poniedziałek, 16 stycznia 2017

Od Savary C.D. Jimina

Wiedziałam. Po prostu wiedziałam to od zawsze, że taniec nie jest dla mnie. Nie lubię go, gdyż nigdy mi to nie wychodziło. A jak Jimin zmusił mnie, bym potańczyła z nimi, jakoś się zgodziłam. Nie chciałam wychodzić na jakąś odmawiającą wiecznie szajbuske. Ale muszę stwierdzić, że zabawa była udana. Dużo śmiechów. I to było w tym najlepsze.
- Nigdy więcej. – odparłam, spoglądając na Jimina, który zamykał drzwi od sali tanecznej. Zaraz jednak stanął obok mnie, by złapać w mocny uścisk moja dłoń.
- Ale dlaczego? – zapytał, unosząc jedną brew pytająco. – Dobrze ci szło, a poza tym, była to dobra zabawa.
- Taniec nie jest dla mnie. – wzruszyłam ramionami. Poprawiłam swój szalik na szyi. – To twoja działka.
- Ai, ależ z ciebie maruda. – zaśmiał się pod nosem.
Przystanęłam na chwilę, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Posłałam mu jednoznaczne spojrzenie.
- Ja maruda? – spytałam. – Pff, to z tobą czasem nie można wytrzymać.
Znienacka coś zasłoniło mi twarz. Dreszcz przeszedł przez moje ciało. Pisnęłam cicho, wykładając się na ziemi. Na szczęście śnieg zamortyzował upadek. Zaczęłam rękoma odgarniać śnieg z oczu, przy tym wypluwając zmarzlinę z buzi. Idiota! Padł na mnie cień. Zauważyłam obok siebie Jimina, który głupkowato się uśmiechał.
-Na spacerze powinno być tak cicho. – zaśmiał się. W tej właśnie chwili, klęknął obok mnie.  Idealna okazja. 
Spostrzegłam, że Kleo, która znajdowała się pod kurtką azjaty, ześlizgnęła się na ziemię. Czy wiedziała, że coś się święci? Mądre zwierzę. 
- Irytujący. – szepnęłam. 
Trzepnęłam mu śnieżką prosto w jego twarz. Zaskoczony, aż usiadł na śniegu. Szybko zerwałam się z miejsca, by zacząć go nacierać śniegiem. Jednak szybko on nie pozostał mi dłużny. Tak zaczęła się wielka wojna śnieżna. Z oddali, Kleopatra i Azrael patrzyli na nas jak na kompletnych idiotów. 
***
Siedziałam na łóżku trzęsąc się z zimna. Byłam okryta cieplutkim kocem. Z moich włosów kapała normalnie woda. 
- Mówiłem, żeby zakończyć to szybciej? – zaczął pouczać mnie Jimin, który wycierał swoje włosy ręcznikiem. Przebrany już był w suche ciuchy. 
- P-przestań m-marudzić. – szepnęłam, mocniej okrywając się kocem. 
- Nie nie, zostańmy jeszcze Jimin! Przecież trzeba korzystać z tak fajnej pory roku, jaką jest zima! – patrzał na mnie, parodiując mnie. – Chora będziesz. 
- Z-zamknij się. A mogłam iść do siebie. – mruknęłam, słuchając dalszych pouczeń Parka. Irytujące. 

< Jimin? U mnie z wena to samo :/ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty