Nawet nie zauważyłam, kiedy chłopak zasnął. Musiał być bardzo zmęczony, tym wszystkim, co działo się przez te dni. Westchnęłam cicho, spoglądając na jego spokojną twarz, pogrążoną w głebokim śnie. Podniosłam się do pionu. Zagarnęłam pościel, by przykryć ciało Jimina. Jeszcze kilka minut przyglądałam się mu.
- Savara, chodźmy już. Nic tu po nas. - usłyszałam spokojny głos kruka, który przyglądał się badawczo ramie łóżka. Tam znajdowała się jakaś dekoracja, ciekawe... Jednak to coś się poruszyło i od razu spojrzyłam co to jest. Żmija patrzała na mnir. Dało się wyczuć wrogość, względem mojej osoby...
- Tak, nic tu po nas. - przytaknęłam, kierując się w stronę drzwi. Przed wyjściem, przelotnie spojrzałam na śpiącego mężczyznę. - Dobranoc.
Dzisiejszy dzień mijał bardzo wolno. Poranny trening ciągnął się w nieskończoność. Każdy dzień stawał się coraz bardziej monotonny w tym miejscu. Nie dziwię się. Nawet na spacer odechciało się iść, czy pojeździć na zamarzniętej tafli sadzawki, która była w lesie. I oto tym sposobem, wylądowałam w bibliotece. Było to jedno z.moich ulubionych miejsc. Ciesza i spokój, zawsze tutaj panowała. Tak błogo.
- Wasz stosunek do siebie nie jest już taki, jak był wcześniej. - zauważył Azrael. Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi.
- Dziwisz się? - mruknęłam, przekładając kolejną stronę książki. - Wszystko z.mojej jebanej winy.
- A ty ciągle tylko.jedno stwierdzenie...
- Taka prawda. - odparłam, wstając z miejsca. Spojrzałam na zegarek. Dziesiąta rano, może być.
Z książką pod pachą i pudełkiem w ręku, skierowałam się w kierunku części.sypialni mężczyzn. Nie byłam pewna, czy Jimin już wstał. Tak bez pukanie, po cichu weszłam do pomieszczenie. Moje stwierdzenie było trafne, chłopak spał. Pudełko z jedzeniem, odłożyłam na blat komody. Ja sama usiadłam po turecku, opierają się plecami o łóżko. Zaczęłam czytać książkę, od czasu, do czasu, patrząc, czy żmija azjaty, nie jest blisko mnie i nie atakuje.
( Jimin?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz