- Nie za wygodnie ci?- spytałam, siadając obok i opierając się o ramę łóżka.
~ Nie, skądże- odparł jak gdyby nigdy nic- Co tam masz dobrego?
Otworzyłam je, przebierając zawartość, po kolei wszystko wyjmując.
- Chyba... Nic...- westchnęłam.
Ostatecznie zdecydowałam się zjeść jedną z kanapek i popić ją herbatą. Była z lekka mdła, ale dało się przeżyć. Słońce nie zdążyło jeszcze do końca zajść. Kocur namówił mnie na spacer po lesie.
Z początku dokańczałam jeszcze swoją drugą kanapkę, która była w zestawie, a potem już tylko szłam, ciepło ubrana. Do mojego spacerowegu stroju należały czarne, nieco przetarte jeansy, trampki i trochę za duża, ciemnoszara bluza, której rękawy były ciut przydługie, ale lubiłam za duże rzeczy. W czasie, kiedy Kian sobie szalał niczym mały kociak, ja po prostu dreptałam w ciszy. Nie oczekiwałam nikogo o takiej porze tutaj, ale kto by się spodziewał, że ktoś jednak będzie. Kilkanaście minut później, stałam przed chłopakiem, który proponował mi papierosa. Patrzyłam tak na niego dobrą chwilę, starając się w ciemnościach wychwycić jakieś szczegóły jego wyglądu.
- To jak? Bierzesz, czy może nie palisz?- odparł już nieco zniecierpliwiony, trzymaniem przez dłuższy czas uniesionej ręki.
Nie czułam potrzeby zapalenia. Jednak papieros za darmo? Oczywiście. Przytaknęłam głową, ostrożnie wyciągając jednego z paczki. Dałam mu potem do podpalenia i przystawiłam go do ust, zaciągając się dymem. Paliłam zazwyczaj ze stresu, jednak palenie bez okazji było mi obojętne. Oparłam się plecami o pień drzewa, kątem oka obserwując jeszcze chłopaka. Był wysoki. W chuj wysoki. Trwaliśmy tak w ciszy, kiedy Kian i jego Daemon się zapoznawały. Jakby to ująć... Taki mały Kii wyglądał dosyć zabawnie przy lamparcie. Między mną, a chłopakiem trwała cisza, która absolutnie mi nie przeszkadzała, nie wiem, jak jemu.
- Jak ci na imię?- zagadnął w końcu.
Chwilę się mu przyglądałam, analizując, czy jest godny poznać moją tożsamość.
- Nanette- odparłam krótko.
- Nanette- odparłam krótko.
Logan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz