sobota, 7 stycznia 2017

Od Selene CD Leo

 - Niedługo będę pewnie na śniadaniu... - to były ostatnie słowa, jakie usłyszałam, wychodząc z pokoju Leo.
 Nie byłam pewna jak zinterpretować te słowa. Mówił tak po prostu do siebie, czy to było do mnie? Jeśli do mnie, to co chciał przez to powiedzieć? Że mam przyjść, czy właśnie, że lepiej żeby mnie nie było? Cóż, dowiem się chyba na miejscu.
 Tym razem od razu trafiłam do odpowiedniego korytarza. Inna kwestia, że zapomniałam które drzwi. Potrzebowałam kilku dobrych minut, żeby namierzyć swój pokój. Ech, w szpitalu z tym było o wiele prościej. Tam drzwi miały numery, a w przypadku "stałych" bywalców takich jak jak nawet tabliczki z imieniem.Tam nawet jeśli zapomniałam drogi, to nie musiałam zaglądać do pokoi, by sprawdzić czyje są.
 Chociaż tu i tak wszyscy mieli mnie za wariatkę, więc nie musiałam się martwić co sobie pomyślą. W końcu trafiłam do swojego pokoju, chociaż wcześniej wpadłam do trzech innych, z czego w dwóch były ich właścicielki.
 Kiedy już byłam u siebie, od razu wzięłam się za szykowanie. Przebrałam się, tym razem wybierając białą sukienkę i baletki tego samego koloru. Twarz szybko przemyłam, ścierając resztki czarnej szminki, po czym nałożyłam jej drugą warstwę. Miałam silne przeczucie, że w nocy zostawiłam kilka śladów na poduszce Leo... mam nadzieję, że to się spiera.
 Wyjątkowo szybko rozczesałam sobie włosy i nucąc pod nosem poszłam do stołówki. Przez całą drogę uśmiechałam się radośnie, cała w skowronkach. Po raz pierwszy udało mi się spokojnie wyspać i to całą noc! Czułam się wspaniale i dziwnie lekko. Jakbym była wcześniej ciągle zmęczona, ale uświadomiła sobie to dopiero teraz, kiedy w końcu byłam naprawdę wypoczęta.
 W stołówce wciąż uśmiechając się nałożyłam sobie na talerz naleśniki, a Ourobosowi od razu podałam jego mięso. Odwróciłam się, szukając wzrokiem swojego ulubionego miejsca, oddalonego nieco od pozostałych i z zaskoczeniem stwierdziłam, że zaledwie dwa stoliki dalej siedzi Leo ze swoją paczką, składającej się  z trzech ciemnowłosych osób - granatowookiego chłopaka i dwóch dziewczyn, jednej z zielonymi, a drugiej ze złotymi oczami. Ta złotooka, Ari jeśli dobrze kojarzyłam, była zapewne jego dziewczyną, przynajmniej tak mi się wydawało biorąc pod uwagę jak na siebie patrzyli.
 Jeszcze nie podziękowałam Leo za wybawienie z opresji, jaką było bycie poza pokojem o takiej porze, dlatego postanowiłam to zrobić, jak będę mijać ich stolik. Z tym postanowieniem dorzuciłam sobie jeszcze na tacę małe pudełko nutelli i nóż do smarowania. Tak też zrobiłam, zatrzymując się na chwilkę przy stoliku owej grupki i uśmiechając się ciepło do bruneta.
 - Dzięki za tą noc, Leo - powiedziałam - Mam nadzieję, że uda ci się doprać poduszkę z mojej szminki - dodałam po krótkim namyśle i poszłam do swojego stolika. Zaledwie usiadłam, a dobiegł mnie łomot. Zaskoczona obróciłam się i zobaczyłam rozwścieczoną złotooką, za którą leżało przewrócone jej gwałtownym wstaniem krzesło. Dziewczyna uderzyła pięściami w blat stołu.
Ariana?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty