- Jakoś mi nie jest przykro z tego powodu- zaśmiałam się.
- No wiesz co, jak możesz- odparł.
- Ano, mogę- wzruszyłam lekko ramionami- Idę do siebie- dodałam i ruszyłam w kierunku swojego pokoju.
- Ja rozumiem że jestem wypranym z uczuć draniem, ale przynajmniej byś się pożegnała- założył ręce, udając obrażonego.
- Ach, no tak. Wybacz jaśnie panie draniu- zatrzymałam się, odwróciłam i zrobiłam lekki ukłon- Żegnaj- zasalutowałam, ponownie wyruszając we wcześniej obrany kierunek.
- Żegnaj? Przecież jeszcze się spotkamy- usłyszałam jeszcze.
- To się okaże- odwróciłam trochę głowę w jego stronę.
- Bo?
- Na korytarzach jestem raczej... Niewidzialna. Żyję sobie jako taki nikt ważny. Nikt nie zwraca na mnie zbytniej uwagi, więc korzystam z tego- rzuciłam i tyle mnie widział.
W pokoju znalazłam się po dziesięciu minutach. Kocur od razu zeskoczył z moich ramion, rozkładając się na łóżku.
~ Lubi cię- odparł.
- Nie wiesz tego, Kii. Znam go ledwo pół godziny, nawet mniej- westchnęłam, podchodząc do szafy i otwierając ją.
~ Nie nazywaj mnie "Kii". Moje imię jest już wystarczająco krótkie- mruknął.
- No dobrze, Kian- starałam się znaleźć spodenki i trochę za dużą koszulkę, które były moją piżamą.
~ Są pod poduszką. Często o tym zapominasz- przewrócił się na plecy.
Przejechałam sobie ręką po twarzy. Miał rację, zdarzało mi się zapominać o tym, że zostawiam je ładnie złożone pod poduszką niemal idealnie pościelonego łóżka.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła- uśmiechnęłam się, wyjmując ubrania spod poduszki.
~ Najprawdopodobniej nic- klapnął jedno ucho.
- Aleś ty skromny- stwierdziłam, głaszcząc go po głowie.
Potem zniknęłam w łazience, biorąc orzeźwiający prysznic. Lubiłam to uczucie, gdy ciepła woda spływała po moim ciele. Czułam się, jakby wszystkie problemy tego świata spłynęły ze mnie i zgubiły potem w plątaninie rur. Szybkie umycie zębów, twarzy i byłam już gotowa do spania. W moim pokoju paliła się już tylko jedna lampka.
~ Dobranoc, Nanette- ziewnął zwinięty w kulkę kocur.
- Dobranoc, Kian- sięgnęłam ręką do pstryczka i po chwili zapanowała już ciemność- Dobranoc Edwin. Dobranoc, Logan- dodałam już ciszej.
Kilka minut później byłam już w pięknej krainie dobrych snów.
Następnego dnia obudziłam się około ósmej. Chyba trochę za wcześnie, ale cóż. Tak już miałam. Kocur już nie spał. Siedział przy oknie, wpatrując się w otoczenie.
~ Dzień dobry, Nann- uśmiechnął się, zauważając najwyraźniej, że już nie śpię.
- Dzień dobry- powiedziałam jeszcze trochę zaspana.
Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej, rozciągając ręce. Szybko doprowadziłam się do bardziej używalnego stanu. Trzeba było pójść po śniadanie. Jednak zanim to zrobiłam, wolałam poczekać, aż nie będzie tłumów. Dopiero potem pomaszerowałam po swoją paczkę. Pogoda całkiem dopisywała, więc ze śniadaniem udałam się do parku, by zjeść na "łonie natury" i świeżym powietrzu. Siedziałam po turecku na rozłożonej na trawie bluzie, biorąc co jakiś czas kęs kanapki i popijając herbatę. Przy okazji obserwowałam, jak Kian się bawi. Śmieszyło mnie to, jak próbował się wdrapać na jedno z drzew. Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Oprócz naszej dwójki nie było nikogo, a przynajmniej tak mi się wydawało.
- Kogo moje oczy widzą?- usłyszałam znajomy głos za plecami- Śniadanie w samotności. Niezły początek dnia.
Kiedy się odwróciłam, ujrzałam Logana. Gdy siedziałam, a on stał, wydawał się być jeszcze większy, a ja czułam się teraz rzeczywiście jak taka "kruszynka".
- Tak, mi ciebie też miło widzieć- odparłam, wracając do jedzenia śniadania- Przynajmniej mogę zjeść w ciszy i spokoju- stwierdziłam, wzruszając lekko ramionami, gdy popijałam akurat herbatę.
<Logan? Zapraszam na śniadanie na świeżym powietrzu ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz