Po kilku próbach jazdy, coraz lepiej jej wychodziło. Uśmiech, który wkradał się na jej twarz, mówił wszystko. Dobrze się bawiła, co mnie ucieszyło. Stojąc na środku tafli, spojrzałam w niebo. Z niego na ziemię, zaczął padać drobny, bialutki puch. Uśmiechnęłam się sama do siebie, na pewne wspomnienie. To były dobre czasy.
Spojrzałam w pewnym momencie na Selene, która z rozłożonymi rękoma, jeździła dookoła. Może jeszcze niezdarnie i czasem zaliczyła poślizgi, ale jeszcze kilka treningów i będzie dobrze. Robiło się lekko mroźno, a dziewczyna nie była za ciepło ubrana. A po co ma się przeziębić.
- Selene! – zawołałam, podjeżdżając do niej. – Wracajmy już.
- Już? – spytała cicho, całkiem zdziwiona. Uśmiechnęłam się lekko.
- Wiem, że się tobie spodobało. – stwierdziłam. – Ale przeziębisz się. Dobra herbata dobrze zrobi.
Bezpiecznie zeszłyśmy ze śliskiej tafli sadzawki. Wolnym krokiem, udałyśmy się w stronę głównego budynku. Co jakiś czas, wymieniając pojedyncze słowa. Selene poszła do swojego pokoju przebrać się z przemoczonych rzeczy. Ja postąpiłam tak samo. Zaraz później poszłam do stołówki po herbatę. Siedziałam przy stoliku, czekając na znajomą.
Głaszcząc Azraela po szyi, co jakiś czas spoglądałam na wejście do dużego pomieszczenia. Gdy zauważyłam znajomą postać, która zaczęła wodzić wzrokiem, podniosłam rękę nad siebie, by pomachać w jej stronę.
< Selene? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz