrzałam po
sobie. Pół naga, tylko w bieliźnie. Co my robiliśmy? Wzrok przeniosłam na
chłopaka. Jego klatka piersiowa unosiła się równomiernie, spał. Krzywiąc się
pokręciłam głową. W całym pokoju walały się nasze ubrania, które jeszcze wczoraj
mieliśmy na sobie. Ponownie zadałam sobie pytanie, co robiliśmy? Podniosłam
tyłek i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą, wpatrując się w swoje
odbicie w lustrze. Na szyi miałam dwie, soczyste malinki. A to cwaniaczek.
Potarłam lekko skórę w miejscu gdzie się znajdowały. Ale przecież do niczego
nie doszło… chyba? Najgorsze uczucie świata, kiedy nie wiesz co robiłaś, gdzie
byłaś i w ogóle nie wiesz nic! Ponownie wstąpiłam do łazienki i rzuciłam się na
materac, budząc tym samym chłopaka.
- Dzień Dobry. – uśmiechnęłam się, składając pocałunek na
jego policzku, po czym dodałam. – Oświeć mnie, co robiliśmy wczoraj?
- Um… tańczyliśmy? – przetarł oczy krzywiąc się. Dopiero
dostrzegłam, że na szyi chłopak również znajdują się oznaczenia, takie same jak
moje. Stłumiłam śmiech.
- Tylko? To chyba był striptiz, a nie taniec.- rozejrzałam się
po pokoju, po czym przytuliłam się do Josha.
- To się wlicza do tańca. W dodatku jesteś boska. – mruknął,
po czym długo ziewnął, w tej samej chwili się przeciągając. – Ale mi łeb
rozsadza..
- To jest nas dwoje.. – szepnęłam, a na moją twarz wdarł się
zadziorny uśmiech.Joshy? XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz