Po wyjściu, nie miała gdzie się w sumie kierować. Ale jeden z pomysłów przypadł mi do gustu-rysowanie. Nie miałam jakiegoś konkretnego pomysłu, więc po prostu zasiadłam na po bliższym parapecie i spojrzałam w okno. Jedyne, co właściwie poczułam, to zwyczajna, szara pustka. A jednak szczęście, poprzez odzyskaną przeze mnie rzecz. Co więc stworzyć? Wyszło na małej, szarej postaci wśród czarnego tłumu..potworów? Sama nie wiem, były to jakieś ostrozębne, dziwne kształty z krwawymi oczami i pazurami. Samotność, którą rozwiewało małe światełko, kierowane z serca. Ono kolorowało każdą rzecz, dając jej tą energię, szczęście.Ogólnie...wyglądało to dosyć kontrowersyjnie, jakby chwilę wbić w to wzrok.
- Prawdziwa artystka z ciebie- Usłyszałam za sobą znajomy już głos. Jednym, szybkim ruchem zamknęłam szkicownik, wpatrując się we własne kolana.
- A ty naruszasz moją przestrzeń osobistą- wymruczałam, czując tuż za sobą jego obecność. Jednak po chwili się lekko odsunął.- Dzięki.
Chciałam coś jeszcze powiedzieć, jednak w jednej sekundzie, zrobiło mi się gorąco. Rozejrzałam się dookoła, szukając jakiś czynników tego odczucia. Nic. Niektóre okna były nawet otwarte.- Nie jest ci gorąco?- Spytałam, nieco podenerwowana. Ten, zaprzeczył ze zdziwioną miną.
- Coś się stało?- Zadał pytanie, które jednak zignorowałam, czując tym razem falę zimna. Wstałam, chwiejąc się. Poczułam nagły zawrót głowy. Nie teraz, no nie teraz! ~Mia? Co jest?~ Wilk stanął tuż przede mną, ze zmartwioną miną.
-Z..znowu TO.- Szepnęłam niemal niesłyszalnie. Widok zaczynał mi się zamazywać, a po tym czułam napływającą chęć rozwalnia dosłownie wszystkiego.- Wybacz, muszę iść- Powiedziałam szybko w stronę chłopaka, po czym biegiem udałam się w stronę swojego pokoju, ignorując nawoływania Seth'a. Cały czas w głowie mówiłam, że dam radę. Oprę się. Ale te męczące uczucie, czasem nawet omdlenia, wymioty...lub najgorsze, napływy złości były nie do zniesienia.
Pchnęłam z hukiem drzwi,rzucając się na łóżko. Tam w nocnej szafce...a raczej pod nią leżało biała buteleczka z równie jasnymi tabletkami. Wzięłam jedną z nich, po czym rozdrobniłam w pył. Moja stara, bezużyteczna karta kredytowa pomogła mi ułożyć ten jakże powszechny kształt linij. Wciągnęłam zawartość, od razu czując ulgę. Zmęczona, opadłam z powrotem na materac, wbijając wzrok w sufit. Jednak nie dane mi było chociażby chwilowe zamknięcie oczu, gdy usłyszałam z zewnątrz donośne pukanie. Siedziałam cicho, udając, że nie ma mnie w pokoju. Ko wie? Może ta osoba da się łatwo nabrać?
<Seth?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz