niedziela, 15 stycznia 2017

Od Valerie do Jaymesa

Rano po śniadanie do stołówki poszłam z bratem, jednak gdy ten zakomunikował mi, że wybiera się zjeść je na podwórku, zrezygnowałam z tego pomysłu. Już w budynku marzłam w grubej, czarnej bluzie z rękawami naciągniętymi na dłonie, a kapturem na głowę. Nie zamierzałam wychodzić na pełne śniegu podwórko.
Wzięłam więc ze sobą swoje pudełko z jedzeniem i usiadłam na pierwszym lepszym parapecie na korytarzu, wyjmując z kieszeni swój odtwarzacz MP3, małe słuchawki i kieszonkowe wydanie mojej ulubionej powieści. To właśnie za ciepło i tą pojemność kieszeni kochałam te wielkie, sportowe bluzy.
Podciągając nogi na parapet, oparłam się o ścianę i włożyłam słuchawki do uszu, odcinając się od świata. Gdzieś w bieli za oknem zamajaczyła mi sylwetka mojego Daemona, Enaia, który wyszedł najprawdopodobniej pobawić się z Khali na śniegu.
Skubiąc powoli swoje śniadanie, zatraciłam się w lekturze, co chwilę przewracając strony. Kiedy kolejna piosenka się skończyła, w słuchawkach zapadła cisza, a w przerwie między rozpoczęciem drugiej, usłyszałam za sobą czyjś cichy oddech i urwane kroki, w tej samej chwili zauważając wysoki cień rzucany na kartki mojej książki.
Jednym susem zeskoczyłam z parapetu, zamykając książkę i znajdując się tuż za napastnikiem, którym jak założyłam, musiał być chcący zrobić mi psikusa Logan. Wykorzystując to, czego nauczył mnie brat, korzystając z chwili zaskoczenia chłopaka, wykręciłam mu rękę do tyłu.
- Ej, puść mnie! Co ja ci zrobiłem? - usłyszałam oburzony, męski głos.  N i e z n a j o m y   mi głos.
Podniosłam wzrok na chłopaka, a widząc turkusową czuprynę, zamiast znajomych mi, miodowych pasm, czym prędzej puściłam swoją ofiarę, odskakując do tyłu. Kaptur zsunął mi się z głowy, a słuchawki wypadły z uszu, upadając razem z odtwarzaczem na podłogę.
- Przestraszyłeś mnie - warknęłam oskarżycielsko.
- No tak, ty miałaś prawo się wystraszyć - zakpił chłopak. - To przecież w końcu ty zostałaś zaatakowana bez powodu przez nieznaną sobie osobę.
- Bez powodu? Po co się za mną czaiłeś? - zapytałam zła na samą siebie, iż tak szybko straciłam panowanie nad sobą i nie przemyślałam do końca swojego pochopnego działania.
- Chciałem zobaczyć, co to za zakapturzona postać zalega na parapecie. Nie jest to zbyt normalne, codzienne zachowanie - zauważył chłopak. - Tak samo jak ten twój dziki atak.
Skrzywiłam się lekko a dźwięk jego ostatnich dwóch słów.
- Przepraszam - powiedziałam cicho. - Pomyliłam cię z kimś.
Dopiero teraz zauważyłam, że mimo podobnej budowy, musiał być kilka centymetrów wyższy od mojego brata. turkusowo włosy chłopak najpierw spojrzał na mnie ze zdumieniem, a następnie odrzucił głowę do tyłu, śmiejąc się głośno.
- Współczuję temu, kogo tak witasz - przyznał rozbawiony.
- To raczej nie jest moje zwyczajowe powitanie - odparłam, lekko zawstydzona i schyliłam się, by podnieść swoje MP3 i słuchawki.
Gdy się podniosłam, chłopak nadal stał przy mnie, uważni mi się przyglądając.
- Jeszcze raz przepraszam - mruknęłam cicho.
- Nic się nie stało - zaśmiał się. - Muszę jednak przyznać, że nieźle atakujesz... - zamilkł, najprawdopodobniej czekając, aż podpowiem mu swoje imię.
- Valerie - przedstawiłam się,
- Nieźle atakujesz, Valerie - dokończył.
- Nauczył mnie tego ten, na kogo ten atak był wymierzony - przyznałam szczerze.

(Jaymes? Nietypowe zapoznanie xD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty